- Inne teksty z tej podróży:
Moglibyśmy zacząć ten tekst od tego, że mieliśmy saudyjskimi liniami lecieć już dawno, ale zamknięcie świata i tak dalej. Tym razem jednak rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę w sprawie tego lotu jest to, że jest on przykładem sporych popandemicznych zmian w sposobie planowania wyjazdów – w tym naszych własnych.
Zazwyczaj tego typu wyjazdy mają u nas długi „lead time”. Pojawia się oferta, kupujemy bilety na wiele miesięcy w przód, a potem zbieramy się za planowanie szczegółów wyprawy, co jest dla nas radością samą w sobie.
W tym przypadku jest jednak inaczej. Od dźwięku wpadających do naszych skrzynek mailowych etixów do wylotu mija zaledwie kilka tygodni.
Los chciał, że portem wylotu dla głównej części podróży jest Amsterdam – lotnisko Schiphol nie ma ostatnimi czasy dobrej prasy, a ciągnące się kilometrami kolejki do kontroli bezpieczeństwa stają się nową ikoną tego miejsca.
Los chciał, że dzięki kilku czynnikom – stosunkowo wczesnej porze wylotu, biletom w klasie biznes i rozpoczęciu podróży w środku tygodnia – nie jest nam dane wpaść w wir absurdów jakim stało się główne lotnisko Amsterdamu i traum jakie funduje swoim gościom.
Nie unikamy jednak innego koszmaru podróżnych – fatalnej jakości noclegu podczas przesiadki. Do dziś plujemy sobie w brodę, że daliśmy się skusić ofercie ibis Schiphol Amsterdam Airport. O swoich przeżyciach w tym miejscu pisaliśmy szerzej w naszych mediach społecznościowych:
Kiedy wreszcie trafiamy na lotnisko w dniu rozpoczęcia podróży, jesteśmy nieco zaniepokojeni informacjami, które znajdujemy w oficjalnym serwisie lotniska. Wskazują one, że ruch na lotnisku będzie bardzo duży, należy spodziewać się długich kolejek, o których od jakiegoś czasu trąbią media.
Lot Amsterdam – Jeddah
Linie: SAUDIA
Lot: SV 216
Trasa: AMS – JED
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 15.55 – 22.40
Długość lotu: 5 godzin 45 minut
Check-in
Na szczęście o tej porze nie ma jeszcze kolejek na zewnątrz terminalu. Kolejną świetną wiadomością jest ta, że udało nam się dotrzeć na lotnisko zanim jeszcze oficjalnie otwierają się stanowiska odprawy Saudii. Obsłudze nie przeszkadza to jednak w przyjęciu naszego bagażu rejestrowanego, oraz wydaniu kart pokładowych na oba loty – ten do Jeddy, oraz kolejny, do Dubaju.
W pewnym momencie dociera do nas irracjonalność sytuacji – cieszymy się, że mamy nieco więcej czasu, aby postać w kolejce do odprawy bezpieczeństwa! W rozgardiaszu tego dnia nie zauważamy nawet, że linia lotnicza jakiś czas temu przysłała nam SMSy z kodami dostępu do internetu w czasie poszczególnych lotów – zupełnie się tego nie spodziewaliśmy.
Póki co jednak wracamy na ziemię i mkniemy do punktu kontroli bezpieczeństwa. Dzięki najwyższemu statusowi w ramach SkyTeam – Elite Plus, oraz biletom na lot w klasie biznes udaje nam się nieco skrócić kolejkę – korzystamy z oferowanej w Amsterdamie priorytetowej ścieżki. Mimo wszystko, nawet z tym udogodnieniem, czas oczekiwania na kontrolę to kilkanaście minut.
Im bardziej zbliżamy się do stanowiska kontroli, tym bardziej docierają do nas kolejne absurdy naszego doświadczenia. Po pierwsze – połowa stanowisk jest wyłączona z użytku. Drugą, jeszcze bardziej kuriozalną sprawą jest fakt, że lotnisko w Amsterdamie posiada bardzo nowoczesne skanery, pozwalające pasażerom nie tylko na niewyjmowanie czegokolwiek z bagażu w czasie kontroli. Podróżni mogą tu też przez kontrolę bezpieczeństwa przenosić duże pojemniki z płynami. Niestety, przez wiele lat zostaliśmy, jako pasażerowie wytresowani w ten sposób, że dla przyspieszenia formalności, wyciągamy komputery i płyny zapakowane w przezroczyste worki zanim nadejdzie nasza kolej na kontrolę. Wiele lotnisk zatrudnia pracowników, którzy instruują podróżnych, aby tak właśnie się zachowywali. Na lotnisku w Amsterdamie, w kontrze, zatrudnia się osoby, które tłumaczą nam, że nie powinniśmy wyciągać niczego, nie ma też potrzeby nerwowego opróżniania butelek z napojami – technika potrafi sobie już z tym radzić. Miejmy nadzieję, że zgodnie z zapowiedziami, wiele europejskich lotnisk wdroży odpowiednie urządzenia i procedury w bieżącym lub przyszłym roku!
