Skip to main content

Recenzja: Cathay Pacific – Klasa Biznes w Airbus A350 Hong Kong – Zurych

Linie: Cathay Pacific
Lot: CX383
Trasa: HKG – ZRH
Samolot: Airbus A350
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 23.40 – 06.30 (+1)
Długość lotu: 13 godzin 50 minut

Check-in

Zaraz po otrzymaniu informacji o zmianie operatora lotu powrotnego siadamy do komputerów i próbujemy przejść procedurę online check-in. W zasadzie wszytko udaje się zrealizować bezproblemowo. Jedynym elementem, którego nie mozemy zmienić jest wybór miejsc. System za nic w świecie nie pozwala nam wybrać ostatniego niezajętego fotela pod oknem. Po chwili bezskutecznej walki z przeciwnościami losu, postanawiamy poprosić o pomoc obsługę linii. W tym celu kontaktujemy się z Cathay Pacific za pomocą aplikacji WhatsApp – to jeden z oficjalnych kanałów komunikacji. Po długim czasie braku odpowiedzi, próbujemy bardziej tradycyjnych form kontaktów. W telefonie, po prośbę o przesadzenie, otrzymujemy informację, że zmiana miejsca możliwa jest jedynie na lotnisku. Będziemy musieli spróbować swoich sił i szczęścia w dniu kolejnym, bezpośrednio przed naszym lotem.

I tak się właśnie staje. Z hotelu, za pomocą dwóch autobusów, udajemy się na lotnisko. Jest już wieczór, a tętniący zazwyczaj życiem przez całą dobę terminal jest cichy i spokojny.

Nie mamy najmniejszego problemu z odnalezieniem stanowisk check-in linii Cathay Pacific – nie tylko ze względu na fakt, że stosunkowo często bywamy w Hong Kongu, ale w oczywisty sposób, na „domowym” lotnisku przewoźnika nie jest to zbyt trudne nawet dla niewprawnego turysty.

Obsługa jest tu jak zwykle wzorowo wręcz uprzejma i pomocna. Korzystając z tego faktu, indagujemy odprawiającą nas Pracownicę o możliwość wysłania naszego bagażu bezpośrednio do Polski, mimo, że lot z Mediolanu do Warszawy obsługiwany jest przez innego operatora, na innej rezerwacji. Wystarczy kilka komend w komputerze i bez żadnego problemu nasza prośba zostaje zrealizowana. Tak właśnie powinno to wyglądać w każdym przypadku.

Niestety, nie udaje nam się zmienić miejsca w samolocie – maszyna wypchana jest chętnymi na powrót do Europy do ostatniego miejsca we wszystkich klasach podróży. Cóż – czasami bywa i tak.

Salonik Cathay Pacific The Wing First Class

Po przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa mamy jeszcze sporo czasu, zanim rozpocznie się procedura wejścia na pokład naszego samolotu. Spędzamy go częściowo w terminalu, częściowo zaś w saloniku pierwszej klasy Cathay Pacific – The Wing. Bardzo lubimy to miejsce – jest tu zazwyczaj cicho, spokojnie, wygodnie. Gościom umożliwiono skorzystanie z przestrzeni z serwisem restauracyjnym, z której zawsze ochoczo korzystamy – tutejsze dan-dan noodles są wyśmienite! Jeśli dodamy do tego wspaniałą, szybką i bardzo pomocną pasażerom obsługę to ominięcie tego miejsca byłoby wielką stratą.

Zaglądamy również na chwilę do baru z szampanami, ale naszym prawdziwym celem są kabiny kąpielowe, które umożliwiają nie tylko wzięcie prysznica, czy relaks w wannie, ale też wygodny odpoczynek na przestronnej leżance, a to wszystko w ramach jednego pomieszczenia, które otrzymujemy na wyłączność. Świetny pomysł, jeszcze lepsze wykonanie.

