- Inne teksty z tej podróży:
- Recenzja: IHG One Rewards – Crowne Plaza Frankfurt Congress Hotel, Frankfurt
- Recenzja: Japan Airlines – Klasa Biznes w Boeing B787 Frankfurt – Tokio – Frankfurt
- Szybka Recenzja: ALL – ibis Styles Tokyo Ginza, Tokio
- Recenzja: IHG One Rewards – ANA Crowne Plaza Narita, Narita
- Szybka Recenzja: Salonik biznesowy – Japan Airlines Sakura Lounge, Narita
- Szybka Recenzja: IHG One Rewards – Holiday Inn Frankfurt Airport, Frankfurt
Kiedy latem dwa tysiące dwudziestego roku, po kilku miesiącach lockdown’u i słynnego “stay at home” pewnego poranka otrzymaliśmy informację o bardzo okazyjnej cenie na połączenia w klasie biznes z Frankfurtu do Tokio na pokładzie linii Japan Airlines (w skrócie JAL), znajdującej się od wielu lat w czołówce pięciogwiazdkowego rankingu Skytrax nie wahaliśmy się przed zakupem. Byliśmy wygłodniali podróży, a Japonia jest jedną z naszych najbardziej ulubionych destynacji na świecie. Jedyne obawy budził w nas fakt, że Kraj Kwitnącej Wiśni, jak wiele innych na świecie, nie zdecydował się jeszcze w jakikolwiek sposób chociażby uchylić swoich granic dla podróżnych. Uznaliśmy jednak, że w ciągu kilku miesięcy zapewne to nastąpi. Niepoprawni optymiści!
Czas mijał, a Japonia ani myślała, aby otworzyć swoje granice. Z niepokojem zaczęliśmy zastanawiać się, czy linia lotnicza zgodzi się na przełożenie naszego wyjazdu. Nerwy minęły, gdy otrzymaliśmy pierwsze wieści od Travelonów, którzy zakupili bilety do Japonii w tej samej ofercie. Według ich relacji, nie było z tym najmniejszego problemu. Takie było też nasze doświadczenie. Na miesiąc przed naszym pierwszym terminem wylotu skontaktowała się z nami przedstawicielka Japan Airlines i przepraszając za zaistniałą sytuację poinformowała o naszych możliwościach – bezpłatne przełożenie terminu wylotu na inny termin (maksymalnie na pół roku do przodu) lub bezkosztową anulację i zwrot pełnych środków na rachunek karty, którą opłaciliśmy bilety. Przy tak postawionej sprawie było jasnym, że za wszelką cenę będziemy starali się utrzymać posiadaną rezerwację.
Identyczny scenariusz rozmów i rebookowania rezerwacji powtarzaliśmy z Japan Airlines w sumie sześć razy w ciągu dwóch lat!
Ostatecznie, we wrześniu dwa tysiące dwudziestego drugiego roku, ponad dwa lata od zakupu etixów, dokonaliśmy ostatniej zmiany rezerwacji i już wówczas byliśmy niemal stuprocentowo pewni, że do Japonii polecimy za niecałe dwa miesiące. Rząd japoński ogłosił bowiem w końcu długo wyczekiwany plan otwierania granic dla podróżujących w celach turystycznych.
Lot Frankfurt – Tokio
Linie: Japan Airlines
Lot: JL 408
Trasa: FRA – NRT
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 19.40 – 17.10(+1)
Długość lotu: 13 godzin 30 minut
Check-in
Dwadzieścia cztery godziny przed wylotem z Frankfurtu udostępniony zostaje dla pasażerów check-in w wersji online. Oczywiście z chęcią korzystamy z tej opcji. Kto choć raz przeglądał japońskie strony internetowe wie, że są one dość często dość archaiczne w wyglądzie. Jakie jest nasze zaskoczenie, gdy na ekranie widzimy taki sam prosty i jasny formularz, jakiego używa chociażby nasz rodzimy przewoźnik LOT.
Przy okazji check-inu odnotowujemy fakt, że wszystkie czterdzieści cztery miejsca w kabinie klasy biznes są zajęte.
Z ciekawostek – udaje nam się pozyskać mobilną kartę pokładową do Apple Wallet’a, co w przypadku podróży dalekodystansowych wieloma liniami nie jest jeszcze taką oczywistością. Wszystko układało się po naszej myśli.