Po bezproblemowej kontroli bagaży możemy udać się do automatycznej kontroli paszportowej (ABC), a później do saloniku biznesowego KLM 52 w strefie non-Schengen.
Sam salonik odwiedzaliśmy już wielokrotnie. Mimo zachwytów wielu osób, nam nie przypadł on do gustu – zawsze jest bardzo zatłoczony, wiele elementów oferty jest zawsze niedostępnych, a niezbyt liczna obsługa nie radzi sobie z bieżącym utrzymaniem czystości w lounge’u.
Boarding
Zakładając spory zapas czasu, udajemy się do bramki, z której odlatywać ma nasz samolot. Jakie jest nasze zdziwienie, gdy docieramy na miejsce, w którym proces wpuszczania pasażerów na pokład już się rozpoczął, ze sporym wyprzedzeniem.
Po raz kolejny korzystamy z przywilejów dla pasażerów klasy biznes i wchodzimy na pokład szybką ścieżką.
Fotele klasy biznes w Boeing B787
Kabina klasy biznes na pokładzie Boeinga 787 Dreamliner w wersji średniej (9) utrzymana jest w jasnych, stonowanych barwach. Układ siedzeń w jodełkę wynikający z użycia znanych i lubianych foteli B/E Aerospace Super Diamond należy do naszych ulubionych – umożliwia zarówno wygodne podróże indywidualne na miejscach przy oknach, jak i nieco łatwiejszą komunikację dla osób siedzących w środkowej części kabiny.
Dużo wygodnych schowków, indywidualne nawiewy, gniazdko do ładowania sprzętów elektronicznych, przydatny blat konsoli po prawej bądź lewej stronie od fotela – zależnie od tego, przy której burcie usiądziemy – porządny standard komfortowej, nowoczesnej kabiny tej klasy.
Dodatkowo, fotele przygotowane są dla pasażerów z wyprzedzeniem – poduszka, słuchawki, woda, menu – wszystko jak należy.
Serwis przed startem
Skomplikowana choreografia obsługi gościa w klasie biznes na pokładzie samolotu Saudii rozpoczyna się od samego wejścia. Po skierowaniu nas na właściwe miejsca i proaktywnej ofercie pomocy w ulokowaniu bagażu w schowkach nad głową – czego nie robi już chyba żadna ze znanych nam linii lotniczych – Stewardesa daje nam chwilę na rozgoszczenie się w fotelu i zapoznanie z nim. Po krótkiej chwili podchodzi, przedstawia się, wita pasażerów indywidualnie, z nazwiska i proponuje wybór napoju. W większości linii w tym miejscu pojawia się taca z szeregiem możliwych do wyboru opcji. W przypadku Saudii padają co prawda przykłady możliwych do zamówienia pozycji, z których najbardziej interesującą wydaje nam się smoothie na bazie daktyli i orzechów, niemniej, jak przekonamy się podczas kolejnych lotów w tej podróży – to jedynie sugestie. Jeśli mamy ochotę na napój, który został załadowany przez katering na pokład – nie będzie problemu z jego uzyskaniem na tym etapie podróży. Zamówione smoothie dostajemy za kilkadziesiąt sekund, przyniesione i podane indywidualnie – wprost z galley do gościa.
Chwilę po wyborze napoi, kolejny Członek załogi pokładowej odwiedza pasażerów, rozdając kosmetyczki podróżne (amenity kits) – osobne dla Pań i Panów.
Nie zmniejszając tempa, kolejna osoba pyta, czy mamy ochotę na jeszcze coś do picia, a za nią już kolejna roznosi zestawy higieniczne z maseczkami i odkażającymi chusteczkami.
Ale to nie koniec – na gości czeka też tradycyjny serwis kawowy – najpierw gościom serwowane są daktyle, a później, w małych czarkach, nalewana na miejscu aromatyczna arabska kawa z kardamonem. Gdyby komuś było mało, pasażerom oferowane są dolewki oraz dodatkowe porcje daktyli.
Kiedy samolot wypychany jest ze stanowiska postojowego, załoga zbiera od pasażerów naczynia. Równocześnie, na monitorach systemu rozrywki pokładowej (IFE) rozpoczyna się seria prezentacji na temat bezpieczeństwa w kilku językach, w tym w języku migowym.
Kiedy docieramy do progu pasa startowego, w systemie rozpoczyna się tradycyjna arabska modlitwa za szczęście i powodzenie podróży, po zakończeniu której odrywamy się od płyty lotniska i rozpoczynamy lot w kierunku Królestwa Arabii Saudyjskiej.
Serwis po starcie
Krótko po wyłączeniu sygnalizacji „zapiąć pasy” Stewardesy ruszyły w kierunku pasażerów, zbierając zamówienia na mający się rozpocząć niebawem posiłek. Jako, że menu czekało na każdego z gości od samego początku lotu, mieliśmy wystarczająco dużo czas, aby spokojnie zapoznać się z dostępnymi propozycjami. Warto w tym miejscu zauważyć, że serwis w klasie biznes na pokładach Saudii wykonywany jest w formule „on demand”, pozwalającej zamówić posiłek na niemal dowolną porę lotu. Nie musimy więc pałaszować swoich przystawek, dań głównych i deserów jednocześnie z innymi pasażerami, możemy zostawić to na pasujący nam moment.
