Planując nasz wyjazd do Nowej Zelandii, po głowie ciągle chodził nam pomysł z side tripem do Australii. W końcu będziemy już tak blisko, więc dlaczego nie mielibyśmy wyskoczyć na parę dni do krainy kangurów i koali? Ostatecznie skorzystaliśmy z tak zwanej piątej wolności lotniczej pomiędzy Auckland a Sydney na pokładzie LATAM Airlines w klasie biznes.
Na lotnisku w największym mieście Nowej Zelandii pojawiamy się na dwie godziny przed planową godziną startu. Nadajemy bagaże w stanowiskach check-in i przechodzimy do kontroli bezpieczeństwa. Ta okazuje się być jeszcze zamkniętą – jest zbyt wcześnie. Mimo tego, po kilkunastu minutach jesteśmy już w strefie bezpiecznej lotniska i udajemy się do saloniku Qantas, do którego LATAM Airlines zapraszają swoich pasażerów klas premium, odlatujących z portu w Auckland.
Boarding rozpoczyna się dziesięć minut po czasie. Jako pierwsi na pokład wchodzą pasażerowie z małymi dziećmi i wymagający asysty (PRM). Następnie zapraszani są pasażerowie statusowi, oraz ci, podróżujący w klasie biznes. Boarding do Dreamlinera przeprowadzany jest przy użyciu tylko jednego rękawa, podstawionego pod pierwsze drzwi (1L). Podczas wejścia na pokład z głośników płynie cicha muzyka. Załoga wita nas z uśmiechem w dwóch językach – po hiszpańsku i angielsku. Pakujemy bagaże podręczne do obszernych schowków nad głowami i zajmujemy miejsca w pierwszym rzędzie. Konfiguracja klasy biznes 2-2-2 jest bardzo podobna do tej, której mogą doświadczyć pasażerowie naszego rodzimego LOTu w Boeingach 787. Fotele w LATAM Airlines są stosunkowo szerokie, lekko półtwarde, ale wygodne. Dodatkowego komfortu dostarcza wbudowane sterowanie funkcjami masażu pleców. Podczas boardingu na wszystkich fotelach ułożone są poduszki i kołderki. Nasz samolot ma wprawdzie dopiero cztery lata, ale widać już spore zużycie wyposażenia, szczególnie na elementach plastikowych. Tu i ówdzie jest również nieco brudno.
W międzyczasie, gdy pozostali pasażerowie wchodzą na pokład, stewardessy częstują gości w klasie biznes napojami powitalnymi. Do wyboru jest świeżo wyciskany sok z pomarańczy oraz woda mineralna. Nie jest natomiast proponowane żadne wino musujące, czy też szampan. W następnej kolejności załoga rozdaje pasażerom amenity kit, którą stanowi płaska, prostokątna kosmetyczka materiałowa, w białe i czarne paski. Na uchwycie suwaka oraz na wszywce w środku kosmetyczki znajdujemy logo linii lotniczej. Zawartość jest dość standardowa: skarpety, opaska na oczy, zatyczki do uszu oraz coś, co rzadko spotyka się w takich zestawach, a jest przydatne. Chodzi oczywiście o długopis. Kto choć raz miał wypełnić deklarację wjazdową w samolocie i nie miał pod ręką nic do pisania, ten doceni starania linii lotniczej. Chwilę później otrzymujemy również kupony uprawniające do przejścia fast trackiem w kontroli paszportowej po wylądowaniu w Sydney oraz druki kart wjazdowych do Australii, które wypełniamy, korzystając rzecz jasna z LATAM’owskiego długopisu.
Boarding jest zakończony po pół godzinie i dziesięć minut później nasz samolot opuszcza stanowisko przy terminalu. W trakcie kołowania do progu pasa na ekranach prezentowana jest instrukcja bezpieczeństwa, a załoga bacznie obserwuje pasażerów, czy wszyscy skupiają się na tym ważnym elemencie bezpieczeństwa lotu. Pół godziny po planowanym czasie wylotu nasz Dreamliner startuje w podróż do Sydney. Podziwiamy piękne krajobrazy Nowej Zelandii w świetle porannego słońca.
