Recenzja: Radisson Rewards – The May Fair, A Radisson Collection Hotel, Londyn

The May Fair w Londynie od dawna był na naszej liście hoteli do odwiedzenia. W końcu to nie tylko hotel o wyśmienitej renomie w samym centrum brytyjskiej metropolii, ale też spora dawka historii zgromadzona w jednym miejscu. Kto byłby w stanie się oprzeć takiej mieszance? Kiedy wreszcie nadarzyła się okazja, aby przy okazji wizyty w stolicy Wielkiej Brytanii zatrzymać się w tym miejscu nie zastanawialiśmy się nawet przez chwilę.

Do Londynu przylatujemy porannym samolotem LOTu, więc w hotelu zjawiamy się jeszcze przed południem, sporo przed rozpoczęciem doby hotelowej. Drzwi otwiera nam uśmiechnięty bellboy, witający nas radosnym 'good morning’ oraz proponuje zajęcie się naszym bagażem. Odwzajemniamy powitanie i dziękujemy za zaoferowaną pomoc – małe walizki podróżne nie wymagają angażowania w ich obsługę dodatkowych osób.

Ze stanowiska recepcyjnego, znajdującego się vis-a-vis drzwi wejściowych przywołuje nas wzrokiem i gromkim 'good morning’ Roman z Rumunii. Pracuje w londyńskim May Fair już kilka lat, a zwróciwszy uwagę na nasz status Platinium w programie Radisson Rewards nie tylko dziękuje nam za naszą lojalność, ale zagaduje również, czy mieliśmy okazję odwiedzić hotel Radisson Blu w jego rodzinnym Bukareszcie.

Oczywiście hotel w stolicy Rumunii mieliśmy okazję odwiedzić wielokrotnie, a rozpoczęta przez Romana rozmowa daje mu czas na dokładne przyjrzenie się naszej rezerwacji, a nam dalszy temat do rozmowy. Po chwili wymiany zdań o różnych znaczących hotelach w programie Radisson Rewards i naszych wrażeń z wizyt w Rumunii, Roman przechodzi do zaprezentowania krótkiej (a bardzo ciekawej) historii hotelu May Fair i znaczenia tego miejsca na londyńskiej mapie hotelowej. Pogaduszkami recepcjonista sprytnie zajmuje czas, który jest mu potrzebny na dokonanie wszystkich niezbędnych czynności meldunkowych – całość wychodzi bardzo zręcznie i nie nosi znamion rozmowy prowadzonej na siłę, po prostu profesjonalizm.

Jak niemal zawsze, zarezerwowaliśmy pokój podstawowy, który w May Fair zazwyczaj kosztuje znacznie powyżej Ł250. Roman, po uprzednim rozluźnieniu atmosfery i wyczuciu naszego poczucia humoru, zaczyna z nami żartować – niestety nie mogę Państwu zaproponować „upgrd” do pokoju superior, nie mogę też do jeszcze wyższej kategorii deluxe, ani do jeszcze wyższej, ale mogę Państwu zaproponować pokój Studio Suite, który jest gotowy w tej chwili. Cała sytuacja po raz kolejny była przeprowadzona w sposób niezwykle grzeczny, taktowny, a także humorystyczny. Po zaprezentowaniu podstawowych informacji na temat usług hotelu (śniadanie, restauracja, bar, business center, fitness, itp), a także wręczeniu prezentu powitalnego w postaci voucherów na drinki w May Fair Bar, Roman zaproponował nam pomoc przy wniesieniu bagażu, a gdy za nią podziękowaliśmy, wskazał nam lokalizację wind, życzył udanego pobytu, oraz przypomniał, że ze wszystkimi pytaniami możemy się zwracać do pracowników recepcji bądź do hotelowego concierge. Na odchodne przekazał nam jeszcze informację, że na popołudnie zapowiadane są opady – w końcu to Londyn – w związku z tym proponuje pamiętać o parasolu, który jest dostępny w pokoju lub można go odebrać u bellboya, przy wyjściu z hotelu. Ah, gdyby tak wyglądała obsługa recepcyjna w każdym hotelu…

