Dziś brzmi to już trochę jak prehistoria, ale te wydarzenia naprawdę miały miejsce. Był rok 2017, a nagłówki branżowych wydawnictw oznajmiały – „Pierwszy Radisson RED w Polsce powstanie w Krakowie”. Potem miał być jeszcze pierwszy w Warszawie, aż w końcu okazało się, że marka została zainaugurowana przez nie-wiadomo-czy-to-hotel w Gdańsku. W tych zamierzchłych czasach jeszcze nikt nie wiedział, że sieć mająca siedzibę dla naszego regionu gdzieś pod Moskwą rozpadnie się na dwa osobne programy – amerykański oraz ten dla reszty świata. Niewielu zdawało sobie również sprawę, że w rzeczywistości jest to już chińska sieć hoteli. Takie to były czasy.
Jeśli szybko przeniesiemy się do teraźniejszości, to okaże się, że dumnie zapowiadana inwestycja nie będzie inicjatorem marki w Polsce, a jej otwarcie dla gości nastąpi dopiero w 2024 roku.
My, jak to my, od wielu już lat przyglądaliśmy się marazmowi, który nastał w budynkach Unity Center, dawnym krakowskim „szkieletorze”. Na dobrą sprawę, dla postronnego obserwatora, którym jesteśmy, przez bardzo długi czas nic się tam nie działo. Aż do jednej z wizyt w 2023 roku, kiedy odnotowaliśmy nieco większą ilość ogrodzeń i informacji o bezpieczeństwie na placu budowy.
Ostatecznie, wielkie otwarcie – związane z przyjęciem pierwszych gości – odbyło się na początku wakacji, a dokładnie dwudziestego szóstego czerwca 2024 roku.
Nauczeni doświadczeniem innych hotelowych wizyt w świeżo uruchomionych obiektach, daliśmy sobie trochę czasu, zanim wybraliśmy się tam z pierwszą wizytą. Niemniej, już w kwietniu, kiedy na stronie programu lojalnościowego Radisson Rewards pojawiła się taka możliwość, zarezerwowaliśmy potencjalne wizyty. Niejakim zaskoczeniem była dla nas rozsądna cenowo oferta pokoi wyższych kategorii. Z tego też powodu, zdecydowaliśmy się nieco zaszaleć w kwestii ich wyboru. Ale o tym potem.
Po przyjeździe
Pierwszy raz do działającego hotelu docieramy późnym popołudniem, wprost z krakowskiego lotniska. Pierwszy problem, który da się zauważyć, zanim jeszcze dotrzemy do obiektu – drogi dojazdowe do kompleksu Unity skonstruowane są w ten sposób, że od miejsca zatrzymania taksówki do hotelowego wejścia jest trochę drogi, co może być wyzwaniem, szczególnie, jeśli podróżuje się z rodziną, dziećmi i większym bagażem. Z nieznanego powodu, taksówki nie wjeżdżają na teren samego kompleksu, tuż pod hotel. Warto to wziąć pod uwagę rozważając krakowskiego REDa jako swoją bazę w tym mieście.
W recepcji, a w zasadzie przy kontuarach recepcyjnych oprócz nas są jeszcze dwie osoby, a mimo wszystko, ze względu na ilość dostępnego tu miejsca, czujemy się, jakby było tu tłoczno. Obsługa gości jest dość powolna – być może ze względu na złożoność problemów z którymi tu przyszli, albo ze względu na fakt, że czynne jest tylko jedno stanowisko obsługi.
Sam proces check-in jest dość sprawny, przebiega standardowo w myśl schematu dowodzik-płatność-klucze. Kiedy po dostrzeżeniu na karcie rejestracyjnej numeru pokoju zaczynającego się od dwójki, pytamy o możliwość znalezienia pokoju na wyższych kondygnacjach, nieco zaskoczona Recepcjonistka informuje nas, że to pokój specjalny – „taki większy”. Okazuje się, że wbrew temu o czym informuje nas aplikacja Radisson Rewards, dostaliśmy cichy upgrd. Dlaczego hotele się tym otwarcie nie chwalą? Który gość nie ucieszyłby się z informacji, że otrzymał “coś więcej” od hotelu?