Niecałe dziesięć po starcie wyłączona zostaje sygnalizacja zapiąć pasy, a załoga rozpoczyna przygotowania do serwisu. Podczas prawie czterogodzinnego lotu serwowany będzie jeden posiłek. Nie otrzymujemy drukowanego menu, zamiast tego Stewardessa przedstawia każdemu pasażerowi dostępne opcje, podając je z wózka. Do wyboru jest jajecznica lub talerz zimnych przekąsek. Z pewnym dystansem podchodzimy do dań z jajek na pokładach samolotów, gdyż prawie nigdy nie są one smaczne, ale tym razem wykazujemy się odwagą i wybieramy obie opcje, aby je porównać. Najwyżej ktoś będzie głodny. Jajecznica podana jest ze szparagami i bekonem. Wyglądem nie zachwyca, ale w smaku się bron. Po namyśle, zgodnie stwierdzamy, że w dużej liczbie hoteli nie zdarza się tak dobra jajecznica, jak na pokładzie LATAMu.
Talerz zimnych przekąsek stanowią szynka, ser i jajko na twardo. Zakładając, że wszystko jest świeże, nie ma opcji, aby to danie zepsuć. Na pochwałę zasługuje sposób podania masła. Często borykamy się z problemem, że jest ono twarde i nie da się wygodnie rozsmarować na pieczywie. W tym przypadku było inaczej, także plus dla LATAMa. Napoje ciepłe serwowane są w sporych kubkach, a do herbaty podawana jest podstawka, na którą elegancko można przełożyć saszetkę po zaparzeniu napoju. Rozczarowaniem była kawa rozpuszczalna serwowana z dzbanka. Nie spodziewaliśmy się tego na pokładzie Dreamlinera, szczególnie mając w pamięci sposób serwowania kawy przez Qatar Airways, Air Canada czy nawet LOT. Owoce oraz ciasto biszkoptowe dopełniają śniadanie, sprawiając, że był to całkiem smaczny posiłek.
Pół godziny po zakończeniu śniadania kabina jest już posprzątana, a załoga oferuje zakupy w ramach oferty duty free.
System rozrywki pokładowej nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest kilka nowych pozycji filmowych, ale gro to przegląd z kilku poprzednich lat. Udaje nam się coś sobie wybrać do oglądania z biblioteki, ale bez przekonania. W tym miejscu warto również nadmienić, że słuchawki, które oferuje LATAM w klasie biznes są średniej jakość, bez opcji wygłuszania hałasu.
Dzięki sprzyjającym warunkom pogodowym do Sydney dolatujemy pół godziny przed czasem planowym. Pod koniec lotu do każdego pasażera w klasie biznes podchodzi obsługująca go Stewardessa i żegnając się, dziękuje za wspólny lot. Podczas całego rejsu „nasza” Stewardessa, jak również pozostała część Załogi, była bardzo aktywna, często przebywała w kabinie pasażerskiej i doglądała, czy nikomu niczego nie potrzeba.
Po wylądowaniu w Sydney o godzinie 8.45 czasu lokalnego okazuje się, że musimy czekać na nasz gate, gdyż nie zwolnił go jeszcze poprzedni samolot. Koniec końców, wcześniejsze lądowanie nie zdaje się na nic, gdyż do rękawa nasz samolot dokołowuje dokładnie o czasie rozkładowym. Z samolotu wysiadamy wprost do terminala, korzystając z drugich drzwi (2L). Niestety, ze względu na przewożone artykuły spożywcze w bagażu, nie możemy skorzystać z fast tracka od LATAMa i ustawiamy się do kontroli imigracyjnej dla posiadaczy wszystkich paszportów. Po niezbyt długiej chwili oczekiwania otrzymujemy pieczątki wjazdowe do Australii i udajemy się odebrać bagaż i porozmawiać z Służbą Celną. Tam Pani Celnik zadaje nam szczegółowe pytania odnośnie rodzaju przewożonych artykułów spożywczych. Udzielamy dokładnych informacji, a nawet chcemy otworzyć walizkę i zaprezentować jej zawartość. Pani Celnik odpiera, że nie jest to potrzebne. Wręcza nam dokumenty i pokazując drogę do wyjścia, żegna nas po polsku “do widzenia” tłumacząc, że ma znajomych z naszego kraju i zna kilka słów w naszym języku.