Nasz apartament, numer 101, znajduje się na pierwszym piętrze, na samym niemal końcu długiego korytarza. Jest jak na warunki londyńskiego centrum bardzo duży, konserwatywny w wystroju i charakterze – pasuje jak ulał do tego, z czym kojarzy się hotelowa marka. Od wejścia wita nas mały przedpokój, oraz część pokoju, którą można chyba – z braku lepszego określenia – nazwać 'kuchenną’. Mamy tu wbudowany w szafki minibar, oraz zestaw do parzenia kawy i herbaty, wraz ze wszystkimi dodatkowymi utensyliami, jak szklanki, filiżanki, kieliszki i sztućce. Przechodząc w głąb pokoju, pod oknem zastajemy wyższy, szklany stolik z fotelami, oraz niski stolik kawowy z głęboką, wygodną kanapą, która stoi u podnóża wielkiego łóżka typu king. Telewizor, ustawiony przy ścianie jest idealnie widoczny zarówno z kanapy, jak i z samego łóżka. Samo łóżko, ze skórzanym, miękkim wezgłowiem, należy do tych twardszych, co czyni je bardzo wygodnym do spania. Po obu stronach łóżka znajdują się szafki nocne z tradycyjnymi nocnymi lampami, oraz butelkami wody i szklankami. Mimo, że sznyt May Fair jest bardzo tradycyjny i raczej konserwatywny, nie mogło w tym miejscu zabraknąć jednak dodatkowych gniazdek elektrycznych, tak bardzo ułatwiających życie w dzisiejszych czasach.

Łazienka w apartamencie typu studio suite jest spora. Od wejścia wita nas umywalka z wielkim lustrem i sporych rozmiarów blatem. Dalej część toaletowa, a za nią prysznic, oraz wolnostojąca, wielka, bajecznie wręcz wygodna wanna. Jakby tego było mało, część łazienki, w której znajduje się wanna otoczona jest lustrami, w które na dodatek wbudowano dodatkowy telewizor. Na stojaku obok wanny, oprócz równo rozwieszonych, idealnie białych, puszystych ręczników znajdują się też flakony z kosmetykami sygnowanymi marką własną May Fair, oraz dwie małe buteleczki z solą do kąpieli. Całość organizacji łazienki jest zarazem elegancka i niezwykle funkcjonalna, co powinno być celem, do którego dążą wszyscy projektanci tych części pokoju.

Jedynym mankamentem apartamentu 101 jest widok z okien – są one skierowane na wewnętrzną część budynku, pełną hotelowych urządzeń i wejścia na część tarasową May Fair Baru. Biorąc pod uwagę lokalizację hotelu, trudno mieć pretensje o tę sytuację. Szczególnie, że każdy inny element jego oferty wykonany był wyśmienicie!

Dzięki możliwości wcześniejszego zameldowania mamy jeszcze czas na szybkie odświeżenie po podróży i ruszamy na zaplanowane spotkania. Przy drzwiach wyjściowych z hotelu bellboy życzy nam miłego dnia, oraz namawia do zabrania ze sobą parasola, na wypadek zapowiadanego deszczu. Chętnie odbieramy ten, który nam podaje, wielki, czarno-fioletowy, w kolorach marki May Fair, życząc sobie przy okazji, po raz kolejny, aby takie podejście do gości prezentowane było we wszystkich odwiedzanych przez nas hotelach.

Hotel oddaje do dyspozycji gości również małe business center, czynne w dni robocze od 9:00 do 17:30, a poza tymi godzinami, po kontakcie z recepcją. Oprócz spokojnego miejsca do pracy, oferuje on również gotowe stanowiska komputerowe, drukarkę, kserokopiarkę i resztę zaplecza biurowego, a także drobne przekąski w postaci świeżych owoców, oraz butelkowaną wodę pitną.

Śniadanie w May Fair Kitchen serwowane jest w weekendy w godzinach 7:30 – 11:30 (w dni powszednie 6:30 do 10:30). Wcześniej, z oferty w formule Grab&Run, składającej się z kawy, herbaty, owoców oraz batoników zbożowych, skorzystać może każdy gość, który pojawi się w lobby po godzinie 5:00.

Na kilka minut przed planowaną godziną rozpoczęcia śniadania w lobby jest już kilka osób, które czekają na otwarcie restauracji. Szklano-metalowe drzwi do niej otwierają się punktualnie z wybiciem godziny 7:30, a duża grupa kelnerów witając indywidualnie gości, odprowadza każdego do stolika. Przy stoliku, na którym czeka już menu ciepłych dań śniadaniowych, kelnerzy zbierają zamówienia na napoje, oraz doradzają w sprawie dań z karty, oraz zachęcają do korzystania z bufetu śniadaniowego. Sama restauracja jest jasna, nowoczesna, choć konserwatywna – niczego innego po hotelu May Fair nie należało się oczywiście spodziewać.