Rano w dniu wylotu z ciekawości sprawdzamy jaki jest poziom zapełnienia całego samolotu i z zaskoczeniem widzimy, że w klasie biznes jest obecnie osiem miejsc wolnych. Fakt ten na tyle nas zastanawia, że postanawiamy go bliżej zbadać i w ten sposób dowiadujemy się, że nastąpiła podmiana maszyny, którą będziemy lecieć do Tokio. W konsekwencji zmieniona została konfiguracja klasy biznes z układu siedzeń 2-2-2 (Sky Suite) na 1-2-1 (Sky Suite III). Nasze wybrane miejsca też uległy zmianie, co oczywiste. Trochę gorzej, że zostaliśmy zupełnie losowo rozsadzeni w kabinie. Dokonujemy więc poprawek i szybko przesiadamy się do następujących po sobie wolnych miejsc w rzędzie przy oknie.
Parę godzin później meldujemy się na frankfurckim lotnisku, w części D terminala drugiego, skąd JAL prowadzi swoje operacje. W kolejce do stanowiska priorytetowego check-in przed nami stoi parę osób. Obsługa idzie dość pomału, ze względu na konieczność weryfikacji wielu dokumentów, potrzebnych do wjazdu do Japonii.
Pani Japonka, która nas obsługuje, drukuje nasze karty pokładowe oraz kwitki i zawieszki bagażowe, po czym dokładnie wyjaśnia lokalizację saloniku biznesowego JAL. Dwukrotnie powtarza nam, że kontrola bezpieczeństwa znajduje się przed samą bramką wylotową, a z kolei lounge umiejscowiony jest pomiędzy kontrolą paszportową a security. Nie lubimy takiego rozwiązania, gdyż skraca nam to czas pobytu w saloniku, ale nie mamy na to wpływu.
Salonik JAL jest niemal przepełniony, z trudem znajdujemy wolne miejsca. Obsługa uwija się jak w ukropie, aby na bieżąco sprzątać stoliki.
W barze dostępne są dania na ciepło według menu, zamawiane u obsługi. Poza tym goście mogą skorzystać z wąskiej oferty przekąsek słonych i słodkich.
Napoje alkoholowe i bezalkoholowe są generalnie dostępne w formule samoobsługowej, ale jeśli ktoś poprosi o nie Personel saloniku to również zostanie obsłużony.
Warto zauważyć, że lounge dysponuje własną toaletą, a z dodatkowych plusów należy podkreślić japoński charakter tego pomieszczenia, z typowo japońską deską sedesową z wszystkimi gadgetami włącznie.
Ze względu na harmider oraz tłok w saloniku nie mieliśmy możliwości dokładniejszego jego udokumentowania, dlatego z tego miejsca nie będzie oddzielnej relacji.
Około godziny przed planowanym czasem odlotu obsługa w lounge informuje pasażerów udających się do Tokio, że czas już przejść do kontroli bezpieczeństwa.
Tam, korzystając z dedykowanej ścieżki priorytetowej po parunastu minutach znajdujemy się już w okolicach bramki, z której będzie odlatywał nasz samolot.
Boarding
Wejście na pokład wprawdzie nie odbywa się o zaplanowanej godzinie, ale na jakość i przede wszystkim terminowość przekazywanych informacji nie możemy narzekać.
Oczekujący pasażerowie co parę minut słyszą zapowiedzi o przyczynach opóźnienia, oraz planowanej, nowej, godzinie boardingu. Co ważne, informacje te podawane są z wyprzedzeniem. Jest to dla nas pewnego rodzaju odskocznia od tego do czego przyzwyczaił nas port lotniczy w Warszawie – główny HUB największego polskiego przewoźnika – LOTu.
Ostatecznie, obsługa gate rozpoczyna boarding dwadzieścia minut po planowanym czasie. W pierwszej kolejności do samolotu zaproszeni są posiadacze najwyższych statusów w programie Japan Airlines, a następnie pasażerowie klasy biznes i lojaliści sojuszu OneWorld, którego JAL jest członkiem.
Wejście na pokład prowadzone jest przy użyciu tylko jednego jetbridge, podłączonego do drzwi 2L. Odnajdujemy nasze fotele, pakujemy bagaże do schowków i zajmujemy miejsca. Po dwudziestu minutach, gdy boarding jest zakończony, personel pokładowy rozpoczyna poczęstunek powitalny w kabinie biznes – do wyboru jest sok pomarańczowy oraz szampan. Napoje są serwowane w plastikowych szklankach imitujących zastawę szklaną.
W tym samym czasie samolot jest odpinany od rękawa, a na monitorach pasażerowie oglądają instrukcję bezpieczeństwa.