Dodatkowo, to już kolejny obiekt w ramach Radisson Rewards, który na przestrzeni ostatnich lat, w ramach upgrd, udostępnia nam maksymalnie Junior Suite. Czasy upgrd do pełnych apartamentów mamy więc już chyba za sobą – tak wygląda realna dewaluacja wartości lojalności, która kroczy w ślad za zdewastowaniem wartości radissonowskich punktów, znanych obecnie w świecie częstospaczy jako hotel-pesos.
Zanim nasza interakcja z Recepcjonistką się zakończy, dostajemy jeszcze garść informacji o usługach hotelowych – śniadaniu, oraz godzinach otwarcia restauracji.
Przy okazji, oczekując na swoją kolej do obsługi, jesteśmy też świadkami scenki, która z powodzeniem mogłaby trafić do naszego artykułu o gościach z piekła rodem. Jak się okaże nieco później, gość, wychodzący z ogólnodostępnej toalety, po publicznym wytarciu dłoni w spodnie, postanowił posilić się udostępnionymi przez hotel, na stoliku w pobliżu recepcji, jabłkami. Był on w swoim postanowieniu bardzo partykularny, więc zanim trafił na okazy, które mu odpowiadały, przejrzał, oglądając i dotykając każdą pojedynczą sztukę owocu dokładnie i dogłębnie. Po skończonej wizji lokalnej kilka wybranych sztuk schował do leżącego nieopodal bagażu, resztę pozostawiając dla kolejnych szukających przekąski chętnych. Obsługa nie zareagowała. Smacznego.
Podczas kolejnego pobytu, sytuacja podczas rejestracji pobytu była jeszcze ciekawsza. Wraz z pojawieniem się oferty cenowej w hotelu, doszliśmy do wniosku, że raz na jakiś czas możemy zaryzykować rezerwację pokoju wyższej kategorii, jeśli jest on rozsądnie wyceniany. Tak właśnie oceniliśmy ofertę na apartament prezydencki.
Okazuje się, że sprzedaż w Radisson RED Hotel & Radisson RED Apartments Kraków idzie tak świetnie, że obiekt mógł sobie pozwolić na podniesienie cen w okresie kilku zaledwie miesięcy do stawek dwu, a nawet trzykrotnie wyższych. Skłamalibyśmy pisząc, że ze zdziwieniem odnotowaliśmy drastyczny wzrost ceny zarezerwowanego przez nas pokoju w informacjach dotyczących naszego bookingu na oficjalnej stronie Radisson Rewards. O jakości tej aplikacji wspominaliśmy już wielokrotnie.
Jak domyślać się mogą już nasi stali Czytelnicy – podczas kolejnego check-inu, odbywającego się naturalnie według ustalonego schematu dowodzik-płatność-klucz, mimo zagwarantowania rezerwacji kartą kredytową, już w czasie zameldowania zażądano od nas zapłaty za pobyt w kwocie, która ponad dwukrotnie przekraczała wartość, na którą opiewała nasza oryginalna rezerwacja. Wyjaśnienie tego problemu zajęło chwilę, nie obyło się bez przedstawiania screenshotów i potwierdzenia rezerwacji, ale realnie – zaistniała sytuacja była zupełnie niepotrzebna i wynikała jedynie z powodu chaosu w Radisson Rewards i hotelu. Oczywiście, zakazane w świecie hotelowym słowo „przepraszam” nie padło.
Pokój – apartament junior 231 (junior suite 231)
Mieszczący się na końcu korytarza apartament przyjmuje nas od wejścia dość ciemnymi barwami. Nie zraża nas to, mimo niewystarczającej naszym zdaniem ilości światła dziennego, potrzebnej do ożywienia tego miejsca.