Mimo mnogości dostępnych dań, aby ułatwić sobie sprawę porównania poziomu May Fair z innymi odwiedzanymi przez nas hotelami, wybieramy tradycyjnie – jajka po benedyktyńsku oraz tost po francusku. Obsługująca nas kelnerka zachwala wybrane przez nas pozycje, opowiada kwieciście o innych wersjach jajek w koszulkach, które oferuje tutejsza kuchnia, a także wspomina, że jej zdaniem tutejszy tost francuski najlepiej komponuje się z kawałkiem pieczonego na miejscu bekonu. W sprawie jajek pozostajemy nieugięci, ale kompozycja słodkiego tosta ze słonym bekonem, którą poleciła nam kelnerka postanawiamy wypróbować.

Jak można się było spodziewać, nie było szans, aby takiej kompozycji coś można było zarzucić, piękny, rumiany, puszysty, mięciutki, słodkawy, ale nie przesłodzony tost komponował się idealnie z miękkim, chrupiącym bekonem. Jajka po benedyktyńsku to klasa sama dla siebie – idealny kształt jajek, pyszny, lekki sos holenderski i miękka, choć chrupiąca grzanka, w towarzystwie nie mniej chrupiącego bekonu! Bez kozery możemy stwierdzić, że było to jedno z najlepszych wykonań tego dania, jakiego przyszło nam próbować. Wykończenie go przez kelnerkę przy stoliku świeżo mielonym pieprzem stanowiło jedynie kropkę nad i całej tej sytuacji.

Na równie wielką pochwałę zasługują również dania serwowane w formie bufetu. Zarówno te ciepłe (jajecznica, bekon, kiełbaski, fasolka w sosie pomidorowym, grillowane grzyby, grillowane pomidorki, placki ziemniaczane itp) jak i zimne (sery, wędliny, płatki, warzywa, owoce, wypiekane na miejscu pieczywo, słodkości, itp.) wyglądały i smakowały wyśmienicie. Najwyższa jakość w każdym calu.

Dodajmy do tego świeże soki owocowe i warzywne, jogurty, pyszną kawę oraz herbatę i dostajemy obraz śniadania idealnego, na które składa się nie tylko wyśmienite jedzenie, ale również najwyższych lotów obsługa.

Korzystając z otrzymanych voucherów na drinki w May Fair Bar po południu udaliśmy się zobaczyć co oferuje to miejsce. Jeszcze spokojne, przed wieczornymi tłumami, ugościło nas tym, czego mogliśmy się spodziewać – serwisem na najwyższym poziomie, z pysznymi long drinkami i wyśmienitą obsługą. Jako ciekawostkę wspomnimy tylko, że do drinków jako snack podano nam pyszne chipsy serowe, wykonywane na miejscu – które swoim serowym aromatem i odrobiną słonych nut smakowych świetnie przełamywały nasze słodkie drinki.

Nasza wizyta w May Fair London była udana pod każdym względem. Jak zwykle w tym miejscu, oprócz niezaprzeczalnej atrakcyjnej lokalizacji hotelu, jego marki i związanej z nią tradycji, musimy podkreślić to, co w takich miejscach najważniejsze – obsługa i jej egzekucja. Ten element serwisu oferowanego przez  May Fair London był naszym zadniem bez zarzutu, w wielu przypadkach bardzo spersonalizowany i wykonany idealnie. Nie dotyczy to jedynie pracowników recepcji czy concierge, ale wszystkich pracowników, z którymi mieliśmy okazję wymienić choćby spojrzenie. Zewsząd czuć było oddanie pracy i miejscu, a co najważniejsze realną chęć zaspokojenia wszystkich potrzeb gości. Taka postawa spotykana wśród pracowników hotelu na każdym kroku rodzi klimat, w którym nawet małe niedociągnięcia nie przekreślałyby dobrej oceny jego oferty. W tym przypadku o niedociągnięciach nie było mowy, całość naszego doświadczenia w May Fair London była świetna, wręcz bajeczna.

Jeśli będziecie mieli kiedykolwiek okazję nocować w May Fair London, bez wahania możemy Wam to miejsce polecić.

The May Fair Hotel

Stratton St,

Mayfair,

London W1J 8LT,

Wielka Brytania