Kiedy dotarła do nas oferta lotu w klasie biznes liniami lotniczymi Lufthansa z Warszawy do stolicy Azerbejdżanu w atrakcyjnej cenie, nie zastanawialiśmy się długo. Fakt, że długi odcinek lotu z Frankfurtu do Baku odbywa się na pokładzie samolotu wąskokadłubowego postanowiliśmy na tym etapie zignorować i cieszyć się z kolejnej wyprawy, którą mogliśmy zacząć planować.
Lot Warszawa – Frankfurt
Linie: Lufthansa
Lot: LH 1347
Trasa: WAW – FRA
Samolot: Airbus A320neo
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 09.20 – 11.10
Check-in
Na lot z Warszawy do Frankfurtu stawiamy się z bardzo dużym wyprzedzeniem. Doświadczenie nauczyło nas, że formalności związane z odprawą bagażową zajmują obecnie zdecydowanie więcej czasu niż pamiętamy to jeszcze sprzed kilku lat. Jeśli w grę wchodzą dodatkowe wymagania w postaci dokumentów, testów, zaświadczeń czy paszportów szczepionkowych, to wizyta przy stanowisku check-in może się ciągnąć w nieskończoność.
Tak było i tym razem. Mimo, że korzystaliśmy z dedykowanego stanowiska dla klasy biznes i statusowców Star Alliance, obsługujący nas agent był albo zbyt skrupulatny, albo zbyt niepewny swego – koniec końców, po blisko trzech kwadransach udało nam się nadać bagaż i otrzymać karty pokładowe zarówno na lot na największe lotnisko Niemiec, jak i na kolejny lot, do stolicy Azerbejdżanu. Jedynie dzięki ogromnemu zapasowi czasu, z którym przybyliśmy na lotnisko w Warszawie, udało nam się odwiedzić na moment salonik Polonez, a konkretnie Elite Club.
Boarding
Od samego rana linia lotnicza informuje nas z użyciem wielu kanałów (SMS, aplikacja) o numerze bramki, z której odlatywać będzie nasz samolot. Czas wejścia na pokład samolotu opóźnia się nieznacznie. System kolejności boardingu oparty na grupach nie jest dla wielu osób zrozumiały, w czym nie pomagają nie do końca czytelne informacje na temat przynależności do danej grupy na kartach pokładowych. W pierwszej kolejności na pokład zapraszani są pasażerowie klasy biznes, oraz posiadacze odpowiednich statusów w programach lojalnościowych linii zrzeszonych w ramach Star Alliance.
Fotele – klasa biznes w Airbus A320 i A320neo
Cechą, którą należy docenić w przypadku największej niemieckiej linii lotniczej, jest ujednolicenie w obszarze wyposażenia kabin we flocie. Fotele oferowane przez przewoźnika nie są najwygodniejsze – chęć maksymalnego ich „odchudzenia” – zarówno ze względu na oszczędność wagi jak i miejsca – zdecydowanie nie przekłada się na komfort podróży, który spada wraz z długością rejsu. Mimo wszystko, z góry wiemy czego możemy się po tym elemencie oferty spodziewać. W klasie biznes, na wszystkich opisywanych lotach udogodnienia w dziedzinie siedzeń polegały jedynie, jak to ma miejsce w większości europejskich linii lotniczych, na zablokowaniu fotela obok pasażera, „dla jego wygody”. Brakowało nawet tak podstawowej funkcji jak gniazda elektryczne lub USB do ładowania gadżetów.
Serwis w trakcie lotu
Po zajęciu miejsc przez pasażerów okazuje się, że samolot jest wypełniony niemal po brzegi. W kabinie klasy biznes wolne pozostało tylko jedno miejsce. Serwis przed startem z przodu samolotu ogranicza się do rozdania pasażerom chusteczek odkażających. Po wypchnięciu samolotu od terminala, sprawnie udajemy się w kierunku pasa startowego 29 warszawskiego lotniska. W trakcie kołowania przeprowadzany jest instruktaż bezpieczeństwa. Samolot wzbija się w powietrze z mocno zamglonej Warszawy niespełna dziesięć minut po wejściu na pokład ostatniego pasażera.