Samolot pomału kołuje do progu pasa startowego, kiedy pas bezpieczeństwa u jednej z osób z naszej ekipy okazuje się wadliwy. Załoga natychmiast reaguje, przy siedzeniu zbierają się trzy Panie Japonki i w trakcie gdy trwa taxi, a chwila startu zbliża się nieubłaganie, próbują rozwiązać problem. W ostatniej chwili, dosłownie na dwie minuty przed startem udaje się odblokować pas. Personel pokładowy zdąży zająć miejsca do startu, a pasażer jednocześnie jest bezpiecznie przygotowany do podróży.
Dokładnie o dwudziestej dwadzieścia pięć samolot Japan Airlines wzbija się w powietrze i obiera kurs na Japonię. Parę minut później wyłączona zostaje sygnalizacja zapiąć pasy, a Załoga włącza oświetlenie w kabinie.
Pół godziny po starcie do pasażera, który miał kłopot z niedziałającym zapięciem pasów bezpieczeństwa podchodzi Załogantka, która ubiorem wyróżnia się spośród innych. Prawdopodobnie jest to Supervisorka kabiny klasy biznes, gdyż widujemy ją dość często doglądającą pasażerów, ale nie uczestniczącą w bezpośrednim serwisie. Zwraca się do pechowego pasażera i gorąco przeprasza za zaistniały incydent oraz wydłużony czas obsługi problemu. Doprawdy, nie spodziewaliśmy się tego. Bardzo miły gest!
Fotele klasy biznes w Boeing B787
Wróćmy na chwilę do siedzeń, jakie oferuje w części swoich Boeing’ów B787 Dreamliner Japan Airlines. Od momentu zakupu biletów na tej trasie planowana była konfiguracja foteli określana jako Sky Suite w układzie siedzeń 2-2-2. Ostatecznie, o czym dowiedzieliśmy się w dniu wylotu, podstawiono maszynę z innymi fotelami. Mamy więc okazję przetestować Sky Suite III z ustawieniem 1-2-1. Chciałoby się w tym miejscu napisać, że w tej konfiguracji, w przeciwieństwie do układu 2-2-2, każdy pasażer ma bezpośredni dostęp do przejścia, ale w przypadku japońskiego przewoźnika i zastosowanych rozwiązań nie byłoby to prawdą. Opiszemy to szerzej w części dotyczącej powrotu z Tokio.
W trakcie boardingu każdy pasażer na swoim fotelu znajduje bardzo dużą poduszkę, kołderkę, kosmetyczkę podróżną, słuchawki do IFE, kapcie, menu, maseczkę nawilżającą do twarzy, wieszak na odzież wierzchnią oraz wodę mineralną. Większość elementów przygotowania jest dość standardowa, chociaż obecność maseczki nawilżającej i kapci definitywnie oznacza, że podróżujemy na wschód azjatyckimi liniami premium.
Nad głowami pasażerów znajdują się schowki, w których, w trakcie boardingu, dostrzegamy dodatkowe materace na siedzenia. Będą one wykorzystane później w trakcie podróży. Warto podkreślić również, że w przeciwieństwie wielu modeli Boeing 787 Dreamliner innych przewoźników, tu są zachowane schowki nad środkowym rzędem foteli.
Same fotele są dość wygodne – my osobiście wolimy raczej twarde materace niż miękkie, i twardość w JAL nam odpowiada. Dodatkowa funkcja, w postaci masażu w fotelu działa tu fantastycznie – faktycznie odczuwamy ruchy masujące, a nie udawane smeranie po plecach.
Podnóżek jest jednym z szerszych w tego typu siedzeniach, a dodatkowo pod nim jest zainstalowana mała półeczka. Ciekawe rozwiązanie, pierwszy raz się z nim spotykamy.
Ładowanie sprzętów zapewniają zwykłe gniazdka oraz porty USB. Nad panelem ładowania znajduje się mała zamykana półka z lusterkiem.
Nad siedzeniami brakuje indywidualnych nawiewów powietrza, nad czym bardzo ubolewamy. Dla komfortu naszej kilkunastogodzinnej podróży to duży minus, szczególnie, że w trakcie lotu kabina była dodatkowo podgrzewana.
Po zakończeniu pierwszego serwisu Załoga wygasza światła w kabinie i przyciemnia okna. Personel pokładowy proponuje pasażerom rozłożenie dodatkowego materaca na fotele, aby było wygodniej spać. Korzystamy z tego udogodnienia.
Śpimy ponad siedem godzin, z paroma przebudzeniami. Niestety temperatura powietrza w kabinie jest bardzo wysoka i nie zwiększa to komfortu wypoczynku.
Serwis po starcie
Pierwszy posiłek podczas lotu serwowany jest w ciągu godziny od startu. Serwis rozpoczyna się od wręczenia zapakowanych w jednorazowe opakowania wilgotnych chusteczek.