Wyposażenie pokoju pozwala na swobodną pracę i wypoczynek – łóżko, biurko, kanapa, fotel, stolik kawowy, lodówka, ekspres do kawy. Jest nawet wygodna ławka, którą zazwyczaj spotykamy „w nogach” łóżka, tu ustawiona wzdłuż ściany, przy której stoi biurko.
Przestrzeń podzielono wizualnie i funkcjonalnie na dwie części – ta z łóżkiem i biurkiem dzięki regałowi z obracanym telewizorem jest nieco odseparowana od kawałka pokoju z kanapą i fotelem, zachęcających do relaksu.
Niestety, już na wstępie zauważamy, że czegoś nam tu brakuje. Co bardziej spostrzegawczy Czytelnicy zauważyli zapewne na zdjęciach, że przy biurku nie ma krzesła. Informujemy o tym fakcie recepcję. Po kilkunastu minutach stan umeblowania pokoju zostaje uzupełniony przez Housekeeping.
Warto wspomnieć też o wnęce szafowej – jest ona na tyle szeroka, że mieszczą się na niej spokojnie dwie rozłożone walizki podręczne. Biorąc pod uwagę jak nikłą wagę do rzeczy tak oczywistej jak przechowywanie bagaży gości przywiązują nowoczesne hotele – słowa uznania dla krakowskiego REDa są w pełni zasłużone i ani trochę nie przesadzone.
Z nowości – w tym miejscu warto zauważyć również brak tradycyjnego żelazka i deski do prasowania. W najnowszym krakowskim członku sieci Radisson udostępniane są parownice ręczne do ubrań.
W łazience na plus zaliczyć należy na pewno ogrzewanie podłogowe. Oprócz standardowych kosmetyków w zbiorczych opakowaniach znaleźliśmy tu również dodatkowe przybory higieniczne, takie jak golarka czy grzebień.
Jedną z zalet nowo otwieranych hoteli jest niezaprzeczalnie to, że w większości przypadków bielizna łazienkowa jest w nich jeszcze miękka i puszysta. Nie inaczej jest i w REDzie. Lubimy to.
Już przy pierwszych oględzinach tego pomieszczenia podejrzewamy, że szyba oddzielająca prysznic od reszty łazienki jest dość krótka, co zapewne, przy naszym sposobie brania prysznica, powodować będzie zachlapanie części pomieszczenia. I nie mylimy się – tak właśnie jest. Podgrzewana podłoga pomoga nieco zaradzić temu problemowi, ale nie rozwiązuje jego przyczyny, a jedynie adresuje skutki.
Kolejną funkcjonalnością, na którą zwracamy baczną uwagę jest fakt udostępniania wystarczającej liczby gniazd ładowania. W przypadku apartamentu junior nie ma z tym problemu – przy łóżkach mamy całą gamę opcji – od standardowego gniazda 230V, przez ładowanie USB-A (duże), aż po gniazdo USB-C. Jakby tego było mało, w jednej z szafek nocnych dostrzegamy wbudowaną ładowarkę indukcyjną – super!
Wspominaliśmy już o ekspresie do kawy. Zarówno urządzenie jak i sama kawa logowane są marką Julius Meinl. Podoba nam się podstawka pod akcesoria do parzenia kawy i herbaty, sygnowana logo Radisson RED. Pewnym mankamentem, a nawet działaniem na pograniczu systemowego ucisku względem zwolenników picia herbaty określilibyśmy wielkość pojemników na ciepłe napoje udostępnianych gościom przez znaczną część branży hotelarskiej.