Pięć minut po oderwaniu się od ziemi pilot wyłącza sygnalizację „zapiąć pasy” i Załoga rozpoczyna przygotowania do serwisu. Tu warto wspomnieć, że w czasie tej podróży postanowiliśmy na trasie z Warszawy do Baku przetestować jak wygląda, co zawiera i jak podawany jest posiłek specjalny. Linie lotnicze, oferujące wyżywienie w trakcie lotu dają pasażerom pewne możliwości personalizacji posiłków. Większość przewoźników ogranicza się do zaoferowania specjalnych pozycji uwzględniających ograniczenia dietetyczne, takie jak zmniejszona ilość tłuszczu czy soli w daniach, posiłki wegetariańskie, a także dania koszerne czy halal. Spośród możliwych wyborów w ofercie Lufthansy, postanawiamy spróbować jedzenie z obniżoną ilością cholesterolu. Zwyczajowo, w klasie ekonomicznej, zamówienie posiłku specjalnego wiąże się z podaniem tego typu posiłku w pierwszej kolejności, przed wszystkimi pasażerami. A jak ma się sprawa na krótkim locie w klasie biznes?
Serwis odbywał się według schematu – wózek z napojami, potem wózek z jedzeniem od pierwszych rzędów kabiny biznes do jej ostatnich siedzeń. Wybór napoi po części widoczny jest na wózku, ale o resztę trzeba pytać, bądź się domyślać – nie ma w ramach tego asortymentu żadnego menu. Jedzenie w ramach konceptu Tasting Heimat podawane jest bez możliwości wyboru i opcji, a o zawartości naszej tacy dowiadujemy się dopiero po jej otrzymaniu. Danie specjalne podawane jest bez priorytetu, w ramach standardowego modelu obsługi, pośród innych dań.
Na tym locie w ramach menu standardowego mieliśmy okazji spróbować rostbefu z sałatką jajeczną. Jest to na pewno odmiana od standardowego menu śniadaniowego w większości linii, czyli niezjadliwego omleta, niemniej, oferowanie tylko jednej, na dodatek zimnej opcji na pewno wzbudzi wątpliwości u wielu pasażerów. Mimo wszystko, w kwestii smaku propozycji śniadaniowej nie można było nic zarzucić. Ciekawą opcją był deser w postaci sernika z serka kremowego z kawałkami brioszki i owocami.
Posiłek specjalny o obniżonej zawartości cholesterolu (LFML) to w głównej mierze sałata z musem z marchewki i dresingiem, oraz pudding chia z owocami i ziarnami słonecznika oraz dyni. Do tego margaryna w miejsce masła i pieczywo pełnoziarniste. Wbrew obawom, posiłek nie był zły, a pudding nawet nam smakował. Również chleb pełnoziarnisty był miłą odmianą od nie zawsze smacznego „pieczywa lotniczego”.
Po posiłku Załoga częstowała pasażerów czekoladkami z logo linii lotniczej, a także jabłkami. Początkowo wydawało nam się, że pakowanie pojedynczych owoców w kartoniki nie jest najlepszym pomysłem. Po chwili odkryliśmy sekret skrywany przez ten kawałek tektury, który nie okazał się być tylko zbędnym kawałkiem śmiecia lub ewentualnie podstawką od owoc, ale przede wszystkim opakowaniem zwrotnym na kłopotliwy zazwyczaj w utylizacji ogryzek.
Mimo pełnej kabiny z przodu samolotu, serwis był bardzo sprawny – od momentu podania jedzenia do chwili sprzątnięcia pozostałych naczyń upłynęło około trzydziestu minut.
Lądowanie we Frankfurcie
Nieco ponad półtorej godziny po starcie głos zabrał kapitan Alexander, który poinformował pasażerów o rozpoczęciu procedury zniżania do lądowania na lotnisku we Frankfurcie.
Koła maszyny dotykają pasa startowego niemieckiego lotniska na kilkanaście minut przed planowym czasem. W konsekwencji, czas kołowania wydłuża się nieco w oczekiwaniu na zwolnienie kontaktowego stanowiska postojowego przy głównym terminalu frankfurckiego lotniska.
Lot Frankfurt – Baku
Linie: Lufthansa
Lot: LH 612
Trasa: FRA – GYD
Samolot: Airbus A320
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 14.15 – 22.00
Transfer
Każdy, kto kiedykolwiek przesiadał się na lotnisku we Frankfurcie zna zapewne słabe strony tego doświadczenia – duże odległości między gate’ami czy nie zawsze miła obsługa w punktach kontroli bagażu. Tym razem doświadczyliśmy jedynie pierwszej z tych „atrakcji”. Mimo wszystko, kilkugodzinna przesiadka pozwoliła nam podejść do tematu bez stresu, a spacer, nawet wewnątrz budynku terminalu jest miłym urozmaiceniem pomiędzy godzinami spędzonymi w Lufthansowych fotelach.