Decydujemy się na jedzenie od razu, aby resztę lotu przeznaczyć na wypoczynek. W ramach przystawek zamawiamy łososia z sałatką ziemniaczaną oraz arabskie mezze z hummusem, pieczywem z serem, sałatką i serkiem. Jako dania główne spróbujemy ryby oraz jagnięciny. Na deser ciastko cytrynowe, ciasto z orzechów pecan i daktyli, oraz świeże owoce.
Zanim rozpocznie się główny serwis, otrzymujemy pierwsze zamówione napoje oraz przekąski w postaci orzeszków i koreczków serowych.
Po przekąsce na naszych stolikach lądują granatowe obrusiki, a na nich skrupulatnie układane są kolejne elementy zastawy i dania, przynoszone indywidualnie dla każdego z pasażerów z samolotowej kuchni (galley).
Przystawka składająca się z mniejszych dań kuchni arabskiej jest pyszna, aromatyczna, świetnie reprezentująca smaki naszej lokalizacji przesiadkowej w każdym z elementów. Na szczególną pochwałę zasługuje pieczywo z serem w środku – podane na ciepło, chrupiące, miękkie, puszyste, ale nie „rozdmuchane” – po prostu wyśmienite.
Podobnie ma się sprawa z łososiem w towarzystwie warzyw i sałatki ziemniaczanej – pysznie przyprawione i atrakcyjnie podane danie.
Wyraźne, przyjemne dla nas aromaty to 'leitmotif’ oferty gastronomicznej Saudii – na tym i innych lotach. Jagnięcina z ryżem jest wręcz boska, rozpływa się w ustach niczym masło. Inaczej jest w przypadku dania z rybą – ta okazuje się nieco wysuszona.
Sprawę zamykają desery – przyjemnie, w naturalny sposób kwaśne ciastko cytrynowe, zaskakująco świeże i soczyste owoce, oraz tradycyjne ciasto z daktyli i orzechów, które wzbogacono o nuty korzenne, w których łatwo odnajdujemy kardamon, cynamon, wanilię i nutę nieco pikantnej przyprawy – może pieprzu? W każdym razie feeria doznań dla kubków smakowych zafundowana przez ten element deseru jest wręcz trudna do opisania.
W czasie całego posiłku, Stewardesy, pomimo serwowania dań innym pasażerom bardzo uważnie przyglądały się stolikom wszystkich gości – napoje były uzupełniane proaktywnie w czasie posiłku, a naczynia po skończonym jedzeniu znikały ze stolików w moment po spożyciu ostatnich kęsów. Obsługa na najwyższym poziomie!
Po skończonym posiłku Załoga proponuje gorące napoje, które podawane są wraz z dodatkowym deserem – czekoladką!
Uzupełnieniem zakończenia tej podniebnej uczty jest także serwis z gorącymi, wilgotnymi ręczniczkami.
Resztę lotu spędzamy na odpoczynku, konsumpcji zawartości systemu rozrywki oraz tym, co lubimy najbardziej, czyli gapieniu się przez okno samolotu.
Załoga co jakiś czas zagląda do kabiny pasażerskiej, a poproszona przez nas o dodatkowe napoje, podaje je nam niemal natychmiast.
System rozrywki, dostęp do internetu, amenity kit
IFE na pokładach Saudii nie jest może tak bogate jak Emirates ICE, ale zawiera wystarczającą liczbę nowych pozycji, aby zająć nam kilka godzin podczas lotu z Amsterdamu do Jeddah. Dużą część katalogu, co zrozumiałe, stanowią pozycje z krajów arabskich. Niestety, brak tu na pokładzie w miarę nowego samolotu podglądu z kamerek zamontowanych na kadłubie samolotu.
Interesująco wygląda sprawa internetu. Oprócz standardowej oferty, pasażerowie mają do dyspozycji możliwość skorzystania z darmowych rozmów poprzez kilka komunikatorów testowych. Jeśli jednak skorzystamy z kodów, które otrzymaliśmy wcześniej SMSem, mamy do dyspozycji oszałamiający pakiet 10MB danych, których wykorzystanie uniemożliwia z kolei przełączenie się na pakiet bezpłatnych komunikatorów. Trochę to nieintuicyjne, ale po pierwszym locie wiemy już, że oferta internetu zawarta w cenie biletu nie wystarcza na wiele.
Saudia na dłuższych lotach rozdaje swoim gościom kosmetyczki podróżne (amenity kit) zawierające podstawowe produkty przydatne w zachowaniu dobrego samopoczucia i higieny „w trasie”. Gadget sygnowany marką Missoni występuje w dwóch wersjach – czerwono-wiśniowej damskiej, oraz granatowej męskiej. Obie kosmetyczki zawierają opaskę na oczy, skarpety, krem do rąk, pomadkę do ust, szczoteczkę do zębów wraz z pastą, oraz zatyczki do uszu. W damskiej znajdziemy również szczotkę do włosów oraz lusterko, w męskiej zaś grzebień i chusteczkę do czyszczenia okularów. Zarówno opakowanie jak i produkty w nim zawarte robią dobre wrażenie – w żadnym wypadku nie można ich nazwać tanią zapchajdziurą.
