- Inne teksty z tej podróży:
- Szybka Recenzja: ALL – ibis Styles Budapest Airport, Budapeszt
- Szybka Recenzja: Salonik biznesowy SkyCourt Lounge, Budapeszt
- Recenzja: KLM – Klasa Biznes w Boeing B737 Budapeszt – Amsterdam – Budapeszt
- Recenzja: Delta Air Lines – Klasa Biznes w Airbus A330 Amsterdam – Minneapolis St. Paul i Seattle – Amsterdam
- Szybka Recenzja: Delta Air Lines – Klasa Pierwsza w Boeing 757 i Boeing 737 Minneapolis St. Paul – Anchorage – Seattle
- Szybka Recenzja: Hilton Honors – Home2 Suites by Hilton Anchorage Midtown, Anchorage
Kiedy na początku pandemii, mimo zamykających się w popłochu wielu krajów, pojawiła się świetna oferta lotów z Budapesztu do mnóstwa destynacji w USA, na pokładach linii zrzeszonych w sojuszu Sky Team, postanowiliśmy zaryzykować i kupić bilety na nieco odleglejszy termin wylotu. Po krótkiej naradzie uznaliśmy, że wylot w styczniu 2021 roku będzie bezpieczny, bo do tego czasu na pewno wszystkie kraje uporają się z pandemią i ponownie będzie można podróżować. Tymczasem koronawirus powiedział “potrzymaj mi piwo” i w ten sposób dopiero niemal dwa lata i kilka zmian rezerwacji później zameldowaliśmy się na budapesztańskim lotnisku, aby rozpocząć naszą podróż na wymarzoną Alaskę.
Lot Budapeszt – Amsterdam
Linie: KLM
Lot: KL 1972
Trasa: BUD- AMS
Samolot: Boeing B737-900ER
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 06.30 – 08.45
Check-in
Nasza podróż zaczyna się parę tygodni po otwarciu granic USA dla podróżnych z Unii Europejskiej. Jednym z pandemicznych wymogów do wjazdu do Stanów Zjednoczonych jest posiadanie negatywnego wyniku testu w kierunku SARS-CoV-2, wykonanego nie wcześniej niż 3 dni przed wylotem. Ustalamy, że najwygodniej będzie wykonać taki test na lotnisku w Budapeszcie, w dniu poprzedzającym nasz poranny wylot. Noc przed podróżą spędzamy w ibis Styles Budapest Airport, dzięki czemu do centrum testowania mamy przysłowiowe parę kroków.
Następnego dnia rano stawiamy się przy stanowisku odprawy Sky Priority. Check-in zajmuje dłużej niż zwyczajowo, ze względu na konieczność dokładnego sprawdzenia wszystkich dokumentów. Ostatecznie otrzymujemy boarding pass’y na wszystkie segmenty podróży na Alaskę i przechodzimy do szybkiej kontroli bezpieczeństwa (Fast Track), a następnie do saloniku SkyCourt, który podczas pandemii przeszedł remont i obecnie wita swoich gości w zupełnie nowych wnętrzach.
Boarding
Do Amsterdamu lecimy na pokładzie dwudziestoletniego Boeing B737-900ER, którego cechą szczególną jest specjalne malowanie w barwach sojuszu SkyTeam. Wejście na pokład leciwego samolotu rozpoczyna się o czasie. Chwilę przed nami do maszyny wchodzi delegacja panów w garniturach, eskortowana przez węgierską policję. Gdy nadejdzie wreszcie nasza kolej do wsiadania, okazuje się, że pierwsze rzędy miejsc w klasie biznes są już zajęte przez wspomnianych gentelmanów, więc z tradycyjnych zdjęć całej kabiny nici. W drzwiach samolotu wita nas dwuosobowa załoga i wręcza nam chusteczki odkażające. Jak to w przypadku załogi w KLM, powitanie jest ciepłe i serdeczne, a spod maseczki widać nawet, że Stewardessy są szeroko uśmiechnięte do pasażerów.
Jest małe zamieszanie ze schowkami bagażowymi. Członkowie delegacji zajęli wszystkie miejsca z przodu. Biorąc pod uwagę, że półki w tym modelu Boeinga B737 nie są szczególnie przepastne i dodatkowo część schowków jest zarezerwowana dla załogi, to na rzeczy innych pasażerów, posiadających nawet minimalną ilość bagażu, po prostu zabrakło miejsca. Kto raz musiał w trakcie boardingu szukać wolnego miejsca na swoją walizkę w dalszej części samolotu, a później wracać na swoje miejsce potrafi sobie wyobrazić jaki zrobił się rozgardiasz.