Przed startem

Na niespełna dwa kwadranse przed rozpoczęciem boardingu opuszczamy przytulną kabinę kąpielową i udajemy się w kierunku naszego gate’u. Na miejscu spotykamy sporą już liczbę współpasażerów, w tym młodzieżową drużynę sportową. Jak to na azjatyckich lotniskach bywa – wszystko odbywa się według ustalonego schematu, bez zbędnego tłumu czy przepychania.

Boarding

Dokładnie o godzinie zaznaczonej na kartach pokładowych zaczyna się proces wpuszczania pasażerów na pokład. W pierwszej kolejności zapraszane są osoby wymagające dodatkowego czasu, bądź pomocy, a następnie pasażerowie klasy biznes.

Dla osób podróżujących w przedniej cześci samolotu uruchomiono możliwość wejścia na pokład drzwiami 1L, pozostali pasażerowie kierowani są do drzwi 2L.

Fotele klasy biznes w Airbus A350-900

Zanim na pokład wejdą wszyscy pasażerowie, mamy chwilę, aby przyjrzeć się kabinie i fotelom. W Airbusie A350-900 znajdują się dwie kabiny klasy biznes – pierwsza, bliżej dziobu, oraz druga, mniejsza, zlokalizowana zaraz za drzwiami 2L. Nam udało się otrzymać miejsca w pierwszym rzędzie (bulkhead) mniejszej kabiny. Dzięki temu, nasze podnóżki są nieco szersze niż w kolejnych miejscach, choć sam fotel jest dokładnie taki sam.

Miejsca są przygotowane dla pasażerów zawczasu. Na podnóżkach umieszczono w wygodnych torbach pościel. Na blacie konsoli każdy z pasażerów znalazł drukowane menu wraz z zawieszką śniadaniową. W schowkach na wysokości głowy umieszczono kosmetyczki podróżne, słuchawki oraz butelkę wody.

Same fotele są wygodne, rozkładają się oczywiście do pozycji poziomej, umożliwiając dzięki temu spokojny odpoczynek i sen. Główne elementy sterujące znajdują się nieco wyżej, co wyśmienicie wpływa na ergonomię tego miejsca – trudno tu o przestawienie położenia fotela, bądź przypadkowe uruchomienie innych funkcji, co zdarza się, kiedy sterowanie znajduje się na blacie, lub szczególnie na jego krawędzi.

Ilość miejsca na prywatne przedmioty w szafce jest wystarczająca, dodatkowo znaleźć tam można lusterko, które przydaje się do wstępnych oględzin naszego wyglądu po przebudzeniu.

Zadbano też o zachowanie odrobiny prywatności – od strony przejścia fotel posiada dodatkowy element na wysokości głowy, który przesłania nieco kontakt ze światem zewnętrznym. Nie jest to oczywiście zastępstwo modnych w ostatnim czasie kabin z fotelami z przesuwanymi drzwiami. Jako, że fotele w środkowym rzędzie skierowane są do siebie, łącząc się funkcjonalnie na wysokości podnóżka – i w tym miejscu zadbano o symboliczną, acz stosowną i wygodną przegrodę chroniącą przed przypadkowym stykaniem się stopami potencjalnie obcych sobie pasażerów.

Serwis przed startem

Po wejściu na pokład pierwszej fali gości, Załoga pokładowa wykorzystuje każdą chwilę, kiedy w przejściach nie ma tłumów, aby podać pasażerom klasy biznes napoje powitalne. W ofercie mamy standardowy zestaw wody, soku pomarańczowego, oraz wina musującego.

Zaraz potem rozpoczyna się serwis z gorącymi, wilgotnymi ręczniczkami. Stewardesy dosłownie biegają po pokładzie, starając się zrealizować pełen scenariusz serwisowy, nie powodując przy tym opóźnienia w wylocie samolotu.