Lądowanie w Jeddah
Na nieco ponad pół godziny przed planowanym lądowaniem z głośników rozlega się głos Kapitana, który przekazuje pasażerom najważniejsze informacje na temat naszego lotu i pogody na lotnisku docelowym. Załoga rozpoczyna przygotowania kabiny, zbierając naczynia, koce, poduszki.
Widząc naszą niedokończoną herbatę miętową, Stewardesa proponuje, że zabierze porcelanowy kubek, ale jego zawartość przeleje nam do jego papierowego odpowiednika, albo zaparzy w takowym zupełnie nową, abyśmy mogli dalej cieszyć się napojem – wyśmienite podejście, z którym mimo wielu lotów na koncie, spotykamy się po raz pierwszy. Brawo!
Na lotnisku w Jeddah lądujemy kilka minut przed czasem rozkładowym. Dodatkowe kilka minut nadrabiamy długo kołując w kierunku terminala.
Załoga pilnuje, aby w pierwszej kolejności pokład opuścili w komfortowych warunkach pasażerowie klasy biznes.
Witamy w Królestwie Arabii Saudyjskiej!
Lot Jeddah – Dubaj
Linie: SAUDIA
Lot: SV 590
Trasa: JED – DXB
Samolot: Airbus A320
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 00.45 – 04.35
Długość lotu: 2 godziny 50 minut
Transfer w Jeddah
Przesiadka w Jeddzie jest dość prosta – droga w kierunku, w którym zmierzamy jest dobrze oznaczona, choć korytarze lotniska są zaskakująco opustoszałe. Dotarcie do głównej rotundy portu wymaga przejścia dodatkowej kontroli bezpieczeństwa. Tu warto zwrócić uwagę, że osobna linia kontroli przeznaczona jest tu dla Pań, a zupełnie inna dla Panów. Jeśli więc będziecie podróżować w grupach mieszanych, warto to wziąć pod uwagę i odpowiednio się przygotować. Pro-tip dla Panów – nie próbujcie korzystać z faktu, że ścieżka kontroli dla kobiet jest zazwyczaj krótsza. Szybko zostaniecie przywróceni do właściwej kolejki, pod czujnym okiem arabskich strażników.
W naszym przypadku cała procedura wydaje się bardziej formalnością niż poważnym przedsięwzięciem – w ciągu zaledwie dwudziestu minut udaje nam się dotrzeć z pokładu samolotu do Alfursan Business Class Lounge Saudii.
Boarding
W kierunku bramki boardingowej wyruszamy znów ze sporym zapasem czasu przed planowym rozpoczęciem wejścia na pokład. Wiadomość o rozpoczęciu boardingu z niemal kwadransem wyprzedzenia dociera na nasze telefony na długo zanim znajdziemy się przy gate’cie. Po raz kolejny korzystamy z uprawnień pasażerów klasy biznes i wchodzimy do klimatyzowanego jetbridge’a z pominięciem kolejki.
Fotele klasy biznes w Airbus A320
Krótki lot do Dubaju odbędziemy na pokładzie wąskokadłubowego Airbusa A320. Kabina klasy biznes w układzie 2-2 składa się z trzech rzędów dedykowanych foteli, na których czekają już na nas butelki z wodą, zestawy higieniczne oraz menu.
Same fotele są wygodne i nowoczesne. Od strony konsoli centralnej posiadają niewielką wnękę, którą uznać można za schowek na rzeczy prywatne. Znajdziemy w nim również pilot do systemu rozrywki pokładowej (IFE), oraz gniazda ładowania i port słuchawek. Wygodny zagłówek, mechaniczne sterowanie pochyleniem fotela oraz stolik schowany w podłokietniku uzupełniają obraz miejsca, w którym przyjdzie nam spędzić kolejne niespełna trzy godziny.
Serwis przed startem
Po zajęciu miejsc i rozgoszczeniu, rozpoczyna się serwis, który ku naszemu zdziwieniu, oprócz rozdawania kosmetyczek podróżnych (amenity kit), którego Saudia nie praktykuje na krótkich lotach, wygląda identycznie jak na poprzednim, dłuższym locie w samolocie szerokokadłubowym. Jest więc propozycja napoju powitalnego, podawanego indywidualnie każdemu pasażerowi, jest też serwis kawowy i daktylowy, z repetą. Wszystko miło, sprawnie i profesjonalnie z równoczesnym przygotowaniem samolotu do wylotu.
Serwis po starcie
Również przygotowanie do startu, instrukcja bezpieczeństwa i przedstartowa modlitwa wyglądają niemal identycznie jak na poprzednim locie – z tą jednak różnicą, że teraz samolot jest nieco mniejszy, w ślad za czym podążają mniejsze ekrany i temu podobne detale.
Po starcie wyłączeniu sygnalizacji „zapiąć pasy” znów zaczyna się skomplikowana, ale sprawna i zgrabna choreografia związana z serwisem posiłku. Na początek zbierane są zamówienia – spróbujemy obu dostępnych pozycji.