Przed lotem udało nam się wybrać jedzenie. Musimy przyznać, że mieliśmy z tym pewien problem. Każdy chciał spróbować kuchni japońskiej, ale z drugiej strony, również pozycje z menu “zachodniego” (standardowego) brzmiały smakowicie. Ostatecznie zagraliśmy w Marynarza.
Jedna z Załogantek podchodzi do nas na początku serwisu celem potwierdzenia naszego wyboru i jednocześnie zbiera zamówienia na napoje. Wybór jest bardzo szeroki, więc decydujemy się próbować wielu opcji.
W czasie gdy jedna ze Stewardess rozkłada obrusy na stolikach, druga już roznosi zamówione napoje oraz przekąski: orzechy nerkowca, oliwki i ser.
Z napojów bezalkoholowych próbujemy rekomendowane: gazowany OPIA Chardonnay z odrobiną winnego smaku, ale i owocową świeżością, JAL Original oraz SKY TIME Peach & Grape Mix – również bardzo owocowe.
Właściwe dania serwowane są z wózka obsługiwanego przez dwie Stewardessy.
Jedzenie w wersji standardowej (western menu) jest ciekawie urozmaicone. Mimo, że porcja nie wygląda na dużą, to już po konsumpcji przystawki czujemy się najedzeni.
Pieczywo i masło podane do posiłku są niemal idealne. Masło w dobrej temperaturze, a bułeczki ciepłe, tylko jedna z nich jest odrobinę wyschnięta na brzegu, ale nie stanowi to problemu w całościowym odbiorze. Między przystawkami a serwisem dania głównego proponowana jest kolejna runda napojów. Ponieważ w kabinie robi się coraz cieplej, zamawiamy sporo drinków.
Jako danie główne wybieramy wołowinę z ryżem i warzywami. Mięso jest idealnie przygotowane, soczyste i miękkie. Nawet stopień wysmażenia jest taki jak lubimy. Towarzyszący wołowinie ryż bardzo przypomina risotto i posiada silny aromat grzybów. Warzywa są lekko chrupiące, ugotowane al dente. Perfekcyjnie!
Uczta kończy się deserem – pana cotta na bazie herbaty Hojicha ma ciekawy smak, wyczuwalne nuty karmelu, owoców i mięty. Co najważniejsze nie jest zbyt słodka.
Zestaw “zachodni” bardzo nam smakował, ale to jedzenie z menu japońskiego wygrywa w kategorii smakowej i wizualnej. Cóż to jest za obrazek?! Przystawka Irodori Gozen wygląda niemalże jak na zdjęciu w menu. Smakiem nie odstaje ani na jotę. Poza warzywami w zestawie są też kawałki ryby i kaczki. Wszystko fantastycznie połączone i doprawione.
Jako danie główne japońskie podano rybę z ryżem, piklami i zupę miso. Ryba jest bardzo smaczna i soczysta. Pikle smakują nam wybiórczo, natomiast ryż i miso są idealne.
Deser jest identyczny jak w przypadku menu standardowego.
Pierwszy serwis na pokładzie JAL bardzo nam smakował. Praktycznie wszystko co zamówiliśmy było pyszne, a dodatkowo prezentacja dań tylko podbiła i tak wysoką już ocenę.
Jedyny mankament jaki zaobserwowaliśmy to czas trwania serwisu. Zakończył się po prawie trzech godzinach, a biorąc pod uwagę godzinę startu większość pasażerów pod koniec serwisu była już zmęczona i przysypiała na siedząco.
Serwis w trakcie lotu
W przerwach między jednym a drugim spaniem decydujemy się coś przekąsić.
W menu można odnaleźć wiele pozycji oznaczonych jako dostępne o dowolnej porze. Znajdują się w nich zarówno przekąski japońskie jak i niemieckie. Dodatkowo, można również zamówić dania “śniadaniowe”.
Próbujemy kilku rzeczy:
Seafood chowder – jest smaczny, choć niezbyt obfity w owoce morza.
Bułka preclową z musztardą, gotowaną kapustą kiszoną i kiełbaskami norymberskimi – również smaczna, chociaż trudno się ją konsumuje, gdyż danie rozpada się w rękach.
Ramen – bezmięsny, byłby bardzo dobry, gdyby makaron nie był rozgotowany.
Serwis przed lądowaniem
Około dwie godziny przed lądowaniem, kiedy całkowicie wybudzamy się ze snu, postanawiamy zamówić posiłek, który, jak sądzimy, jest śniadaniem.
Ponownie mamy do wyboru zestaw “japoński” i “zachodni” oraz napoje z menu.