W ciepłe, letnie popołudnie w pokoju jest dość ciepło. Niestety, w dostępnym dla gości panelu sterowania klimatyzacją ograniczono możliwość manipulacji temperaturą w zakresie plus-minus trzy stopnie. Z pozytywnych elementów – okna w Radisson RED Hotel & Radisson RED Apartments Kraków można otworzyć. Z drugiej zaś strony, nawet podczas weekendu, mimo, że jest to lokalizacja raczej biurowa, naraża nas to automatycznie na dość potężny ładunek decybeli dobiegających z zewnątrz.
Mimo pewnych niedoskonałości, apartament junior 231 oceniamy jako wygodny.
Pokój – apartament prezydencki 916 (presidential suite 916)
Długo debatowaliśmy, który z pokoi wyższej kategorii w krakowskim REDzie powinniśmy przetestować. Ostatecznie, zdecydowaliśmy się na największy i najdroższy pokój w części hotelowej obiektu.
Na wstępie warto zaznaczyć – nazywanie apartamentu prezydenckim wiąże się z pewnymi, określonymi założeniami. Dotyczy to, jak zakładamy, zarówno hotelarzy, którzy takie oferty tworzą, jak i gości – w tym przypadku nas. Jako że hotel udostępnia niezwykle skąpą prezentację wizualną tego (oraz innych) pokoi, goście przed przyjazdem na miejsce mogą jedynie w bardzo ograniczonym zakresie dowiedzieć się co tak właściwie kupują i za co płacą. Czy tak powinno być? Nie wiemy, choć się domyślamy.
Mimo, że przed wizytą w apartamencie prezydenckim byliśmy już wcześniej w REDzie – podejście Obsługi do kwestii prezentacji oferty w formie możliwości odwiedzenia niezamieszkałych pokoi, których jakości i wyposażenia nie da się ocenić na podstawie materiałów na stronie – było bardzo osobliwe. W tym miejscu zaznaczymy tylko, że próbując obejrzeć inny pokój, którego dokumentacja zdjęciowa zupełnie nie odpowiadała opisowi, jedyne co uzyskaliśmy, to wgląd w rzut budowlany (sic!). Jakby tego było mało, mimo zwrócenia uwagi na ewidentnie nieprawdziwą informację na stronie hotelu i portalach rezerwacyjnych, wprowadzającą w błąd potencjalnych gości, podczas kilku wizyt na przestrzeni wielu miesięcy, na stronie obiektu ciągle ich nie poprawiono. Typowy Radisson. (sytuacja aktualna na moment pisania powyższego artykułu).
Kiedy docieramy na dziewiąte piętro, na którym mieści się nasz apartament, jesteśmy nieco zdezorientowani. Oznaczenie kierunku, w którym powinniśmy podążać w poszukiwaniu pokoju 916 jest dość osobliwe. Mimo wszystko, dajemy radę. Po drodze spotykamy spacerujących po korytarzu dwóch gentlemanów, z których jeden, w sposób na tyle głośny i wyraźny, że komunikat dotarł i do nas, opowiadał drugiemu, że zaraz pokaże mu apartament prezydencki. Rzecz wydała nam się ciekawa z dwóch powodów. Po pierwsze, naszą prośbę o wizytę w innym pokoju skwitowano stwierdzeniem, że takich rzeczy się tutaj nie robi. Po drugie zaś – kto nas za chwilę odwiedzi? Nie chcąc trzymać Czytelników w niepewności zdradzimy już na wstępie, że nie pojawił się nikt – w każdym razie nie w czasie, kiedy byliśmy w pokoju. Czy gość dostał wgląd do naszego pokoju podczas naszej nieobecności? Nie wiemy, choć nieco się obawiamy.
Po wejściu do apartamentu znajdujemy się w przedpokoju. Po prawej znajduje się toaleta, na wprost główne pomieszczenie – pokój dzienny.
Z pokoju dziennego mamy aż dwa przejścia do sypialni. W tym pomieszczeniu, oprócz łóżka, ławki, telewizora oraz dwóch szaf, mamy jeszcze drzwi do łazienki.