Tym razem, zamiast indywidualnego serwisu bezpośrednio na stolik gości (tak linia oficjalnie adresuje pasażerów), całość jedzenia dostarczana jest na jednej tacy, prosto z galley, włącznie z obrusikiem, który jest pierwszą rzeczą, która na tacy wylądowała.
Zacznijmy od rzeczy najprostszej – sałatka nie jest niczym nadzwyczajnym, nie jest też problemem, jak to ma miejsce w wielu liniach lotniczych – warzywa, szczególnie sałaty są świeże i jędrne, a miłym akcentem okazuje się być aromatyczny kawałek orzecha włoskiego.
Drobiowe biryani to danie, które „chodziło” za nami już od jakiegoś czasu. Niby to tylko kawałek mięsa, ryż, przyprawy i temperatura. Mimo wszystko, bardzo lubimy tę podstawę arabskiej kuchni w regionie i trudno nam znaleźć jego porządną wersję poza tutejszą okolicą. Tym bardziej cieszymy się, że wersja serwowana przez Saudię jest dokładnie taka jak lubimy – pożywna, dobrze doprawiona, zahaczająca odrobinę o pikantność.
Naszą aprobatę uzyskuje też makaron, który przygotowany jest, co zaskakuje na pokładzie samolotu, dokładnie tak jak należy – al dente. Dodatek kwaśno-słodkiego sosu na bazie pomidorów, oraz sporej ilości owoców morza stanowi doskonałe wykończenie podstawy, jaką jest pasta.
Na tym etapie warto wspomnieć już chyba o ważnej cesze kateringu Saudii – dania są ogromne, syte i wyśmienicie przyrządzone technicznie jak na jedzenie w samolocie (no, może poza drobną wtopą z rybą na locie z Amsterdamu). Wydaje się, że nie ma szans, aby ktokolwiek zszedł z pokładu głodny.
Serwowane na deser ciastko kokosowe jest idealnym zakończeniem posiłku – niezbyt słodkie, z silnym, ale nie przytłaczającym aromatem kokosa, gładkie i śmietanowe w strukturze.
Jeśli mielibyśmy zgłaszać uwagi do serwisu, to jedynym co nam przychodzi do głów jest niezgodność faktu podania masła w „zestawie obowiązkowym” z brakiem pieczywa serwowanego na tym locie. Trochę szkoda zmarnowanego nabiału, z drugiej jednak strony, obfitość dań praktycznie wyklucza możliwość zmieszczenia w brzuszkach czegokolwiek więcej.
Załoga jest tak sprawna, że cała kabina otrzymuje swoje dania w trymiga, a od czasu podania do momentu odbioru naczyń nie upływa nawet pół godziny! Okazuje się zatem, że na stosunkowo krótkim locie mamy czas nie tylko na wyśmienity posiłek, ale również chwilę odpoczynku.
System rozrywki, dostęp do internetu
Zarówno system rozrywki pokładowej (IFE) jak i dostęp do internetu działają i oferują dokładnie te same możliwości co na poprzednim locie, w Dreamlinerze. Jedyna różnica polega na wielkości ekranu IFE, co jest zrozumiałe, ze względu na różnice w wielkościach maszyn, którymi lecimy.
Lądowanie w Dubaju
Na około pół godziny przed lądowaniem w kabinie rozpoczyna się ruch – zbierane są ostatnie naczynia, podawane ostatnie napoje, pasażerowie proszeni są o przywrócenie swoich foteli do pozycji pionowej.
Koła naszego samolotu dotykają pasa na lotnisku w Emiratach Arabskich w okolicach czasu rozkładowego. Po dokołowaniu do terminala, załoga skrupulatnie dba o to, aby pasażerowie lecący z przodu mogli wygodnie wysiąść w pierwszej kolejności. Witamy w Dubaju!
Lot Dubaj – Jeddah
Linie: SAUDIA
Lot: SV 595
Trasa: DXB – JED
Samolot: Airbus A330
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 23.00 – 00.45 (+1)
Długość lotu: 2 godziny 45 minut
Check-in
Przed lotem powrotnym pojawiamy się na lotnisku DXB niemal trzy godziny przed planowaną godziną startu. Nasz chytry plan to szybka odprawa i „zwiedzanie” znajdującego się tu, jednego z kilku na świecie saloniku SkyTeam, czyli sojuszu lotniczego, którego członkiem jest między innymi Saudia.
Odprawa rzeczywiście jest sprawna, podobnie jak kontrola bezpieczeństwa. Przy okazji dowiadujemy się, że i w Dubaju można przez taką kontrolę przenosić większe pojemniki z płynami bez żadnych problemów.
Pewnym zaskoczeniem zakończyła się nasza krótka wizyta w lounge SkyTeam. Jak poinformowały nas miłe Panie Recepcjonistki, akurat Saudia, jako jedyna linia latająca z lotniska DXB, należąca do SkyTeam, zrezygnowała z zapraszania swoich gości do tego właśnie miejsca. W zamian, zaprasza ich do znajdującego się vis-a-vis saloniku biznesowego Ahlan Business Class Lounge, który znamy już z wcześniejszej podróży, na pokładzie Ukraine International Airlines.
