Z Radisson Rewards od dłuższego czasu dzieje się coś złego. Z perspektywy nieco bliższej, jednym z przykładów fatalnego stanu rzeczy są ostatnie otwarcia hoteli dwóch nowych na krajowym rynku marek programu. O pierwszym polskim Radisson Individuals mieliśmy już okazję napisać i wydawało się, że gorzej być nie może. Nic bardziej mylnego – pierwszy w kraju Radisson RED – w Gdańsku, udowadnia, że standardy marki i wymogi kategoryzacyjne dla obiektów hotelowych nie mają żadnego znaczenia.
Marka Radisson RED
Nasza historia z marką Radisson RED jest długa i trochę wyboista. Byliśmy – od strony klienta – przy jej dosłownym narodzeniu. W archiwach naszych skrzynek mailowych znajdują się jeszcze potwierdzenia rezerwacji na noc inauguracyjną pierwszego na świecie obiektu uruchamianego pod nową banderą Radisson RED, w Brukseli. Co prawda hotel otworzył się z opóźnieniem, więc dotarliśmy do niego kilka miesięcy później, jednak dzięki uprzejmości ludzi tworzących ten hotel, mieliśmy szansę, jako nieliczni, zobaczyć go jeszcze przed otwarciem.
Będąc zupełnie szczerymi, udzielała nam się nieco ekscytacja związana z obserwacją powstawania nowej hotelowej marki, ale jej niejasne, niekonkretne założenia były dla nas niezrozumiałe. Uczucie to pogłębiało się tylko z każdym kolejnym odwiedzonym hotelem tej marki, który oferował zupełnie inne usługi, niż te opisywane w manifeście Radisson RED i każdym poprzednim obiekcie.
Nasza burzliwa historia z marką to jednak tylko fragment wielkiej konfuzji z nią związanej. Nie pamiętają tego zapewne już nawet najstarsi częstospacze, ale według jak zwykle szumnych zapowiedzi, pierwszym obiektem Radisson RED miał być hotel w Krakowie. Jak to często bywa, czas leci, a o krakowskim REDzie ani widu, ani słychu. Podobnie ma się sprawa z kolejnym ogłoszonym obiektem marki w Polsce – Radisson RED Warszawa. Jego też chyba zbyt szybko nie zobaczymy.
Przed przyjazdem
Tym większym zaskoczeniem były dla nas pytania znajomych i fanów związane z Radisson RED Gdańsk w czasie tegorocznych wakacji. Projekt nie był szeroko komunikowany, niewiele było na jego temat informacji, ale zdjęcia z logo marki na budynku na Wyspie Spichrzów nie pozostawiało żadnych wątpliwości – w sprawie jest coś na rzeczy.
Po kilku tygodniach, sprawa stała się jeszcze bardziej tajemnicza, kiedy obiekt „Radisson RED Gdańsk” pojawił się na stronie programu lojalnościowego Radisson Rewards, ale nie dało się go zarezerwować. Zaciekawieni, skontaktowaliśmy się z hotelem telefonicznie. Okazało się, że ruszył on bez jakiegokolwiek uprzedzenia w pierwszych dniach sierpnia i dosłownie nic nie było wiadomo na temat jego funkcjonowania, oprócz frazy, którą powtarzano nam w kółko – „obiekt ma się pojawić na booking.com dziesiątego sierpnia i wtedy można będzie rezerwować pokoje tą drogą, a póki co hotel działa i umożliwia rezerwacje jedynie przez telefon”. Nasze zdziwienie było tym większe, że jasno informowaliśmy rozmówców o tym, że interesuje nas jedynie rezerwacja z wykorzystaniem oficjalnych kanałów Radisson Rewards. Data możliwości rezerwacji na stronie programu była jednak nieznana i bliżej nieokreślona.
Całość inauguracji działalności nowego Radissona w Polsce wyglądała niezwykle tajemniczo, nietuzinkowo, a z naszej perspektywy – jako członków programu lojalnościowego – po prostu niedorzecznie. Kto uruchamia hotel nie dając możliwości wcześniejszej rezerwacji pokoi? Kto odsyła gości swojego programu lojalnościowego do dodatkowego pośrednika?
