Recenzja: Club Carlson – Radisson Blu Hotel Bucharest, Bukareszt

Recenzja: LOT – Salonik biznesowy Polonez oraz Elite Club Lounge, Warszawa

Wypożyczanie auta na wakacjach, czyli diabeł tkwi w szczegółach

Recenzja: Club Carlson – Radisson Blu Hotel Bucharest, Bukareszt

Recenzja: Salonik biznesowy – TAROM Business Lounge, Bukareszt

 

Do Bukaresztu wracamy po dwóch latach i od razu decydujemy się, że ponownie skorzystamy z oferty hotelu Radisson Blu. Podczas naszego pierwszego pobytu w tym hotelu obsługa zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie, była pełna atencji do gości, kulturalna i profesjonalna poczynając od recepcji, przez housekeeping, złotą rączkę a na obsłudze saloniku biznesowego kończąc. Dodatkowo, wszyscy mówili bardzo dobrze po angielsku.

Mając w pamięci poprzednie doświadczenia z radością rezerwujemy pobyt na przedłużony weekend od czwartku do niedzieli. Do hotelu przyjeżdżamy wczesnym popołudniem i na recepcji otrzymujemy klucze do pokoju standard z łóżkiem typu king. Recepcjonistka informuje nas również, że ze względu na pełne obłożenie w hotelu tej nocy nie mogliśmy otrzymać upgrade pokoju, ale w ramach benefitów członkowskich programu Club Carlson otrzymujemy dostęp do saloniku biznesowego i strefy fitness. Dodatkowo otrzymujemy propozycję zmiany pokoju na wyższą kategorię w kolejnym dniu.

Nasz pokój standard mieści się na czwartym piętrze i ma widok na główną ulicę. Tuż za drzwiami (które mają system blokady w pozycji otwartej, co jest dużym ułatwieniem przy wprowadzaniu chociażby bagaży), znajduje się szafa wnękowa z deską do prasowania i sejfem oraz mini bar z wypełnioną lodówką z czujnikiem ruchu (bez miejsca na napoje własne gości), czajnikiem i filiżankami. Po prawej stronie od wejścia są szklane mleczne drzwi do łazienki, w której znajdujemy wannę z prysznicem. Sam pokój jest średniej wielkości i na pierwszy rzut oka można uznać, że jest wygodnie urządzony. Po obu stronach dużego łóżka znajdują się szafki nocne z lampkami i podwójnymi gniazdkami, obok łóżka swoje miejsce znalazł wygodny duży fotel a pod oknem stoi biurko do pracy z krzesłem obrotowym. Na przeciwko łóżka znajduje się komoda z szufladami a nad nią zawieszono telewizor. Przy ścianie znajdujemy również rozkładaną podstawkę na bagaż.

Następnego dnia otrzymujemy klucze do narożnego pokoju typu junior suite, z widokiem na dziedziniec hotelu. Apartament składa się z trzech pomieszczeń. Tuż przy drzwiach wejściowych znajduje się jadalnia lub pokój spotkań z dużym stołem i krzesłami oraz telewizorem, dalej małym korytarzem przechodzimy do sypialni, która jest większa niż w pokoju standard ale praktycznie identycznie urządzona. Różnica tkwi w małym stoliku kawowym umiejscowionym przy fotelu oraz ekspresie do kawy, którego nie było w poprzednim pokoju. W powiększonej łazience znalazło się miejsce na oddzielną kabinę prysznicową.

Oba pokoje są wygodne, w żadnym z nich nie widać śladów zużycia. Klimatyzacja działa bardzo sprawnie (na zewnątrz jest prawie 30 stopni ciepła), jedyny minus to sieć wi-fi, która podczas całego pobytu działała bardzo różnie.

Miłym akcentem było, że w każdym pokoju czekał na nas mały zestaw powitalny w formie owoców, bakalii i czekolady. Dodatkowo, już pierwszego dnia zaoferowano nam wieczorne odświeżenie pokoju, co nie jest standardem dla tego typu pokoju.