Talerz japoński to grilowany dorsz z dodatkami – i to jest strzał w dziesiątkę. Ryba z delikatnym aromatem miso, idealny ryż oraz szpinak z sezamem – wszystko przypada nam do gustu.
Z kolei talerz zachodni to, delikatnie mówiąc, nieporozumienie – jajecznica zupełnie bez smaku, wysuszona podobnie jak plaster szynki. Jedyne co się broni to jogurt, pieczywo i croissant. Poziom trzymają tradycyjne japońskie herbaty – Hoji tea oraz zielona, serwowane na zimno.
Amenity kit, system rozrywki pokładowej, internet, toalety
Kosmetyczka podróżna japońsko-francuskiej marki lifestylowej Maison Kitsuné nie jest przesadnie bogata. Można wręcz powiedzieć, że jest uboga. Zawiera najbardziej podstawowe elementy, jakie spotykamy w podobnych zestawach w innych liniach: maskę na oczy, zatyczki do uszu oraz szczoteczkę i pastę do zębów. Rzadko spotykanym dodatkiem są tu chusteczki higieniczne oraz kolejna maseczka nawilżająca na twarz.
Innym zawodem u przewoźnika tej klasy są słuchawki do systemu rozrywki pokładowej (IFE). Zapakowane w torebkę foliową, z baterią do samodzielnego montażu, są dość słabej jakości.
Samo IFE również nas nie zachwyciło. Z nowości znajdujemy raptem dwie pozycje filmowe, większość to dość standardowe treści.
Na pokładzie samolotu dostępny jest również internet Wi-Fi. Od początku nie planowaliśmy korzystania z niego, gdyż chcieliśmy w pełni doświadczyć świetnego serwisu oraz wypocząć przed zaplanowanym dość intensywnym pobytem w Tokio.
W kwestii toalet warto zauważyć dwie kwestie – były zawsze czyste i schludne oraz, tradycyjnie jak na japońską linię przystało, posiadały deskę sedesową z funkcją bidetu, co w Kraju Kwitnącej Wiśni jest normą i podstawą.
Lądowanie w Tokio
Niecałą godzinę przed lądowaniem w Tokio Personel Pokładowy zbiera wszystkie naczynia i kończy serwis. Wówczas też włączona jest sygnalizacja zapiąć pasy. Rozpoczynamy zniżanie do lotniska w Naricie.
Dwadzieścia minut przed lądowaniem Kapitan poleca Załodze zająć swoje miejsca. Jesteśmy już w końcowej fazie zniżania, ale spodziewane są duże turbulencje, stąd komunikat z kokpitu. Wyłączony zostaje system rozrywki pokładowej oraz zgaszone światła.
W Tokio Narita lądujemy punktualnie o godzinie siedemnastej czasu lokalnego, czyli dziesięć minut przed czasem rozkładowym.
Kołowanie do stanowiska postojowego przy terminalu zajmuje nam piętnaście minut. Parę minut później drzwi samolotu są otwarte i opuszczamy pokład.
Przy wyjściu z jetbridge następuje pierwsza kontrola – obsługa sprawdza, czy pasażerowie mają dokumenty do kwarantanny. Nastepnie jesteśmy kierowani do kontroli paszportowej, gdzie są dwie kolejki – jedna dla Japończyków i osób z rezydencją, a druga dla pozostałych cudzoziemców. Po czterdziestu pięciu minutach dopiero docieramy do punktu kontroli zdrowia, za którym znajdują się okienka kontroli imigracyjnej.
Ponad godzinę czekamy w kolejce, a wraz z nami setki innych podróżnych. Po kolejnej pół godzinie przechodzimy przez kontrolę celną i możemy opuścić halę przylotów. Minęły niemal trzy godziny od wyjścia z samolotu do wejścia do stacji kolejki do miasta.
Zdecydowanie ten element kontroli wjazdowej nie udał się Japończykom.
Mimo to, nasza radość z podróży trwa i właściwie dopiero teraz eksplodujemy prawdziwym szczęściem.
Jesteśmy w TOKIO!
Lot Tokio – Frankfurt
Linie: Japan Airlines
Lot: JL 407
Trasa: NRT – FRA
Samolot: Boeing B787
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 10.20 – 17.20
Długość lotu: 15 godzin
Check-in
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Tydzień w Tokio minął i nastał czas powrotu do domu.
Noc przed wylotem z lotniska Narita spędziliśmy w ANA Crowne Plaza Narita, skąd wyruszamy rano hotelowym shuttlem do terminala drugiego.