W międzyczasie z głośników słyszymy powitanie przez Załogę, wraz z dość dokładną instrukcją postępowania na pokładzie w czasach pandemii. Chodzi między innymi o obowiązek noszenia maseczki przez cały czas lotu, zachowywanie dystansu, nie gromadzenie się w żadnej części samolotu – w szczególności przy toaletach, nie kichanie, częste mycie rąk, nie dotykanie obcych osób. Trochę czujemy się jak przedszkolaki, a przecież już prawie dwa lata pandemii za nami…
Dziesięć minut przed startem słyszymy komunikat o zakończonym boardingu i wówczas Kapitan wita pasażerów na pokładzie, informując, że nasz lot do Amsterdamu odbędzie się o czasie i nie są przewidywane żadne opóźnienia. Chwilę później załoga zamyka drzwi, a samolot jest wypychany z gate. W trakcie kołowania do progu pasa startowego załoga przeprowadza instrukcję bezpieczeństwa.
O godzinie 6.30 z kokpitu wybrzmiewa dobrze znana travelonom komenda “cabin crew take your seats” i dwie minuty później nasz pełnoletni Boeing B737 pędzi po pasie startowym, aby po chwili wzbić się w powietrze i otulić poranną mgłą panującą na węgierskim lotnisku.
Fotele klasy biznes
O tym, że nasz samolot nie jest najmłodszy świadczyć może jego wnętrze. Wprawdzie wygląda na to, że w swoim żywocie przeszedł on już retrofit, ale daleko mu do nowoczesności.
Jak na typową, europejską klasę biznes przystało, również w KLM znajdujemy klasyczny układ siedzeń 3-3. Pasażerowie klasy premium sadzani są na miejscach pod oknem i przy przejściu, a środkowy fotel pozostaje wolny.
Siedzenia w pierwszym rzędzie mają zabudowane i niepodnoszone podłokietniki, w których umieszczone są wyciągane stoliki. W pozostałych rzędach podłokietniki są ruchome, a stoliki znajdują się w oparciu poprzedzającego fotela. Co najmniej do trzeciego rzędu miejsca na nogi jest zauważalnie dużo, co pozwala na komfortową podróż nawet dla wysokich osób.
Pod każdym fotelem znajdziemy gniazdo elektryczne pozwalające ładować nasze sprzęty, a nad głowami pasażerów znajdują się panele z indywidualnym oświetleniem i nawiewem.
Serwis w trakcie lotu
Niecałe pięć minut po starcie, w kabinie wyłączona zostaje sygnalizacja „zapiąć pasy”. W tym samym momencie załoga rozpoczyna przygotowywanie serwisu w galley.
Przed startem nie oferowano żadnego powitalnego napoju i to jest element, który nie zmienił się przez pandemię – po prostu wcześniej również nie było serwisu powitalnego na rejsach europejskich na pokładach KLM.
Po dwudziestu minutach od startu zostajemy, co tu kryć, wybudzeni z porannej drzemki, w momencie, gdy Szefowa pokładu rozpoczyna serwis w klasie biznes. Na wózku cateringowy ma przygotowane boxy śniadaniowe oraz dość bogatą, w przeciwieństwie do zawartości pudełek, ofertę napoi.
Powiedzieć, że jesteśmy rozczarowani propozycją śniadaniową w wydaniu KLM, to jak nic nie powiedzieć. W boxach znajdujemy pełno węglowodanów i cukrów – chlebek bananowy, danish z czekoladą, ciastko z serem w towarzystwie dżemu oraz winogron. Poza doborem menu, jesteśmy też lekko skonfundowani opakowaniami. Z jednej strony mamy tu fajne ekologiczne pudełko papierowe i sztućce bambusowe, a z drugiej – każdy wypiek zapakowany jest w plastikowe opakowanie. Nie będziemy jednak zbytnio narzekać, bo serwowany na pokładzie KLM świeży sok pomarańczowy jest pyszny jak przed pandemią. Dobrze, że chociaż w tym zakresie nie ma oszczędności.
Kwadrans później większość pasażerów kończy już konsumpcję i Załoga sprząta kabinę. Mamy jeszcze ponad godzinę lotu do Amsterdamu, więc czas na kolejną chwilę drzemki. Pobudki w środku nocy na poranne rejsy są dla nas zawsze dużym wyzwaniem.