Australio – witaj!
Linie: LATAM
Lot: LA 800
Trasa: SYD – AKL
Samolot: Boeing B787 Dreamliner
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 11.10 – 16.20
Podróż powrotna z Sydney do Auckland nie różniła się znacząco od pierwszego jej odcinka. Załoga była serdeczna i pomimo opóźnionego o ponad godzinę, ze względu na warunki pogodowe wylotu, na pokładzie panowały świetne humory.
W trakcie boardingu i oczekiwania na start załoga roznosi w odpowiedniej kolejności: napoje powitalne (sok pomarańczowy i wodę), kosmetyczki podróżne, deklaracje wjazdowe do Nowej Zelandii oraz dla pasażerów, którzy kontynuują swoją podróż dalej, do Santiago, również menu i listę win. Następnie, Szefowa Pokładu podchodzi do każdego z pasażerów, żeby przywitać go na pokładzie osobiście.
Ostatecznie drogę do Auckland rozpoczynamy półtorej godziny po rozkładowym czasie. Kapitan uspokaja pasażerów, że do portu docelowego powinniśmy dotrzeć z zaledwie dwudziestopięcio minutowym opóźnieniem. W trakcie oczekiwania na pozwolenie na start, obserwujemy inne samoloty. A jest co podglądać!
Niecałe pół godziny po starcie rozpoczyna się lunch. Na początek rozdawane są mokre, ciepłe ręczniczki. Nasze były ewidentnie zbyt mokre, gdyż wręcz lała się z nich woda. Stewardessa szybko naprawiła ten błąd. Załoga rozdaje pasażerom tace z posiłkami. Do wyboru mamy quiche ze szpinakiem, pieczarkami, szparagami i pomidorem grillowanym oraz sandwich na ciepło z prosciutto i serem w ciemnym chlebie. Quiche jest zaskakująco dobry, nie przesuszony, wręcz wilgotny, dobrze skomponowany. Kanapka smakuje nam jeszcze bardziej, jest aromatyczna, ciepła a ser wręcz rozpływa się w ustach. Słabym elementem posiłku była oczywiście sałata. Nie pomogła jej nawet obecność pomidorków koktajlowych i zielonych oliwek. Z kolei deser był rewelacyjny. Puszysty sernik z musem czekoladowym, a także z brzoskwiń i marakui, skradł nasze serca.
Lunch trwał około godziny. Pod sam koniec posiłku załoga ponownie serwowała pasażerom napoje z wózka.
Pod koniec rejsu Załoga żegna się indywidualnie z każdym pasażerem, dziękując za wspólny lot i życząc miłego dnia w Auckland.
Tak jak obiecał kapitan, do celu dotarliśmy pół godziny po planowym czasie rozkładowym. Po wyjściu z samolotu, kontroli paszportowej i odbiorze bagaży kierujemy się na kolejny lot, tym razem już krajowy, na pokładzie Air New Zealand.
Oba rejsy LATAM Airlines były sympatycznym zaskoczeniem. Słyszeliśmy wcześniej od znajomych, że nie jest to najlepsza linia, a serwis pozostawia dużo do życzenia. Do obsługi nie mamy absolutnie żadnych zastrzeżeń, obie załogi były ciepłe i serdeczne, z uśmiechem reagowały na prośby pasażerów. Minusów możemy doszukiwać się w twardym produkcie, jakim jest konfiguracja foteli, która nie jest najnowsza, ale same siedzenia nie były niewygodne. Posiłki były smaczne, chociaż nie były wysokich lotów. Brakowało wykończenia, wisienki na torcie. Z drugiej strony, LATAM Airlines nie obiecuje gruszek na wierzbie, będąc trzygwiazdkową linią według rankingu Skytrax, tak samo jak LOT czy Air China, którymi lataliśmy już wcześniej. Reasumując, dopuszczamy myśl, że w przyszłości ponownie skorzystamy z ich oferty w klasie biznes.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.