Podczas check-inu Pracownica JAL, która nas obsługuje pyta, czy lecimy tylko do Frankfurtu, czy też nasze lotnisko docelowe jest gdzieś indziej. Po chwili rozmowy okazuje się, że Pani widząc nasze nie-niemieckie paszporty wyszła z inicjatywą i chciała nadać nam bagaż (interline) do portu lotniczego w miejscu naszego zamieszkania. Wyjaśniamy, że do Warszawy wracamy kolejnego dnia. Pokazujemy również rezerwację na rejs na pokładzie LOT’u. W tej chwili Pracownica przeprasza nas, i wyjaśnia, że w przypadku połączenia w dniu następnym nie będzie mogła “interline’ować” nam walizek, i upewnia się, że nadanie ich tylko do Frankfurtu jest dla nas wystarczające. Potwierdzamy. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni obsługą i nawet przez chwilę sami nie wierzymy w to, czego jesteśmy świadkami.
Na zakończenie check-inu Pracownica pyta, czy mamy mobilne karty pokładowe i będziemy chcieli ich użyć do wejścia na pokład. Przytakujemy. W tej chwili Pani prosi nas o okazanie kart pokładowych w telefonach w celu weryfikacji i potwierdzenia zgodności nazwisk z danymi w paszportach. Po chwili oddaje nam paszporty oraz wręcza mapę lotniska z odręcznie zaznaczonymi lokalizacjami kontroli bezpieczeństwa i paszportów, salonikiem oraz naszym gate. Do mapki przyklejone są również nasze kwitki bagażowe. Mamy komplet informacji i dokumentów. Możemy ruszać dalej.
Kontrola bezpieczeństwa jest bardzo sprawna i efektywna. Wprawdzie trzeba wyjmować płyny i laptopy, ale Obsługa bardzo pomaga. Jesteśmy nawet świadkami, jak jedna z osób obsługujących kontrolę bezpieczeństwa opróżnia do specjalnego pojemnika resztę herbaty z termosu jednego podróżnego.
Po kontroli paszportowej wchodzimy do saloniku JAL. O wizycie w tym lounge piszemy w oddzielnej relacji.
Boarding
Wejście na pokład zaplanowane jest na godzinę dziesiątą. Po wielu wizytach w Japonii możemy się spodziewać, że boarding rozpocznie się o czasie, w innym wypadku już wcześniej pojawiłaby się informacja o opóźnieniu.
I rzeczywiście, chwilę przed wybiciem godziny dziesiątej Pracownicy obsługi gate wychodzą przed swoje stanowiska i głęboko kłaniają się oczekującym na boarding pasażerom. To bardzo japońskie.
Równo z wybiciem godziny dziesiątej skanujemy nasze karty pokładowe na skanerze i przechodzimy do samolotu. Pasażerowie klasy biznes i posiadacze wysokich statusów w programach lojalnościowych One World wchodzą na pokład w ramach grupy drugiej. Przed nami, w ramach grupy pierwszej, boarduje się tylko jeden pasażer, który posiada najwyższy status w programie lojalnościowym Japan Airlines. Podróżuje razem z nami w klasie biznes.
Dziś bez niespodzianek, nie ma żadnej podmiany maszyny i czeka nas podróż w kabinie biznes w konfiguracji typu Sky Suite.
Personel pokładowy odbiera odzież wierzchnią pasażerów i odwiesza do szafy na wieszakach, które mamy przydzielone na miejscach. Załoga jest bardzo sprawna, chociaż trzeba też przyznać, że samolot jest w większości pusty, we wszystkich kabinach podróżuje niewiele osób.
Boarding kończy się po niespełna piętnastu minutach i niemalże od razu samolot jest wypychany ze stanowiska postojowego.
W trakcie kołowania do progu pasa startowego podróżni oglądają instrukcję bezpieczeństwa na ekranach systemu rozrywki pokładowej. Przed tym lotem nie były oferowane napoje powitalne.
Tempo jest tak duże, że ledwo zdążamy zrobić podstawowe zdjęcia kabiny. O dziesiątej czterdzieści startujemy do Frankfurtu i przez dobry kwadrans znajdujemy się w strefie turbulencji. W związku z tym sygnalizacja zapiąć pasy zostanie wyłączona dopiero dwadzieścia minut później.
Słyszymy wówczas zapowiedź Kapitana, który omawia jak będzie przebiegał rejs. Deklaruje również, że przez większą część trasy będziemy mieć wiatr w tył samolotu (tail wind), dzięki czemu mamy szansę na przylot do Frankfurtu z niemal czterdziestopięciominutowym wyprzedzeniem.