Sama łazienka jest problematyczna już od samego wejścia – drzwi do niej są zbyt ciężkie, bądź ich domykacz jest ustawiony tak fatalnie, że praktycznie nie ma sposobu na ich zamknięcie bez głośnego trzaśnięcia. Warto przypomnieć, że mowa o przejściu z pokoju pełniącego najbardziej podstawową z podstawowych funkcji jakie pełnić ma hotel – sypialni. Szanse na spokojny sen połączony z wygodą pobliskiej łazienki w razie nocnej potrzeby skorzystania z tej ostatniej funkcjonalności oceniamy – bazując na własnym doświadczeniu – na bliskie zera.
Problemy w samej łazience? Bardzo niskie ciśnienie wody – na tyle niskie, że wzięcie prysznica stanowi już wyzwanie. W pomieszczeniu jest zimno – nie znaleźliśmy tu żadnego grzejnika, a podłoga, która w junior suite’cie była przyjemnie ciepła, w apartamencie prezydenckim jest nieprzyjemnie zimna. Oczywiście, nie znaleźliśmy również ewentualnego sterowania ogrzewaniem podłogowym, więc zakładamy, że go tam po prostu nie ma. Nie będziemy wspominać o pomniejszych niedogodnościach, takich jak brak ręczników do twarzy. Dla przypomnienia – mówimy cały czas o głównej łazience w apartamencie prezydenckim – najdroższym pokoju w części hotelowej krakowskiego RED’a.
Wróćmy na chwilę do pokoju dziennego. Wielka kanapa wygląda na mebel mocno zmęczony, mimo, że w czasie naszej wizyty hotel otwarty był dla gości nieco ponad kwartał. Okrągły stół z czterema krzesłami, sztuczny kwiatek w rogu (sic!), telewizor, szafka skrywająca lodówkę, na której ustawiono zestaw do parzenia kawy i herbaty, ekspres i czajnik. Przy kanapie ustawiono coś, co miało zapewne pełnić rolę stolika kawowego. Mebel ten posiada tak dziwną powierzchnię, która umożliwia jedynie ustawienie szklanki, kubka, filiżanki, być może butelki na pojedynczych jego „polach”. Ustawienie przedmiotu o nieco większej powierzchni podstawy – talerza, tabletu, komputera – czegokolwiek – powoduje jego niestabilność i brak możliwości wygodnego i bezpiecznego zeń korzystania.
W całym apartamencie brak jest wygodnego miejsca do pracy. Za takie można by od biedy uznać stół, jednak czynnikiem wykluczającym w zasadzie ten sposób jego użytkowania jest brak bezpośredniego dostępu do gniazda z prądem. Chyba, że każdy z gości wozi ze sobą przedłużacz? Nie powinno to jednak martwić gości odwiedzających to miejsce – dla ich wygody, w pobliżu dosłownie niczego, na rogu szafki pod telewizorem umieszczono pomocną ładowarkę indukcyjną.
Mimo załączenia do rezerwacji naszych standardowych próśb – o herbatę earl grey oraz dodatkowe poduszki, żadna z nich nie została zrealizowana. Jak na prezydencką rezydencję przystało, w zestawie kawowo-herbacianym znaleźliśmy tylko jedną saszetkę gorącej czekolady.
W tym miejscu chcieliśmy przestać wyliczać dalsze elementy litanii problemów z apartamentem prezydenckim w Radisson RED Hotel & Radisson RED Apartments Kraków, ale nie sposób nie wspomnieć o iście królewskim prezencie powitalnym, który zastaliśmy po wejściu do pokoju. Dla odpowiedniej perspektywy dodamy tylko, że dokładnie taką wstawkę zastaliśmy w każdym innym pokoju, w którym w tym hotelu spaliśmy.