Radisson Blu w Bukareszcie to jeden z niewielu hoteli tej marki, który posiada salonik biznesowy (business lounge). Mieści się on na ostatnim, ósmym, piętrze hotelu a dostęp do niego mają goście, którzy zarezerwowali pokój co najmniej klasy biznes. Salonik jest przestronny i wyraźnie podzielony na trzy części – relaksacyjną z wygodnymi kanapami, stylizowanymi fotelami oraz niskimi stolikami kawowymi, drugą – jadalnianą, ze standardowymi stołami i krzesłami oraz trzecią – kącik biznesowy z komputerami i drukarką.

W bufecie saloniku serwowane były:

• śniadania w godzinach 6.30-11.00 (w weekendy od 7.00-11.00),
• ciepłe i zimne przekąski w godzinach 17.30-19.30,
• w międzyczasie zawsze były dostępne napoje,

Zarówno przekąski popołudniowe jak i oferta śniadaniowa jest ciekawie i nowocześnie zaprezentowana (warto zauważyć “puszki” na rybę czy też kanapki zawinięte w “gazetę”).

W saloniku mieści się jeden telewizor ale zazwyczaj jest wyciszony a z głośników słychać przyjemną dla ucha, spokojną, muzykę. Warto zaznaczyć również, że nawet przy pełnym obłożeniu lounge w porze kolacji klimatyzacja działała całkiem sprawnie. Salonik jest otwarty 24 godziny na dobę i chociaż po godzinie 23.00 obsługa kończy pracę, to zostawia zapasy napojów i słonych przekąsek dla gości.

Pomijając ofertę bufetową saloniku, przede wszystkim należy pochwalić obsługę, dzięki której pobyt w lounge był przyjemnością. Obsługę, która była niezwykle sprawna, uwijała się jak w ukropie, sprzątała salę i uzupełniała bufet, ale pomimo zgiełku jaki momentami panował, nie zapominała o uśmiechu i profesjonalnym podejściu do gości. To jedna z najmilszych ekip w hotelowych loungach i wszystkim gościom życzymy takiej obsługi.

Po komfortowej nocy udajemy się rano na śniadanie do restauracji Dacia Felix. W ciągu tygodnia śniadanie jest serwowane w godzinach 6.00-10.30, w soboty w godzinach 6.00-11.00 a w niedziele w godzinach 7.00-11.00. Restauracja jest duża a goście mają do wyboru stoliki przy kanapach lub krzesłach. Przestronność pomieszczenia powoduje, że nie ma ścisku i każdy znajdzie dla siebie komfortowe miejsce. Zwróćcie uwagę na zastosowane oświetlenie – coż za abażury!

Wracając do meritum – bufet jest podzielony na 4 części i mamy tu:

• bufet dań gorących połączony z live station, gdzie kucharze na bieżąco, na naszych oczach przygotowują dania z karty,
• bufet z zimnymi przekąskami (sery, wędliny, warzywa, ryby, lokalne przysmaki),
• bufet z napojami zimnymi i ciepłymi oraz pieczywem i wypiekami słodkimi,
• bufet z owocami, museli oraz jogurtami.

Na stolikach dostępne są deseczki z dodatkowym menu a w nim: gofry, owsianka, jajka gotowane, smażone, w koszulkach, omlety, tosty francuskie. My, jak zawsze, postanowiliśmy pójść krok dalej i zamówiliśmy spoza karty jajka po benedyktyńsku. Pierwszego dnia były przepyszne – idealnie w punkt ugotowane jajko, udekorowane pietruszką i sosem berneńskim spoczywało na chrupiącym toście z szynką. Gotowe do spożycia. Przepyszne. Drugiego dnia niestety coś poszło nie tak. Po dłuższym czasie oczekiwania kelnerka dostarczyła nasze zamówienie. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku: jajko na toście, z szynką, sosem berneńskim i pietruszką. Niestety okazuje się, że wygląd to jedyne, co było dobre tym razem – jajko było przeciągnięte, z zastygniętym żółtkiem, szynka była wyjątkowo słona a w sosie berneńskim był mocno wyczuwalny ocet. Szkoda! Z kolei tosty francuskie z sosem klonowym były bardzo smaczne – polecamy!