Zagadek było znacznie więcej, więc pytaliśmy. Jakie usługi, poza wynajmem pokoi będzie oferował hotel? „Nie wiemy, ale sala sportowa i basen chyba w Zielonym” (to nawiązanie do koloru loga pobliskiego Radisson Hotel & Suites Gdańsk). „Śniadania? Nie mamy restauracji, ale chyba też w Zielonym”. Generalnie, wszystkie uzyskane podczas kilku rozmów telefonicznych informacje wskazywały jasno, czasem dosłownie, że Radisson RED jest „przybudówką” do Radisson Hotel & Suites Gdańsk. Integracja miała sięgać stopnia, w którym hotele współdzielą pracowników, a na tym etapie nasi rozmówcy nie mieli jeszcze pewności, czy recepcja w Radisson RED będzie całodobowa, czy przez część czasu (w godzinach nocnych) sprawy trzeba będzie załatwiać w recepcji Radisson Hotel & Suites Gdańsk.
Uruchomienie tego hotelu z perspektywy członków Radisson Rewards w kwestiach informacyjnych wyglądało jak jeden wielki chaos. Mimo wszystko, postanowiliśmy zarezerwować tam pokój na zbliżającą się, szczególną okazję.
Po przyjeździe
Do Gdańska docieramy nietypowym dla nas środkiem lokomocji – pociągiem. Ciepły, jesienny wieczór skłania nas do pokonania drogi do hotelu per pedes. Po spacerze zwieńczonym przejściem Długim Pobrzeżem oraz kładką Świętego Ducha trafiamy do bardzo dyskretnie, z jednej tylko strony oznaczonego budynku hotelu. Zanim jednak do niego wejdziemy musimy przebić się przez tłum palaczy stojących w jego drzwiach. Biorąc pod uwagę, że obiekt chwali się jedynie trzydziestoma pokojami, albo mieliśmy okazję spotkać tu jednocześnie ponad połowę gości, albo jest to miejsce zbiórki palących gości mieszczącej się w budynku hotelu restauracji.
Po przekroczeniu progu sytuacja się wyjaśnia – pomieszczenie, które ma chyba pełnić funkcję recepcji (choć jest na to stanowczo zbyt małe), jest równocześnie autostradą gości restauracji do toalet. Ruch jest tu nieprzerwany i bardzo intensywny przez kolejne kilka godzin, przez które zdarza nam się przechodzić przez to miejsce.
Siedzący za kontuarem Recepcjonista bardzo sprawnie wydaje nam karty-klucze. I to tyle. Nie dostajemy żadnych innych informacji, więc zaczynamy dopytywać o ofertę hotelu, w szczególności śniadanie – porę i miejsce jego podawania. Okazuje się, że hotel nie ma w ofercie tego posiłku. Dostajemy za to propozycję wizyty w Radisson Hotel & Suites Gdańsk i wykupienia śniadań w tym obiekcie. Kiedy nieśmiało wspominamy o beneficie naszego statusu w Radisson Rewards Recepcjonista wydaje się zagubiony. Prosimy go więc o upewnienie się co do kwestii śniadania dla nas i udajemy się w kierunku windy.
Pokój – rodzinny z widokiem na rzekę (Family Room – River View) 209
Przydzielony nam pokój, który ma być Junior Suite’em znajduje się na najwyższym, drugim piętrze. Po dotarciu na wyznaczoną kondygnację orientujemy się, że niecodzienna konstrukcja hotelu znajduje swoje odzwierciedlenie i tutaj. Po wyjściu z windy znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym unosi się bardzo wyraźna, drażniąca woń pochodzenia gastronomicznego. Tego, czego na tym etapie jeszcze nie wiemy, jest fakt, że to stały element tego miejsca i będzie nam towarzyszył przez cały pobyt. Miejsce bezpośrednio przy windzie jest swego rodzaju przedsionkiem. Do części obiektu z pokojami hotelowymi udajemy się przez drzwi, których otwarcie wymaga użycia karty-klucza. Po ich przekroczeniu docieramy dopiero do części zaadoptowanej na hotel, gdzie znajduje się między innymi nasz pokój.