Kiedy ruch przy wejściach maleje po raz kolejny, Załoga rozpoczyna zbieranie zamówień na posiłek serwowany po starcie. Stewardesy oferują nie tylko pomoc przy wyborze dań, ale też szerszy ich opis, jeśli któraś z informacji z menu jest niejasna lub niezrozumiała. Część pasażerów zdaje się również na rekomendacje pomagających im Członków Załogi pokładowej.

Po zebraniu zamówień na posiłek kabina przygotowywana jest do wypchnięcia ze stanowiska kontaktowego. Z głośników słyszymy głos Service Managera, który wita gości na pokładzie, oraz opisuje przebieg całego lotu wraz z trasą, czasem, informacjami na temat serwisu w poszczególnych klasach.

Chwilę później na monitorach rozpoczyna się instrukcja bezpieczeństwa.

W powietrze wzbijamy się chwilę po północy.

Sygnalizacja „zapiąć pasy” zostaje wyłączona niecały kwadrans później. To również sygnał dla Załogi, która w iście imponującym tempie rozpoczyna przygotowania do serwisu.

Serwis po starcie

Jeszcze przed godziną pierwszą w nocy czasu hongkońskiego na stolikach pasażerów klasy biznes lądują obrusiki, a chwilę później, na tacach, z galley, pierwsi pasażerowie otrzymują swoje dania.

Sposób serwowania jest dziwny – najpierw swoje jedzenie dostają pasażerowie rzędów pod oknami (A, K), po nich zaś pasażerowie kolejnej kabiny – premium economy. Dopiero w następnej kolejności obsłużeni zostają pasażerowie środkowych rzędów klasy biznes.

My zdecydowaliśmy się na zupkę z makaronem i pierożkami z krewetkami i wieprzowiną, które okazały się wyśmienitym wyborem – aromatyczna zupa ze sprężystym makaronem i wypełnionymi smakiem pierożkami była świetnym sposobem na pożegnanie się z Hong Kongkiem.

Dodatkowo, po podaniu posiłku załoga oferowała gościom pieczywo z koszyczka. Kawałek, który wybraliśmy okazał się bardzo świeży i przyjemny w smaku. Dodatek masła, podanego w idealnej do smarowania temperaturze tylko wzmagał te przyjemne doznania.

Uzupełnieniem naszego posiłku była podawana na ciepło hongkońska herbata – z mlekiem i przyprawami. Wyśmienita!

Świetny, szybki serwis to powtarzający się jak mantra element lotu na pokładzie Cathay Pacific. Nie inaczej było i tym razem – od podania jedzenia do zebrania naczyń upłynęło jedynie dawdzieścia minut. Na zakończenie posiłku otrzymujemy czekoladową pralinę, oraz propozycję podania deseru. W tym miejscu prosimy o chwilę wytchnienia – potrzebujemy czasu dla siebie, aby dobrze zapamiętać smak poprzedniego dania.

Kiedy zamawiamy desery, Stewardesa sugeruje, abyśmy już w tym momencie wypełnili specjalną kartę z wyborem opcji śniadaniowych, podobną do tych spotykanych w pokojach hotelowych.

Z opcji deserowych, do gustu przypadł nam puding z mango i pomelo. Świetne było również ciastko z figą – podobne do typowych chińskich mooncake – gęste, intensywne, zbite, w towarzystwie dojrzałej, soczystej, mięciutkiej figi. No i lody. Któż nie lubi lodów?! Te podawane przez Cathay Pacific na pokładzie, oprócz świetnego smaku charakteryzowały się tym, że podano je w odpowiedniej temperaturze, umożliwiającej natychmiastową konsumpcję.

Chwilę po zakończonym przez nas posiłku światło w kabinie zostaje wygaszone i większość pasażerów układa się do snu.

Serwis w trakcie lotu

Zgodnie z informacjami zawartymi w menu, w czasie lotu pasażerowie mogą zamówić kilka dań z karty, oraz cieszyć się przekąskami. Zwyczajowo, w większości linii lotniczych, przekąski ustawione są w którejś z kuchni pokładowych, lub ewentualnie, jeśli miejsce na to pozwala, w kabinie klasy biznes.