Całościowo oferta śniadaniowa dość standardowa, jak przystało na Super Breakfast w Radisson Blu, chociaż, co należy pochwalić, było kilka typowo lokalnych, smacznych potraw. Wszystko było ładnie zaprezentowane, a obsługa na bieżąco uzupełniała braki i sprzątała stoliki. Poza słabymi jajkami po benedyktyńsku drugiego dnia pobytu, które uznajemy za wypadek przy pracy, nie można się do niczego przyczepić, ale do tego zdążył nas już ten hotel przyzwyczaić.

Nasz pierwszy pobyt w tym hotelu dwa lata temu przypadł na zimę, więc nie mieliśmy okazji skorzystać wówczas z odkrytego basenu. Tym razem jednak basen był już otwarty, a dodatkowo piękna pogoda zachęcała do relaksu.

Jednym z benefitów, jaki zaoferował nam hotel już od pierwszego dnia pobytu był nielimitowany dostęp do oferty World Class Health Academy. Standardowo dostęp do strefy fitness, prowadzonej przez zewnętrzną firmę i dostępną również dla osób spoza hotelu, mają goście, którzy zarezerwowali pokój co najmniej klasy biznes. Udaliśmy się do strefy fitness, gdzie otrzymaliśmy karty do szafek w szatni oraz ręczniki. Krętymi korytarzami, czasami bez czytelnego oznakowania, dotarliśmy z szatni na basen kryty a stamtąd przeszliśmy na zewnętrzne patio, na którym mieści się duży (jak na hotelowe warunki) basen odkryty. Tam otrzymaliśmy kolejne ręczniki, tym razem od obsługi hotelu, oraz dodatkowo opaski na ręce, które pozwalały obsłudze identyfikować gości, którzy mają dostęp do basenu odkrytego. W ten sposób odkryliśmy, że jeśli chcemy korzystać tylko z basenu i jacuzzi a nie z fitnessu, możemy przejść bezpośrednio na patio z lobby hotelowego. Przy basenie znajduje się bar, w którym barmani przygotują smaczne napoje, a będąc członkiem programu lojalnościowego Club Carlson będziemy mogli otrzymać zniżkę zgodnie ze statusem członkowskim.

Cały hotel jest dość duży, poza 487 pokojami i salonikiem biznesowym mieści się w nim pięć restauracji serwujących różne rodzaje kuchni, trzy bary (w tym jeden przy basenie odkrytym), centrum konferencyjno – balowe, SPA, fitness, stanowisko wypożyczalni aut, parking oraz centrum biznesowe. Z Radisson Blu jest też bezpośrednie, zadaszone przejście do przyległego hotelu ParkInn by Radisson.

Podsumowując: nasza kolejna wizyta w pięcio-gwiazdkowym Radisson Blu Hotel Bucharest była bardzo udana. Wprawdzie hotel nie należy do najtańszych (cena za nocleg w pokoju standardowym bez śniadania to nieco poniżej 100 euro lub 38 000 punktów w programie Club Carlson), ale zarówno „hard-product” jak i obsługa są na bardzo wysokim poziomie. Sam obiekt nie jest zużyty, a pokoje są bardzo dobrze utrzymane. Miło widać, że po dwóch latach nadal trzymają wysoki poziom, a nawet w niektórych obszarach przekraczają oczekiwania. My z pewnością wrócimy do Radisson Blu, gdy ponownie zawitamy do Bukaresztu.

 

Radisson Blu Hotel Bucharest

Calea Victoriei 63-81,

București 010065,

Rumunia