Fotele klasy biznes w Boeing B787
Na locie powrotnym mamy okazję podróżować w innej konfiguracji siedzeń niż na rejsie do Tokio. Sky Suite wyróżnia się od wielu innych konfiguracji foteli w układzie 2-2-2 tym, że każdy pasażer ma niczym niezakłócony dostęp do przejścia. Podróżni, którzy zajmują miejsca pod oknem mają specjalne przejście pomiędzy fotelami, aby nie przeszkadzać współprasażerowi, który zajmuje miejsce obok. Zupełnie nie jak w podobnej konfiguracji w British Airways!
Tradycyjnie, w trakcie boardingu fotele są już przygotowane dla pasażerów – znajdujemy tam kosmetyczkę podróżną, kapcie, słuchawki, kołdrę, poduszkę, wodę mineralną, wieszak na odzież wierzchnią oraz menu.
W kwestii dostępnego miejsca na rzeczy osobiste pasażerów, to konfiguracja Sky Suite zdecydowanie przegrywa ze swoją następczynią SkySuite III. Fotele przy oknie praktycznie nie posiadają żadnych schowków, nie licząc nieco większej niż standardowa półeczki przy monitorze. Podobnie sprawa ma się z miejscem do przechowywania rzeczy osobistych w obu fotelach środkowego rzędu. Jedynie miejsca zewnętrzne w rzędach pod oknami posiadają małą wnękę z boku fotela, gdzie można bezpiecznie odłożyć drobne rzeczy osobiste.
Wzorem pozostałych Boeingów B787 Dreamliner we flocie JAL również i w dzisiejszej maszynie nie ma indywidualnych nawiewów powietrza nad głowami. Na szczęście tym razem temperatury panujące w kabinie były optymalne.
Serwis po starcie
Serwis rozpoczyna się dość szybko po wyłączeniu sygnalizacji zapiąć pasy. Na początku Załoga potwierdza zamówione posiłki, zbiera listę napojów, rozkłada stoliki oraz wręcza chusteczki odświeżające.
W międzyczasie inna Stewardessa oferuje pasażerom ciepłe sweterki do wypożyczenia na czas lotu. Zapakowane są w foliowe worki, podobnie jak kołderki, które czekały na fotelach w trakcie boardingu.
W trakcie oczekiwania na napoje, do kabiny klasy biznes wchodzi Szefowa Pokładu i przedstawia się każdemu pasażerowi indywidualnie życząc miłej podróży. Jeśli obok siebie podróżują nieznajome sobie osoby, to proponuje podniesienie przesłony.
Napoje serwowane są razem z amuse bouche, po czym następuje główna część porannego serwisu.
Ponownie staramy się wypróbować większość pozycji z menu, więc zamawiamy opcję japońską i zachodnią.
Japoński serwis po raz kolejny zachwyca wyglądem, jak z obrazka. Niczym nie ustępuje również smak poszczególnych potraw. Wszystkie aromaty łączą się ze sobą tworząc spójną całość. Danie główne to ponownie ryba z ryżem i warzywami. Uzupełnieniem jest pyszna zupa miso. Zwieńczenie serwisu stanowi nieoczywisty deser w towarzystwie zielonej herbaty. Ponownie niezbyt słodki zestaw bardzo przypada nam do gustu.
Prezentacja zestawu zachodniego (western menu) jest schludna i apetyczna. Trudno nam odnaleźć jakieś dominujące smaki w przystawce. Jest smaczna, ale raczej nie zapamiętamy jej na długo. Jako danie główne wybieramy rybę – w menu jest dorsz, więc z niecierpliwością czekamy, co nam Załoga zaserwuje. Nie rozczarowujemy się, ryba jest soczysta i bardzo delikatna, otulona sosem maślanym.
Pieczywo z kolei jest idealne, ciepłe i miękkie. Masło wygląda na twarde, ale to tylko złudzenie. Dotknięte nożem idealnie się rozsmarowuje.
Serwis kończy się deserem – smacznymi mini – pankejkami z kremem kasztanowym.
Personel pokładowy uwija się sprawnie z serwisem. Wprawdzie na dzisiejszym rejsie jest niewielu pasażerów, w porównaniu do trasy do Japonii, ale wiadomo, że każdy potrzebuje czasu na spokojną konsumpcję.
Po nieco ponad godzinie serwis poranny jest zakończony, a naczynia sprzątnięte ze stolików.
Zanim udamy się na wypoczynek Stewardessy informują każdego pasażera, że ostatnie zamówienia będą zbierane dwie godziny przed lądowaniem. Jednocześnie pytają, jakie każdy ma preferencje wypoczynku, i czy życzy sobie pobudki, gdy nadejdzie czas na ostatni posiłek podczas rejsu.