Mieliśmy już okazję bywać w Ahlan’ie, więc próbując zrobić lemoniadę z cytryn, które przyniosło nam życie, postaraliśmy się zwrócić uwagę na zmiany jakie zaszły w tym lounge od czasu naszej recenzji. A jest ich sporo. Część alkoholi została udostępniona gościom do samodzielnego nalewania. Powiększył się też bufet, zmieniając przy okazji sposób serwowania dań z bemarów na przygotowane zawczasu, indywidualne porcje. Ciekawą informacją dla łasuchów będzie fakt, że uruchomiono w końcu maszynę do przygotowywania lodów w stylu włoskim.
Salonik zaczął świadczyć również kilka dodatkowych usług, takich jak masaże, czy wynajem indywidualnych pokoi umożliwiających odpoczynek w nieco bardziej prywatnej atmosferze.
Boarding
Nauczeni historią poprzednich lotów, również i tym razem wyruszyliśmy do gate’u, z którego odlatywać miał nasz samolot ze sporym wyprzedzeniem. Tu również spotkało nas zaskoczenie – tym razem wynikające z tego, że pasażerów zaproszono na pokład dokładnie o wyznaczonym czasie! Pasażerowie klasy biznes mogli skorzystać z drzwi L1, dla reszty gości przygotowano drzwi L2.
Fotele klasy biznes w Airbus A330
W drzwiach samolotu wita nas Magdalena z Macedonii, która będzie dla nas dobrym duchem tego lotu. Od razu, jeszcze przed „oficjalnym” rozpoczęciem jakiegokolwiek serwisu ucinamy sobie dłuższą pogawędkę, po której Magdalena wraca do swojej pracy, a my mamy moment na rozejrzenie się po kabinie.
Tym razem podróżujemy na pokładzie Airbusa A330, w którym fotele w klasie biznes ustawione są w konfiguracji 2-2-2. Udało nam się wybrać miejsca w pierwszym rzędzie, co ma tę niewątpliwą zaletę, że pozostawia pasażerom zdecydowanie więcej miejsca na nogi, niż inne fotele w tej samej kabinie.
Jak większość „podwójnych” siedzeń, również w fotelach na pokładzie saudyjskiego Airbusa pasażerowie nie mogą się cieszyć ani zbyt dużą prywatnością, ani wystarczającą ilością miejsca na rzeczy prywatne. Co prawda mała półeczka na wysokości głowy zdaje egzamin przy fotelu rozłożonym do pozycji łóżka jako miejsce na gadgety typu telefon czy okulary, ale to maksimum jej możliwości.
Serwis przed startem
Człowiek szybko przyzwyczaja się do wygodnych i dobrych rozwiązań – nie inaczej jest z nami w sprawie serwisu przedstartowego Saudii. Napój powitalny, zestaw kosmetyczny, kawa, daktyle – wszystko jak w zegarku. Ze względu na długość, a w zasadzie „krótkość” lotu do stolicy Arabii Saudyjskiej, nie są tym razem rozdawane kosmetyczki podróżne. Czas przed lotem umilają nam nie tylko pyszne napoje i przekąski, ale również Stewardesa Magdalena, które poświęca pasażerom dużo czasu, zabawiając ich rozmową, reklamując przy okazji w sposób dyskretny zalety swojego rodzinnego kraju, polecając gościom ciekawe miejsca do odwiedzenia, potrawy do spróbowania, trunki do wypicia.
Kilka minut po planowym czasie wylotu w głośnikach rozlega się prośba Szefa Pokładu o opuszczenie pokładu przez wszystkie ekipy naziemne i rozpoczyna się ostatnia faza przygotowań do lotu. Kilka minut później nasz samolot zostaje wypchnięty ze stanowiska postojowego, aby po kolejnych kilkudziesięciu znaleźć się na początku kolejki do pasa startowego. Niemal czterdziestominutowe opóźnienie w stosunku do planów jest i tak niezłym wynikiem w czasie, kiedy remontowany jest jeden z głównych pasów lotniska DXB.
Serwis po starcie
Niestety, z niewyjaśnionych powodów załoga nie wygasza oświetlenia w kabinie podczas startu, nie ma więc wielu okazji do zrobienia dobrych fotek znikającego w oddali, błyszczącego feerią świateł Dubaju.
Niemal w momencie wyłączenia sygnalizacji „zapiąć pasy” rozpoczyna się serwis.
Podobnie jak krótkim locie z Jeddy do Dubaju, również i tu jedzenie podawane jest na jednej tacy, podawanej indywidualnie z galley. Menu jest krótkie, więc znów przetestujemy je w kwestii jedzenia w całości.
Tym razem sałatka jest nieco bardziej treściwa – bardzo dobrej jakości świeży ogórek, papryka, pomidor – tak powinien wyglądać standard wszędzie. Drobiowe boukhari, czyli danie pod względem głównych składników przypominające biryani nie zawodzi. Soczyste mięso, aromatyczny ryż, słodki element w postaci rodzynek – jednym słowem palce lizać.