Już po otwarciu drzwi, na pierwszy rzut oka widać, że nasz pokój nie ma nic wspólnego z Junior Suitem. Z poziomu drzwi wejściowych wygląda on raczej jak zwykły, podstawowy pokój. Najwyraźniej zaliczyliśmy downgrade. Zanim zdążymy się rozejrzeć, dzwoni do nas Recepcjonista z informacją, że w sprawie śniadań pozostają w mocy jego słowa – hotel nie świadczy takiej usługi, a z pierwszego posiłku dnia możemy skorzystać w „Zielonym” Radissonie, za opłatą, rzecz jasna, ale przysługuje nam, jako gościom z najwyższym statusem w programie Radisson Rewards zniżka! Informacja ta wydaje nam się niedorzeczna – nie tylko nie odwiedziliśmy jeszcze, ale nawet nie słyszeliśmy o hotelu, który nie oferowałby swoim gościom śniadań. Prosimy więc o kontakt z Kierownikiem Zmiany. Okazuje się, że nikogo takiego nie ma obecnie i kontakt możliwy będzie dopiero kolejnego dnia. Wyjaśniamy, że nie jest to rozwiązanie, które rozwiązuje nasz problem – śniadanie chcielibyśmy zjeść kolejnego dnia rano, a nie w chwili, kiedy znajdzie dla nas czas odpowiednia osoba, więc kontakt potrzebny jest nam teraz. Recepcjonista obiecuje zobaczyć co się da zrobić i oddzwoni do nas. My mamy chwilę, aby w międzyczasie rozejrzeć się po pokoju, który okazuje się być pokojem rodzinnym zamiast apartamentem junior.
Z perspektywy drzwi, pokój wygląda normalnie. Wzrok przyciąga przeszklona łazienka, oraz znajdujący się tu z niewiadomej przyczyny neon. Jak się później okaże, oba wymienione elementy są najprawdopodobniej częścią trendu „instagramizacji” hoteli – może na pojedynczych zdjęciach wyglądają ciekawie, ale nie pełnią poza tym żadnej przydatnej funkcji, lub wręcz stanowią użytkowy problem dla gości.
Przy wejściu umieszczono szafę z sejfem, żelazkiem i deską do prasowania, zabudowaną lodówkę, oraz miejsce do przyrządzania ciepłych napoi z ekspresem do kawy i czajnikiem.
Mimo downgrade’u, pokój familijny cały czas oznaczony jest jako „river view”. I być może jest to prawda dla osób wysokich na dwa i pół metra lub więcej. Dla tych o wzroście nieco bardziej zbliżonym do przeciętnego pozostaje wspinanie się na palce na specjalnie przygotowanym do tego drewnianym stopniu z przymocowanym, dość chybotliwym elementem, który miał być chyba… stolikiem?
W pokoju do dyspozycji gości jest łóżko, fotel, stolik, wspomniane 'coś’ co najprawdopodobniej miało w zamyśle pełnić funkcję dodatkowego stolika, dwie pufy schowane pod stolikami nocnymi, oraz to, co robi ze zwykłego pokoju pokój rodzinny – antresola.
W przypadku tego elementu pokoju osoby o wzroście umożliwiającym korzystanie z „river view” będą miały spory kłopot. Mimo faktu, że materac ułożono tu dosłownie na podłodze, niewielka wysokość antresoli limitowana jest dodatkowo elementami konstrukcyjnymi – dźwigarami – które znajdują się na wysokości około metra od podłogi, w poprzek całego podwyższenia. W efekcie takiej konstrukcji, jeśli osoba decydująca się na nocleg na antresoli będzie wyższa niż metr, z dużą dozą prawdopodobieństwa wstając zaspaną z łóżka, obudzi się w trybie natychmiastowym uderzając niechybnie głową w metalowy element znajdujący się w idealnym do tego celu miejscu.