Udając się do strefy Non Schengen mieliśmy na szczęście możliwość skorzystania z bramek ABC (Automatic Border Control), dzięki czemu kontrola dokumentów przebiegła sprawnie. Pozostały czas planowaliśmy spędzić w saloniku Air Canada znajdującym się w tej części terminalu. To okazało się jednak niemożliwe – salonik był zamknięty. W takiej sytuacji nie pozostawało nam nic innego jak udać się do saloniku Senator Lufthansy. Niestety, doświadczenie to nie było najprzyjemniejsze – lounge był przepełniony, brudny, pełen pozostawionych przez pasażerów zużytych naczyń.
Boarding
Planowany boarding nie rozpoczął się o czasie od wejścia na pokład, ale od ponownej weryfikacji wszystkich wymaganych na przyjazd do Azerbejdżanu dokumentów. Nas ta wątpliwa „przyjemność” ominęła, ze względu na adnotację API OK na kartach pokładowych, oznaczającą, że nasze dokumenty zostały już zweryfikowane w porcie oryginalnego wylotu.
Ponieważ i ten segment naszej podróży przebiegał pod znakiem wypełnionego po brzegi samolotu – leciało z nami kilka sportowych drużyn z różnych krajów, z których część spotkaliśmy później również w hotelu Park Inn by Radisson Baku – procedury 'papierkowe’ trwały dobry kwadrans. Po tym czasie rozpoczęło się wpuszczanie pasażerów na pokład, rozpoczynając od pasażerów klasy biznes i posiadaczy odpowiednich statusów w programach lojalnościowych Star Alliance.
Siedzenia w kabinie klasy biznes, takie same jak na całej trasie, były dodatkowo przygotowane na nieco dłuższy rejs. Każdemu z pasażerów pozostawiono na nich półlitrową butelkę wody niegazowanej, kocyk, poduszkę, a także, co wywołało nasze zaskoczenie, kosmetyczkę podróżną (amenity kit).
Przygotowania do lotu, kiedy pasażerowie siedzieli już wygodnie na swoich miejscach trochę się przedłużały, co nie jest niczym nadzwyczajnym we Frankfurcie.
Mimo wszystko po kilkudziesięciu minutach z kokpitu rozległ się głos Kapitana Christiana, który przedstawił stan przygotowań (oczekujemy na ostatnie walizki pasażerów przesiadkowych), opisał plan lotu, oraz poinformował nasz, że wyruszymy w drogę w ciągu kwadransu. Tak też się stało.
Około dziesięć minut po starcie wyłączona została sygnalizacja „zapiąć pasy”.
Serwis w trakcie lotu
Serwis rozpoczął się dość zaskakująco – tradycyjny wózek z napojami został przez stewardesę wywieziony na tył samolotu. Zdziwiliśmy się nieco, że ten element serwisu dla klasy ekonomicznej umieszczono z przodu samolotu. Okazało się jednak, że to napoje dla klasy biznes. Po prostu na tym locie serwis odbywał się będzie od końca kabiny.
Następnie Szef Pokładu, znów zaczynając od końca kabiny roznosi menu Tasting Heimat – tym razem wersja Berlin. Na tym locie, w ramach menu, mogliśmy w końcu chociaż częściowo zapoznać się z menu napojów.
Jako, że nie ma możliwości wyboru dania specjalnego na jedynie jeden segment wieloodcinkowej podróży, na dłuższym locie będziemy również próbować zaproponowanego zestawu o obniżonej zawartości cholesterolu.
Tym jednak razem posiłek specjalny otrzymuje priorytet i jest podawany przed wszystkimi innymi w kabinie klasy biznes.