Prawdziwą gwiazdą jest jednak wołowa lasagna, która jest idealna w smaku i konsystencji, składzie i proporcjach. A to wszystko na wysokości dziesięciu tysięcy metrów!
Ciastko czekoladowo – wiśniowe jemy już tylko z rozpędu. Na przepięknie pachnące pieczywo nikt nie znajduje już nawet odrobiny miejsca.
Sprzątanie naczyń po posiłku jest błyskawiczne. Zamawiamy jeszcze tylko gorące napoje i w te pędy układamy się do snu, aby maksymalnie wykorzystać pozostający nam czas lotu.
Ze snu wybudza nas równocześnie włączenie oświetlenia w kabinie oraz turbulencje, które towarzyszyć nam będą niemal do samego touchdownu.
Lądowanie w Jeddah
Lądowanie jest bardzo delikatne, z lekkim opóźnieniem w stosunku do czasu rozkładowego.
Przed opuszczeniem kabiny, Stewardesa Magdalena żegna się ze „swoimi” pasażerami, prosząc ich jednocześnie o szczerą opinie na temat lotu i serwisu. Zaznacza przy tym, że interesują ją nie tylko pochwały, ale też wszystkie uwagi, które pomogą jej i liniom, które reprezentuje jeszcze lepiej dostosować serwis do potrzeb gości. Wyglądała i brzmiała przy tym bardzo szczerze, co biorąc pod uwagę rzadkość występowania podobnych, otwartych postaw w kwestii komentarzy na temat własnej pracy jest zdecydowanie zachowaniem wartym pochwalenia.
Lot Jeddah – Amsterdam
Linie: SAUDIA
Lot: SV 215
Trasa: JED – AMS
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 08.35 – 13.30
Długość lotu: 5 godzin 55 minut
Przesiadka w Jeddah
Po raz kolejny przesiadka w Jeddzie jest szybka, łatwa i efektywna. Lotnisko, ze względu na późną porę jest niemal opustoszałe, tranzytowa odprawa bezpieczeństwa to czysta formalność. Czas między lotami również i tym razem spędzamy w Alfursan Business Class Lounge.
Boarding
W sprawie wyboru godziny wymarszu jesteśmy na tym etapie nieco skonfundowani (świetny dodatek do zmęczenia), ale ostatecznie decydujemy się zaplanować dotarcie do bramki wylotowej jedynie z niewielkim wyprzedzeniem. Tak też się staje. Tym razem los decyduje, że boarding rozpoczyna się o zadeklarowanym czasie.
Fotele klasy biznes w Boeing B787
Po raz kolejny – cała choreografia wejścia na pokład jest niemal co do joty identyczna z tą, którą opisaliśmy podczas podróży z Amsterdamu. Dokładnie ten sam fotel, ta sama konfiguracja kabiny, pomocne Stewardesy, wskazujące miejsca, proponujące pomoc z bagażem. Po raz kolejny fotel był przygotowany na nasze przybycie, z poduszką, kocykiem, słuchawkami, wodą, menu.
Serwis przed startem
Dokładnie tak samo wygląda też serwis przed startem – indywidualne przywitanie pasażerów po nazwisku, przedstawienie się Stewardes, zamówienia na napoje powitalne, kosmetyczki podróżne, serwis z kawą i daktylami wraz z dolewką.
Po raz kolejny instrukcja bezpieczeństwa odtwarzana jest na monitorach systemu rozrywki (IFE), wraz z modlitwą przed podróżą.
Po starcie o planowanej porze mieliśmy okazję podziwiać panoramę zatoki z doskonałymi widokami na miasto w promieniach porannego słońca.
Serwis po starcie
Planując podróż, jeśli to tylko możliwe, staramy się unikać porannych lotów. Nie jest to spowodowane samymi wskazaniami zegara, a głównie najsłabszą jakością porannych posiłków serwowanych przez większość linii. Z tym większym zdziwieniem i zainteresowaniem przeczytaliśmy w menu o jajkach przygotowywanych na pokładzie, według wskazań gościa. Na myśl przyszła nam najlepsza podniebna jajecznica na pokładzie Cathay Pacific przygotowywana przez niezapomnianą Mandy. Mimo wszystko, na tym etapie postanowiliśmy powściągnąć swój entuzjazm.
Planując nasz cały dzień w podróży, wydało nam się sensownym, aby przetestować działanie systemu „dine on demand”. Podczas zbierania przez Stewardesę zamówień poprosiliśmy o obudzenie nas jak najbliżej portu docelowego i podanie śniadania w tym czasie. Nie było z tym najmniejszego problemu, przy wyraźnym zaznaczeniu, że serwis musi się rozpocząć nie później niż na dziewięćdziesiąt minut przed lądowaniem, aby wszystkie czynności mogły być wykonane należycie. Nie stanowiło to dla nas najmniejszego problemu – po szybkim uzupełnieniu płynów i drobnej przekąsce na dobry sen, rozłożyliśmy fotele do pozycji łóżek i oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Dokładnie jak za wybiciem zegara, kiedy system rozrywki pokładowej pokazał, że do lądowania zostało nam półtorej godziny, Stewardesa przyszła nas obudzić. Na szczęście ten etap mieliśmy już za sobą, bo obudziliśmy się nieco wcześniej, więc niejako z marszu mogliśmy przejść do punktu, w którym na naszych stolikach zaczęło się pojawiać pyszne jedzenie.