Apartament prezydencki w krakowskim REDzie, mimo ceny o ponad połowę niższej niż jego cena standardowa w chwili pisania tego artykułu, nie był w żadnym razie wart kwoty, którą na niego wydaliśmy. Brak tu jakichkolwiek, najmniejszych nawet przejawów wyjątkowości bądź dodatkowych korzyści wynikających z wyboru tego pokoju. Po prawdzie, apartament ten nie różni się w zasadniczych kwestiach niczym od standardowych apartamentów w innych hotelach, które nie myślą nawet o nazywaniu ich prezydenckimi.
Będąc zupełnie szczerymi, po dzień dzisiejszy mamy wrażenie, że apartament prezydencki w Radisson RED Hotel & Radisson RED Apartments Kraków to jakiś skomplikowany, hermetyczny żart świata hotelarskiego na gościach, którzy zdecydują się go wynająć. Jedyną rzeczą, która przywołuje nas w takiej sytuacji do rzeczywistości jest wgląd w rachunek, jaki musieliśmy za ten nieśmieszny dowcip uiścić.
Rekreacja, wypoczynek
Goście Radisson RED w Krakowie mogą skorzystać z sali ćwiczeń, wyposażonej w sprzęt przeznaczony zarówno do wysiłku siłowego jak i kardio. O dziwo, dostęp do tego miejsca nie jest gwarantowany przez całą dobę, a jedynie w godzinach od piątej rano do dwudziestej trzeciej. W ramach tego samego obszaru, między ósmą rano a ósmą wieczór dla chętnych dostępna jest sauna.
Ale to nie wszystko. Tuż przy wejściu głównym do hotelu znaleźć można stół bilardowy, oraz kilka elektronicznych automatów do gier w typie arcade.
Śniadanie
Pierwszy posiłek dnia serwowany jest w znajdującej się na poziomie lobby, na prawo od wejścia do hotelu restauracji Filini w formie bufetu od godziny 6:30 do godziny 10:30 w dni powszednie i do 11:00 w weekendy i święta.
To właśnie w tym miejscu, podczas naszego pierwszego pobytu najłatwiej nam było nawiązać kontakt z Pracownikami obiektu. Zaczęło się niefortunnie, od zgłoszenia problemów. Profesjonalna Pani Dominika najpierw załatwiła zgłoszoną sprawę, po czym wróciła do nas ze stosowną informacją, wykorzystując sytuację do nawiązania niezobowiązującej rozmowy, która przerodziła się w nieco dłuższą pogawędkę.
Nie była to jednak jedyna uprzejma i pomocna interakcja z Pracownikami restauracji podczas śniadań. Inna Pracownica, widząc, że robimy sporo zdjęć zaproponowała pomoc – czy to w lepszym wyeksponowaniu ciekawych elementów śniadania, co w żadnym wypadku nie było potrzebne, aby później ułatwić nam działanie otwierając zawczasu pojemniki z bufetu ciepłego.
Bazując jedynie na tych dwóch przykładach – łatwo dostrzec, że ekipa „śniadaniowa” jest jedną z najbardziej kontaktowych i otwartych na gości częścią zespołu krakowskiego REDa.
Samo śniadanie, mimo, że bardzo dalekie od założeń marki i tego, czego doświadczyliśmy w pierwszym na świecie Radisson RED’zie, zawierało wszystkie niezbędne elementy tego posiłku. Nie wiemy, czy w ramach opcji ciepłych można zamówić jajka po benedyktyńsku, ale liczymy na rychły raport w tej sprawie którejś z branżowych pacynek.
Bufet, oprócz mnogości dań, zapewnia również stosunkowo cywilizowane warunki sanitarne (bez sztućców do nabierania potraw z rękojeściami w półmiskach), oraz atrakcyjną prezentację dań i ich elementów. Warto również wspomnieć o smaku i jakości – które oceniamy, w zależności od dania na dobre lub bardzo dobre.