Jedzenie wygląda bardzo apetycznie, szczególnie sałatka z buraków, cukinii i musu z marchwi, ale ślinka cieknie nam również na myśl o podanym w ramach deseru puddingu chia. Część ciepła posiłku – polenta i kurczak w sosie pomidorowym jest bardzo smaczna. Niestety, nie będzie nam dane cieszyć się tym daniem długo – w czasie turbulencji talerz wywraca się i danie ląduje na podłodze. Z pomocą przybywa Szef Pokładu, pomagając nie tylko ogarnąć powypadkowy bałagan, ale także proponując danie zastępcze. Okazuje się, że jedyną pozycją, która pozostała w kuchni jest nadziewana papryka, która również bardzo nam smakuje.
W ramach Tasting Heimat Berlin otrzymujemy klasyczny currywurst z ziemniaczkami. Przystawkę stanowi galaretka wołowa ze szparagami i sosem malinowym. Jako deser podano rodzaj frużeliny owocowej z ciastkiem, które przypominało makaronik.
Całość jedzenia była smaczna i adekwatna do długości trasy. Po zakończonym posiłku Załoga zaproponowała pasażerom dodatkową rundkę napojów, po czym wycofała się do przedniej kuchni.
Rozrywka na pokładzie
W ramach rozrywki skorzystaliśmy z bezpłatnego połączenia internetowego umożliwiającego podstawowe rozmowy z wykorzystaniem komunikatorów internetowych. O dziwo, udało nam się również w ramach usługi WiFi Calling wysłać tradycyjne SMSy.
Na nieco ponad godzinę przed lądowaniem, Załoga jeszcze raz odwiedziła kabinę z wózkiem z napojami.
Lądowanie w Baku
Po ogłoszeniu przez Kapitana informacji o rozpoczęciu procedury zniżania Załoga poinformowała pasażerów przesiadających się w Baku na loty krajowe po Azerbejdżanie o konieczności odbioru bagażu i jego ponownym zacheckowaniu.
Lądujemy o czasie rozkładowym, a kołowanie i zacumowanie do jetbride’a odbywa się sprawnie.
Na lotnisku w Baku wszystkie procedury przebiegają sprawnie, jedynie nasze pieczątki z podróży do Armenii wzbudzają gniewne podniesienie brwi pogranicznika, oraz krążenie naszych paszportów pomiędzy stojącymi w pobliżu funkcjonariuszami. Po odpowiedzi na kilka pytań o cel naszej wizyty w Yerevaniu możemy w końcu odbierać bagaże.
Lot Baku – Frankfurt
Linie: Lufthansa
Lot: LH 613
Trasa: GYD – FRA
Samolot: Airbus A320
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 04.45 – 07.10
Check-in
Noc, a właściwie jej część przed powrotem spędzamy w Staybridge Suites Baku (obecnie Parkside Hotel & Apartments), który udaje nam się zarezerwować w bardzo atrakcyjnej stawce punktowej. Stąd, w środku nocy, taksówką, wyruszamy na nasz rejs powrotny.
Międzynarodowy Port Lotniczy im. Heydəra Əliyeva w Baku jest bardzo nowoczesnym i wygodnym lotniskiem. Procedury nadania bagażu zajmują nam dosłownie moment, a cała procedura odbywa się w miłej atmosferze, mimo bardzo wczesnej pory. Wszyscy otrzymujemy miejsca przy oknie, co wydaje nam się odrobinę zaskakujące, ale nie drążymy tego tematu z agentem.
Niestety, Lufthansa w Baku, jak w wielu innych portach, wypowiedziała umowy lokalnym salonikom lotniskowym, w związku z czym nie oferuje dostępu do nich swoim pasażerom, nawet tym lecącym w klasie biznes.
Próbujemy skorzystać z Absheron Lounge wykorzystując nasze karty Diners. Tutaj zderzamy się z rzeczywistością wyrażającą się w awarii połączenia z centrum operacyjnym, co uniemożliwia nam skorzystanie z tego saloniku.
Mimo wszystko, kilkadziesiąt minut do lotu udaje nam się przyjemnie spędzić w terminalu.
Boarding
Procedura wejścia na pokład rozpoczyna się z małym opóźnieniem. Na pokładzie wita nas w trzech językach (angielskim, niemieckim i rosyjskim) Kapitan Schmidt, życząc przyjemnej podróży.
Oczekując na boarding sprawdzamy jeszcze, jak wygląda zajętość kabiny i nasze przydzielone siedzenia. Okazuje się, że nasze podejrzenia co do sposobu przydzielania miejsc w klasie biznes potwierdzają się. Ze względu na małą liczbę pasażerów z przodu samolotu, wszyscy otrzymują nie typowy europejski produkt biznesowy, ale coś, co na żartobliwie nazwaliśmy europejską pierwszą klasą. Każda osoba ma do dyspozycji cały zestaw trzech siedzeń, co okaże się bardzo przydatne podczas tego bardzo wczesnego lotu.