Schemat serwisu jest identyczny do tego w locie w przeciwną stronę. Najpierw nakrycie stolika granatowym obrusikiem, potem elementy zastawy i jedzenie przynoszone indywidualnie, prosto z pokładowej kuchni.
Tym razem w ramach przystawki ten sam zestaw mini dań, w których pieczywo z serem zastąpione zostało równie fantastycznym pieczywem z jagnięciną.
Jak drugą opcję przystawki próbujemy bardzo smacznej granoli z greckim jogurtem.
Ale to wszystko wstęp do dań głównych. Na początek bardzo poprawne, typowe danie śniadaniowe regionu, foul medames. Wszystko w jak najlepszym porządku.
Prawdziwą śniadaniowa gwiazdą jest jednak drugi zestaw – z jajkami, kiełbaskami, ziemniakami i szparagami. Zacznijmy od warstwy wizualnej, czyli prezentacji. Dlaczego wszystkie lotnicze śniadania nie wyglądają w ten sposób?
Kolejna sprawa to smak – ziemniaczki al dente, jędrne pomidorki, aromatyczne szparagi, pyszne jajka, smaczne kiełbaski – śniadanie w chmurach nabiera z takim zestawem zupełnie innych barw.
O szczegółach, jak pysznym pieczywie, czy maśle podanym w temperaturze właściwej do smarowania nawet nie będziemy wspominać – po prostu nie mogło tu być inaczej.
Kropką nad i w sprawie serwisu Saudii i podejścia do gości jest scenka, która odbyła się chwilę po posprzątaniu stolików. Dosłownie na kilka minut przed włączeniem sygnalizacji „zapiąć pasy”, kiedy wracamy na swoje miejsce z toalet, zaczepia nas Stewardesa, pytając, czy nie mamy ochoty na kawę – podobno Szef Kuchni przygotowuje ją wyśmienicie i właśnie zabiera się w tym temacie do pracy. Jesteśmy zaskoczeni takim podejściem załogi, ale dobrej, arabskiej kawy staramy się nie odmawiać.
To, co za chwilkę ląduje na naszym stoliku jest nie tylko smaczne, ale również niezwykle atrakcyjne wizualnie. Kiedy ostatnio podano Wam w samolocie kawę w takim szkle?
Tym razem udaje nam się spokojnie dokończyć delektowanie się napojem zanim zakończy się przygotowanie kabiny do lądowania, nie mamy jednak wątpliwości, że gdybyśmy chcieli się nim cieszyć chwilę dłużej, po prostu przelano by nam go do tekturowego kubeczka i pozwolono degustować aż do samego przyziemienia.
System rozrywki, dostęp do internetu, amenity kit
Zarówno system rozrywki pokładowej, dostęp do internetu jak i kosmetyczki podróżne w czasie tego lotu były identyczne jak te, które opisaliśmy już w przypadku pierwszego sektora tej podróży.
Lądowanie w Amsterdamie
Bardzo delikatne lądowanie na lotnisku Schiphol odbyło się o czasie, a po kilku minutach byliśmy już przy terminalu, czekając na otwarcie drzwi samolotu.
Podsumowanie
Przed pierwszym lotem na pokładzie flagowych linii Arabii Saudyjskiej wielokrotnie mieliśmy okazję wysłuchać zdań znajomych na temat tego przewoźnika. Co zaskakujące – były one bardzo podzielone. Wiele osób zachwalało serwis i dbałość o szczegóły, innym przeszkadzały ekscesy, szczególnie z udziałem męskich załóg, którym zdarzały się nawet incydenty z paleniem papierosów na pokładzie, oraz oczywiste ograniczenia w ofercie napoi alkoholowych.
Korzystając z okazji lotów z Amsterdamu nie do końca wiedzieliśmy czego się spodziewać. Mimo wszystko, nad zakupem nie zastanawialiśmy się długo – atrakcyjna cena, znana destynacja, a przede wszystkim okazja do przetestowania serwisu na pokładzie trzech różnych typów maszyn to nie lada chrapka dla każdego częstolatacza.
Kondensując nasze wrażenia do kilku zdań – byliśmy bardzo zadowoleni z poziomu usług na pokładzie. Bardzo dobrze oceniamy też jakość serwowanych w powietrzu posiłków. Sam produkt twardy również nie pozostawia wiele do życzenia – wygodne, nowoczesne fotele, internet na pokładzie, ciekawa zawartość pokładowych systemów rozrywki – czego można chcieć więcej?
Niech najlepszym obrazkiem naszego stosunku do Saudii po pierwszej podróży będzie fakt, że rozglądając się za przewoźnikiem, który zabierze nas na nieco dłuższy urlop do Azji, zdecydowaliśmy się właśnie na flagowego przewoźnika Królestwa, o czym zapewne napiszemy już niebawem, w kolejnej recenzji lotów na ich pokładach.