Po kilkugodzinnej drzemce, przyszła nam ochota na coś na ząb. W poszukiwaniu tego „czegoś” wyruszyliśmy na łowy do galley. W tej przy drzwiach 2L było ciemno i żadnego żywego ducha. W tej przy kabinie pilotów zastaliśmy za to dwie przemiłe Stewardessy, które poinformowały nas, że do naszej dyspozycji, poza daniami z karty jest jeszcze słodki popcorn i lody – o smaku truskawkowym, bądź crème brûlée.

Postawieni przed tak trudnym wyborem zdecydowaliśmy się zamówić bułeczkę bao – jak nas ostrzeżono, jej przygotowanie zajmie około kwadransa, popcorn i chipsy. Całość uzupełniliśmy jednym z najlepszych napoi pokładowych jakie przyszło nam spróbować – koktajlu Cathay Delight.

I rzeczywiście, po niecałych piętnastu minutach na naszych stolikach wylądowały zamówione przekąski.

Bao otrzymujemy w towarzystwie chrupiącej sałatki z kapusty i całej gamy warzyw włożonych w „bułkę”. Jest to potrawa bardzo smaczna, aromatyczna i przyjemna w jedzeniu.

Lody po raz kolejny podane są w odpowiedniej temperaturze, co wbrew pozorom, nie jest częstym zjawiskiem na pokładach samolotów.

Popcorn jest słodki i miękki. Chipsy jak chipsy.

Serwis przed lądowaniem

Na nieco mniej niż dwie godziny przed lądowaniem rozpoczyna się serwis, który umownie nazwiemy śniadaniowym. Światło w kabinie zostaje powoli rozjaśnione, a pasażerom serwowane są pierwsze napoje.

Co znaczące, serwis nie jest wykonywany mechanicznie, zgodnie z układem siedzeń. Uważna załoga kabinowa dyskretnie obserwuje pasażerów, którzy po przebudzeniu są gotowi na śniadanie, uzgadniają z nimi porę jego podania, a później, po rozłożeniu obrusika, przynoszą tace z zamówionymi elementami prosto z galley.

My decydujemy się na tosta z chlebka bananowego z ricottą i dodatkami. Oprócz tego, do głównej pozycji dostajemy kapustę, co nas nieco dziwi, ale po jej zjedzeniu, w dziwny sposób pasuje nam ona do tego dania.

Gwiazdą śniadania są jednak owoce – podane w idealnej temperaturze – są chłodne, ale nie zimne. Najważniejsze jednak, że są one niebywale wręcz soczyste, oraz jędrne, niemal chrupiące. Bardzo dawno nie spotkaliśmy tak pysznych owoców na pokładzie samolotu, i to na zakończenie rejsu. Gdyby tylko inne linie tak potrafiły.

Po skończonym śniadaniu Szef pokładu odwiedza każdego z gości, zagadując o wrażenia z podróży, przy okazji wręczając pasażerom dodatkowe butelki wody Evian.

Podczas śniadania, a w zasadzie po jego zakończeniu jesteśmy też świadkami niebywałej wręcz sceny z udziałem jednak z pasażerek podróżującej w „naszej” kabinie.