Póki co siedzenia wydają się na wpół przygotowane na przyjęcie pasażerów – szczególnie, jeśli porównamy je do tego co czekało na nas przed lotem do Baku. Nie ma butelek z wodą, są za to kocyki. O poduszkę trzeba poprosić obsługę kabinową.
Kiedy pasażerowie zajmą swoje miejsca, Załoga rozdaje pasażerom z kabinie klasy biznes kosmetyczki podróżne (amenity kit). Do wyboru są dwa odcienie brązu – ciemniejszy i jaśniejszy.
Resztę czasu przed startem Załoga spędza na przygotowaniach do lotu, których zwieńczeniem jest safety demo, po którym silniki zwiększają moc i startujemy w kierunku Morza Kaspijskiego, nad którym wykonujemy nawrót w kierunku Europy.
Serwis w trakcie lotu
Mimo bardzo wczesnej pory w porcie wylotu, Załoga rozpoczyna serwowanie posiłku chwilę po wyłączeniu sygnalizacji „zapiąć pasy”. Tym razem, dla urozmaicenia, napoje i dania podawane są począwszy od pierwszych rzędów.
Przed odprawą na lot powrotny próbowaliśmy zmienić rodzaj zamówionego posiłku specjalnego. Niestety, operacja ta nie była możliwa, mimo, że spełnialiśmy warunki opisywane przez linię (ograniczenie czasowe).
Podczas serwisu w sprawie posiłku specjalnego dzieją się rzeczy niesłychane. Najpierw obsługująca nas Stewardesa serwuje nam jedną z opcji standardowego menu. Na pytanie o special meal reaguje zdziwieniem, po czym serwuje nam dokładnie to samo danie jako special meal (bez margaryny ani pieczywa pełnoziarnistego). Sytuacja absurdalna.
Elementem ciepłym w niedoszłym daniu specjalnym była wysuszona lotnicza jajecznica w towarzystwie jeszcze bardziej wysuszonego na wiór gotowanego kurczaka. Do tej pory wydawało nam się, że nie ma możliwości wysuszyć kurczaka do tego stopnia gotując go. Dostawca cateringowy Lufthansy wyprowadził nas z tego błędu.
Druga opcja ciepła była zdecydowanie lepsza, choć nieco zaskakująca na pokładzie niemieckiej linii. Syrniki z owocami i skórką pomarańczową były w naszej ocenie smaczne.
Pieczona wołowina oraz indyk w towarzystwie warzyw i serów były zjadliwe..
Na tym locie serwis również był bardzo sprawny – od podania posiłku do odbioru naczyń minęło dokładnie pół godziny. Częściowo odpowiedzialni za ten sukces są pasażerowie – mniej więcej połowa – którzy dokonali słusznego wyboru i zamiast posiłku woleli spać.
My przed drzemką sprawdziliśmy jeszcze działanie dostępu do internetu – tym razem darmowy pakiet „do rozmów” nie był oferowany.
Na kilkadziesiąt minut przed lądowaniem ze snu wybudza nas komunikat Kapitania Schmidt’a, który informuje nas o pogodzie we Frankfurcie, a także o czasie naszego lądowania.
Lądowanie we Frankfurcie
Na lotnisku pojawiamy się przed rozkładowym czasem. Tym razem nie musimy jednak czekać na zwolnienie stanowiska kontaktowego przy terminalu, gdyż nasz samolot parkuje na stanowisku oddalonym, a do budynku przewożeni jesteśmy autobusami.
Lot Frankfurt – Warszawa
Linie: Lufthansa
Lot: LH 1348
Trasa: FRA – WAW
Samolot: Airbus A320
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 12.20 – 13.55
Transfer
Przesiadka we Frankfurcie z kontrolą bezpieczeństwa przebiega klasycznie – średnio miła obsługa i kolejki nawet do Fast Tracka. Z ciekawostek – w ramach usługi Fast Track pasażerowie lecący na pokładzie niemieckiego przewoźnika w klasie biznes (a także uczestnicy programu Miles&More o statusie SEN i HON) przepuszczani są nieco krótszą ścieżką, w pierwszej kolejności. Uważamy takie rozwiązanie za małostkowe, mimo, że tym razem mogliśmy z niego skorzystać.