Lądowanie w Amsterdamie
Chwilę po godzinie ósmej Kapitan informuje pasażerów, że lądowanie w Amsterdamie przewidywane jest za dwadzieścia minut oraz, że samolot będzie zaparkowany przy rękawie bramki C7.
O godzinie ósmej dwadzieścia dwa lądujemy na mokrym od deszczu lotnisku Amsterdam Schiphol.
Mamy dwie i pół godziny do kolejnego lotu, tym razem na pokładzie Airbusa A330neo Delta Air Lines do Minneapolis. Czas ten spędzamy na wizycie w saloniku KLM Crown lounge52 w strefie Non-Schengen, do której przechodzimy sprawnie, korzystając z bramek automatycznej kontroli paszportowej.
Lot Amsterdam – Budapeszt
Linie: KLM
Lot: KL 1975
Trasa: AMS – BUD
Samolot: Boeing B737-800
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 10.05 – 12.05
Boarding
Po przylocie z Seattle udajemy się przez kontrolę paszportową do strefy Schengen i dalej do pękającego w szwach saloniku KLM Crown lounge25, gdzie przez ponad godzinę oczekujemy na samolot do Budapesztu.
Parę minut przed planowym czasem rozpoczęcia boardingu udajemy się do naszej bramki. Jesteśmy już trochę zmęczeni po ponad dwudziestogodzinnej podróży i tempo naszego marszu nie jest zbyt dynamiczne, dlatego z radością przyjmujemy wiadomość o opóźnionym boardingu. Proces wejścia na pokład jest dość chaotyczny, zdenerwowani pasażerowie przepychają się w kolejce, nikt nie zważa na jakikolwiek porządek.
Zajmujemy nasze miejsca i chwilę po instrukcji bezpieczeństwa odpływamy do krainy Morfeusza.
O godzinnym opóźnieniu startu naszego samolotu z deszczowego Amsterdamu dowiadujemy się później z serwisu flightradar24.
Fotele klasy biznes
Samolot, którym lecimy jest do Budapesztu, jest wprawdzie młodszy od tego z rejsu ze stolicy Węgier do Amsterdamu, natomiast wnętrze kabiny jest identyczne.
Serwis w trakcie lotu
Ponownie budzimy się w chwili, gdy rozpoczyna się serwis. Tym razem KLM oferuje box lunchowy, który przypada nam do gustu.
Mamy tu jogurt, granolę, serek śmietankowy i wędzonego łososia. Jest nawet jajko na twardo.
Zestaw uzupełnia bułka z ziarnami oraz owoce.
W trakcie serwisu Szef Pokładu wręczając pasażerom boxy śniadaniowe i oferując napoje, zwraca się do nich po nazwisku.
Lądowanie w Budapeszcie
W Budapeszcie lądujemy z półgodzinnym opóźnieniem. Samolot parkuje przy rękawie, dzięki czemu przechodzimy do budynku terminala suchą stopą.
Nasz kolejny rejs, tym razem do Warszawy odbędzie się za kilka godzin, na pokładzie samolotu LOT. W związku z tym, musimy odebrać bagaże z KLM i nadać je do miejsca docelowego u innego przewoźnika.
I tu przechodzimy do tego, na jakie benefity mogą liczyć na ziemi pasażerowie klasy premium KLM. Zgodnie z zasadami, nasz bagaż został oznaczony jako priorytetowy, co oznacza, że na taśmie bagażowej powinien pojawić się jako jeden z pierwszych.
Na lotnisku w Budapeszcie obsługa zdecydowała jednak inaczej. Nasze walizki wyjeżdżają z sortowni jako ostatnie, niemal trzydzieści minut po lądowaniu.
Zbieramy je z karuzeli i udajemy się na poziom odlotów do stanowiska LOT.
Podsumowanie
To były nasze kolejne rejsy w europejskiej klasie biznes na pokładach narodowego przewoźnika Królestwa Niderlandów.
Niestety, szału nie ma. Jak większość przewoźników w naszym regionie, również KLM nie oferuje wygodnego produktu twardego, a w przypadku serwisu to serdeczność i życzliwość holenderskich Załóg próbuje rekompensować słabą ofertę cateringową.
Mimo całej naszej sympatii do KLM, zdecydowanie nie będzie to przewoźnik, u którego chcielibyśmy kupić bilety w klasie premium inaczej niż w super promocji.