Obsługa
Trudno jednoznacznie ocenić jakość obsługi w Radisson RED Hotel & Radisson RED Apartments Kraków. Przeszkody w obejrzeniu zarezerwowanego na przyszły termin pokoju, który do dnia dzisiejszego posiada na stronie obiektu niewłaściwe zdjęcia jest jakąś aberracją – hotel dosłownie zmusza klientów do kupowania kota w worku. Z drugiej strony przy nieco większej niż zazwyczaj dawce asertywności, podczas kolejnej wizyty udało nam się w tej kwestii dopiąć swego. Nie było to jednak zadanie proste.
Z drugiej strony obsługa serwisu śniadaniowego, z Panią Dominiką na czele, daje nadzieję, że być może w tym obiekcie tli się odrobina właściwego sposobu podejścia do klienta i jego potrzeb.
Podsumowanie
Na chwilę obecną mamy mieszane odczucia co do krakowskiego REDa. Debiut marki Radisson RED był w Polsce nieudany, ze względu na dziwaczny status hotelu w Gdańsku. Sama marka jest niekonsekwentna – nigdy nie udało nam się doświadczyć serwisu w jakikolwiek sposób podobnego do innych obiektów działających pod tą samą nazwą, mimo odwiedzin w hotelach na kilku kontynentach. Niewiele też zostało z idei, które próbowano nam „sprzedać”, kiedy trafiliśmy do nieotwartego jeszcze, pierwszego REDa w Brukseli, który przeniósł naszą rezerwację do innego hotelu tej sieci ze względu na opóźnienie w swoim otwarciu.
Do hotelu zlatują się też, jak sępy tak zwane osoby influlanserskie. Weźmy na tapet jedną z nich, którą dla uproszczenia nazywać będziemy „wizyta pr”. Czy wspomniała swoim obserwatorom choć słowem o problemach, które hotel robi swoim klientom? Czy dodała kolejną autopromocyjną anegdotkę o tym, jak to zdjęcia na stronie hotelu w programie Radisson Rewards nie odpowiadają rzeczywistym pokojom? A może chociaż o tym, że hotel odmawia gościom, mimo takiego stanu rzeczy, obejrzenia potencjalnego miejsca ich przyszłego noclegu – nawet w przypadku najdroższych pokoi, w związku z czym literalnie zmusza klientów do kupowania przysłowiowego kota w worku? Pewnie nie, bo nie pasuje to do estetyki samouwielbienia i scenariusza związanego z „wizytą pr”, która w istocie rzeczy jest dziecinną próbą obejścia wymogu oznaczania współprac jako reklamy. Dlaczego tak bardzo wstydzi się słowa reklama? Nie wiemy, choć się domyślamy.
Jeśli piewcy luksusu i „prawdziwego hotelarstwa” – czymkolwiek miałoby ono być – szczycący się prowadzeniem kursów dla innych hotelarzy mijają się z prawdą i zasadami ustalonymi przez – na przykład – UOKiK w tak błahych sprawach, to jakie w tej branży musi być przyzwolenie na oszukiwanie gości, o, pardon – klientów. Banialuki o misji i podobnych to branżowe historyjki z mchu i paproci dla naiwnych – tu liczy się blichtr i świecenie blaskiem choćby tylko odbitym, oraz piękne retuszowane po stokroć zdjęcia z frazami o naturalności na ustach. Byłaby to może śmieszna i pocieszna gra pozorów – i zapewne dla części zewnętrznych obserwatorów tak jest. Problem w tym, że nam, klientom, każe się za to płacić jak za towar pełnowartościowy, a nie jak za rzeczywistą, tanią, oszukaną podróbę wartą góra przysłowiowej złotówki.
Zupełnie osobną sprawą jest kwestia etyki takich zachowań – zarówno ze strony osoby influencerskiej, jak i hotelu. I na tym, na ten moment, zakończmy ten temat.
Dane kontaktowe
Radisson RED Hotel & Radisson RED Apartments, Kraków
Aleksandra Lubomirskiego 16, 31-509 Kraków