Boarding
Wejście na pokład zwyczajowo już opóźnione jest o kilkanaście minut. Prawdę mówiąc wejście na pokład jest tu terminem umownym, gdyż jedyny pokład, na który w tej chwili wsiadamy to pokład autobusu, który dowiezie nas na stanowisko oddalone, gdzie zaparkowany jest samolot, którym polecimy do Warszawy. Po kwadransie jazdy po różnych zakamarkach frankfurckiego lotniska część pasażerów w autobusie zaczyna głośno żartować, że być może postanowiono nas do polskiej stolicy zawieźć tym właśnie autobusem.
Samo wejście na pokład przebiegło sprawnie, podobnie jak cała procedura przed i po zamknięciu drzwi samolotu, w związku z czym kołowanie rozpoczęło się stosunkowo szybko. Niestety, trwało ono w nieskończoność. Po raz kolejny zaczęły od pasażerów padać żarty o tym, że do kraju wracamy pewnie na kołach. Niemniej, po niemal dwóch kwadransach dotarliśmy do progu pasa startowego, z którego po kilku kolejnych minutach wzbiliśmy się na zachmurzone niebo.
Serwis w trakcie lotu
Tym razem bęben maszyny losującej kolejność obsługi pasażerów linii lotniczych Lufthansa wylosował dla nas serwis podawany począwszy od pierwszych rzędów. Jak na linie przywiązane mocno do losowości serwisu i tym razem niemiecki przewoźnik postanowił nas zaskoczyć i podać zgodnie z kolejnością serwowania posiłek specjalny. Była margaryna, był chleb pełnoziarnisty, była też po raz kolejny pasta z marchwi. Nie zrozumcie nas źle – nie była ona obiektywnie niesmaczna, ale odnieśliśmy nieodparte wrażenie, że osoba odpowiedzialna za catering w Lufthansie zakontraktowała nieoczekiwanie dużą ilość tego warzywa i teraz stara się ją upłynnić w dosłownie każdym posiłku specjalnym. Bardzo smaczny okazał się deser w postaci kremu czekoladowego z owocami (śladów marchewki nie stwierdzono).
Standardowa oferta gastronomiczna obejmowała zgodnie z przewidywaniami pozycję z Tasting Heimat w opcji Hamburg. Sałatka z krewetkami była przeciętna. Wyśmienity okazał się po raz kolejny deser na bazie pełnoziarnistej semoliny.
Kabina została wysprzątana w mgnieniu oka, czyli około trzydzieści minut po podaniu posiłku.
Reszta lotu upłynęła nam spokojnie.
Lądowanie w Warszawie
Lądowani na lotnisku Chopina w Warszawie odbyło się o czasie. Po krótkim kołowaniu, kilka minut po wylądowaniu byliśmy już przy terminalu, a po chwilę później w hali odbioru bagażu.
Podsumowanie
Dłuższe loty na pokładach samolotów wąskokadłubowych Lufthansy nie są zbyt wygodne. Serwis w kabinie klasy biznes jest w dużym stopniu zależny od tego co w danej chwili chce się, bądź nie danej Załodze. Trudno doszukiwać się tu wielkich objawień w dziedzinie standardów, kiedy nawet tak podstawowy element jak miejsce rozpoczęcia serwisu zmienia się najprawdopodobniej w sposób losowy. Osobną kwestię stanowi sposób obsługi zamówień specjalnych w kwestiach wyżywienia. Tu również widać elementy losowości (dostaniemy posiłek specjalny, czy standardowy jako specjalny), jak również stałe pozycje – w tych prawdziwie specjalnych zawsze powinna występować marchewka.
Nie da się ukryć, że oferta, z której skorzystaliśmy trafiła w trzy bardzo czułe punkty naszej travelońskiej duszy. Było atrakcyjnie cenowo, było sporo mil, był też atrakcyjny z naszego punktu widzenia cel podróży. Gdybyśmy mieli korzystać z oferty Lufthansy w obecnie oferowanej cenie, poszukalibyśmy zapewne alternatywy. Najlepiej takiej, która do Baku lata samolotami szerokokadłubowymi, z dedykowanymi fotelami klasy biznes.