Do lądowania pozostało nam mniej niż pół godziny. Pasażerka dopiero się budzi, na widok czego jedna ze Stewardes, mimo tak późnej pory biegnie w jej kierunku z tacą ze śniadaniem. Nie rozumiemy wymienianych między nimi komunikatów w języku chińskim, ale z zachowania obu pań można wywnioskować, że pasażerka ma pretensje do Stewardessy, że próbuje jej podać posiłek, zanim ta się nań przygotuje po przebudzeniu. Zachowanie pasażerki jest opryskliwe i absurdalne w zaistniałej sytuacji – do lądowania pozostało raptem dwadzieścia minut. Pasażerka wzywa Szefa pokładu i najwyraźniej skarży się na Stewardessę, która dodatkowo, po odniesieniu tacy z posiłkiem do kuchni, próbowała pomóc pasażerce z ogarnięciem jej rzeczy i pościeli. Po kilku minutach ze zniecierpliwioną miną pasażerka wręcz żąda dostarczenia śniadania właśnie teraz! Niewiarygodne, ale załoga kabinowa podaje jej tacę z jedzeniem. Ta rusza kilkurotnie łyżką w miseczce z congee, wypija łyk napoju i po raz kolejny ze skwaszoną miną oczekuje, żeby pozostałości po posiłku zniknęły z jej stolika natychmiast!

Widząca to Stewardessa po raz kolejny dosłownie biegnie do pasażerki i zabiera tacę. My na całą sytuację patrzymy z otwartymi ustami – do lądowania pozostało jedenaście minut.

System rozrywki, amenity kit, internet, toalety

Do dyspozycji pasażerów pozostaje system rozrywki pokładowej, czyli IFE. Zawartość biblioteki jest spora, ale większość to pozycje azjatyckie, głównie chińskie. Brak tu najnowszych hitów światowego kina. Kiedy już udaje nam się znaleźć pozycję, która nas interesuje, okazuje się, że wszystkie filmy poprzedzane są niemal trzyminutowym blokiem reklamowym! Co prawda da się je „przewinąć” włączając ośmiokrotną prędkość odtwarzania, ale mimo wszystko skutecznie zniechęca nas to do dalszego poszukiwania czegoś do oglądania. Ostatecznie i tak włączamy naszą ulubioną pozycję w większości systemów IFE – mapę naszego lotu.

Kosmetyczki podróżne (amenity kit), jak zaznaczyliśmy na wstępie, czekają na pasażerów w schowkach przy fotelach. Nie ma tu wersji damskich i męskich zestawów. Sama zawartość opakowania jest raczej podstawowa i mało zaskakująca – maska na oczy, szczoteczka do zębów z pastą, oraz kilka kosmetyków marki Bamford, którą to marką sygnowana jest sama kosmetyczka.

Na pokładach samolotów Airbus A350-900 Cathay Pacific umożliwia gościom dostęp do internetu – odpowiednie pakiety można wykupić na pokładzie, bądź skorzystać oferty któregoś z partnerów przewoźnika w zakresie transmisji danych.

Ciekawostką dla części miłośników latania może być fakt, że przednie toalety w samolocie Airbus A350-900 posiadają okna. Jest to rzadko spotykana obecnie atrakcja, stąd nasza wzmianka o niej.

Lądowanie w Zurychu

Na lotnisku ZRH lądujemy w zimny, mokry poranek, jako jedna z pierwszych maszyn tego dnia, niemal o świcie. Droga do terminalu jest krótka, podobnie jak czas podłączenia lotniskowego rękawa. Po kilku minutach pasżerowie mogą opuścić pokład. Prosto z terminala w części E lotniska przejeżdżamy kolejką do strefy Schengen i tam oczekujemy na kolejny lot w saloniku SWISS Alpine Lounge.

Podsumowanie

Lot powrotny do Europy na pokładzie Airbusa A350-900 Cathay Pacific był dla nas niespodziewaną zmianą w stosunku do planowanego Finnair’a. Nie była to nasza pierwsza przygoda z linią z Hong Kongu, niemniej, po raz pierwszy podróżowaliśmy z nimi na dalekim dystansie w klasie biznes. Nasze niezapomniane doświadczenie z lotu w klasie pierwszej CX’a opisywaliśmy już wcześniej. Podróż w klasie biznes upewniła nas jedynie, że jakość oferowana przez tego przewoźnika wybija się ponad przeciętność niezależnie od klasy podróży.

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×

Polub nas na Facebooku!