Chwilę później światło w kabinie zostanie przyciemnione, aby umożliwić chętnym łatwe zaśnięcie. Niestety ponownie okna są blokowane, więc nie będziemy mogli poszukać Aurory, mimo przelotu trasą polarną.
Serwis w trakcie lotu
W trakcie rejsu staramy się zasnąć na parę godzin. W przerwach między wypoczynkiem testujemy przekąski dostępne w trakcie lotu.
Zamawiamy obie kanapki – jedną z kotletem na ciepło i drugą z jajkiem i szynką. Obie bardzo smaczne, chociaż ta pierwsza bardziej przypada nam do gustu – wygrywa soczystym mięsem z chrupiącą panierką (jak to możliwe?!), lekko słodkawym sosem i kapustą.
Zamawiamy też owoce i talerz serów – pojawiają się na stoliku po kilku chwilach. Są poprawne.
Ubolewamy, że zapasy Coca – Cola Zero kończą się na kilka godzin przed lądowaniem.
Serwis przed lądowaniem
W ramach ostatniego posiłku na pokładzie JAL, podczas lotu powrotnego do Europy, zamawiamy zestaw zachodni FUMIKO, a z menu przekąsek Sobę i smażonego kurczaka.
Soba jest gęsta i esencjonalna – jedna z lepszych jakie mieliśmy okazję jeść kiedykolwiek.
Bardzo smakuje nam też kurczak – z zewnątrz chrupiący, w środku soczysty. Dodatki w postaci ryżu i warzyw dopełniają to danie w zupełności.
Zestaw zachodni to sałatka z makaronu z tofu, grzybów, wędzonego łososia, kapusty i bekonu. Według Szefa Kuchni wybór tych składników jest ukłonem w stronę dbałości o przyszłość planety, spełniając cele zrównoważonego rozwoju przyjęte przez państwa członkowskie ONZ.
Jeśli tak mają smakować potrawy przyszłości, to nie mamy się o co martwić – danie jest idealnie skomponowane, a wszystkie elementy współgrają ze sobą wyśmienicie.
Lądowanie we Frankfurcie
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią Kapitana, do Frankfurtu dolatujemy z niemal godzinnym wyprzedzeniem.
Pod koniec rejsu Stewardessy, które opiekowały się nami podczas lotu przychodzą podziękować za wspólną podróż i wręczają każdemu maseczki nawilżające na twarz.
Po łagodnym przyziemieniu przez dziesięć minut kołujemy do stanowiska postojowego przy terminalu.
Po wyjściu z samolotu kierujemy się do kontroli paszportowej, którą przechodzimy bez kolejki korzystając z automatycznych bramek. Jakie to wygodne!
Dwadzieścia minut od wyjścia z samolotu nasze bagaże pojawią się na karuzeli. Jak na japoński serwis przystało, nawet tutaj jest Osoba do obsługi bagaży podróżnych. Jeden Pan, którego wcześniej mijaliśmy w jetbridge’u i który dziękował nam za podróż JAL’em teraz odbiera z taśmy po kolei wszystkie bagaże, dbając o to, aby nie uderzały w metalowe ograniczniki karuzeli.
Podsumowanie
Podróż Japan Airlines do Japonii była spełnieniem naszych pandemicznych marzeń. Obok wyjazdu na Alaskę była to jedna z dwóch tak bardzo wyczekiwanych przez nas podróży. O żadne inne rezerwacje tak bardzo nie dbaliśmy jak o te dwie.
JAL odwdzięczył się za tę lojalność po stokroć.
Obsługa przed wylotem – zarówno liczne rebookowania jak i serwis na lotnisku były na najwyższym poziomie. Szczególnie sposób komunikacji przed lotem zdecydowanie przewyższył nasze oczekiwania, o doświadczeniach z innymi liniami nie wspominając.
To, czego doświadczyliśmy na pokładzie było prawdziwą wisienką na torcie.
Personel pokładowy dołożył wszelkich starań, aby podróż do i z Japonii przebiegała komfortowo. Niemal non stop co najmniej jeden Członek Załogi znajdował się w kabinie, doglądając pasażerów.
Jakość jedzenia trudno opisać jednym zdaniem, a nie chcemy się powtarzać. Niemal wszystkie dania były po prostu wyśmienite, zarówno dla oka jak i brzuszka.
To, co zostanie z nami jako wspomnienia po tej podróży to przede wszystkim postawa Obsługi – empatia, życzliwość i szacunek dla drugiego człowieka.
Obserwując to, co dzieje się wokół, jak ludzie traktują się nawzajem stwierdzamy, że świat nie zasłużył na Japończyków.