Ostatnim pomieszczeniem w pokoju, któremu należy się omówienie, jest łazienka. Z pozytywów – toaleta jest bardzo przestronna. Z negatywów – nie opróżniono w niej nawet kosza na śmieci przed naszym przyjazdem. Sama łazienka, jak już wspominaliśmy wcześniej, wpisuje się w trend „instagramowalności” hoteli. W związku z tym zainstalowano w niej „wolnostojącą” wannę – wyśmienicie! Niestety, nie pomyślano przy tym o tych, którzy preferują prysznic. Niejednokrotnie przyszło nam odwiedzać obiekty z wolnostojącymi wannami. W każdym z nich mieliśmy do dyspozycji prysznic, bądź całe pokoje kąpielowe. W Radisson RED Gdańsk uznano taką możliwość za zbytek. Efekt? Przy nawet niewielkiej ilości wody, która wyleje się poza wannę zalewacie nie tylko łazienkę, ale również przedpokój. Na całe szczęście zainstalowany tuż przy wyjściu fragment wykładziny chętnie przyjmie całą wilgoć. Będzie przez to mokro w całym pokoju – w końcu to szlak komunikacyjny z pokoju do drzwi wejściowych, szafy, ekspresu do kawy – ale hotel gotów jest na takie poświęcenie gości w imię słodkich zdjęć na instagramie.
Jeśli już jesteśmy przy dywanach – z niewidomych przyczyn, ten element w pokoju, podczas naszego przyjazdu zastaliśmy niebezpiecznie zniekształconym. Zapewne dla wielu osób będzie to błahostka, ale nocna bądź poranna wizyta w toalecie, a szczególnie powrót stamtąd mogą się dzięki temu szczegółowi łatwo skończyć koniecznością wizyty u protetyka.
Wracając jednak do łazienki – nie znajdziemy tu co prawda typowych dla Radisson RED kosmetyków, ale w zamian nie ma tu też takich drobiazgów jak podstawka pod mydło. Ten problem w sprytny sposób rozwiązała ekipa sprzątająca kolejnego dnia – po uporaniu się z zalanym przedpokojem, umieściła ona nasze mydło w odpływie bezpieczeństwa umywalki. Nawet to funkcjonalne. Choć obawiamy się, że nie dla tego celu stworzono w umywalkach ten otwór, a jego zablokowanie może mieć konsekwencje w przypadku awarii bądź zapominalstwa w kwestii zakręcania kranu.
Po przeglądzie pokoju, zadzwonił telefon. Recepcjonista przekazał nam, że skontaktował się z Managerem, śniadań nie ma, nie będzie, opowieści o śniadaniach w „Zielonym” to jakieś wymysły, bo to zupełnie inny hotel, z którym RED nie ma w zasadzie nic wspólnego. Ta wiadomość trochę nami wstrząsnęła – głównie ze względu na to co usłyszeliśmy chwilę wcześniej, podczas „meldowania” na temat Radisson Hotel & Suites Gdańsk. Nie widząc sensu w dalszym drążeniu sprawy z Recepcjonistą, podziękowaliśy za informację i zaczęliśmy kontemplować jak szybko weszły w życie nasze przewidywania z artykułu o tym, czy hotele mają jeszcze sens.
Siedząc i kontemplując wydarzenia sprzed chwili, zaczęliśmy przeglądać informacje w telewizorze. Po pierwsze, w hotelu otwieranym w 2022 roku nie ma możliwości wyświetlania własnych treści w telewizorach za pomocą Chromecast. Przypomnijmy, że mówimy o marce hotelowej, której jednym z głównych haseł jest „share & connect”. Kiedy dotarliśmy do informacji o oferowanym przez hotel serwisie pralniczym, mówiącym o cenniku i worku na ubrania znajdujących się w szafie, których nijak nie udało nam się zlokalizować, postanowiliśmy się dalej nie denerwować i o interesujące nas usługi po prostu zapytać na recepcji. Szczerze mówiąc, z dzisiejszej perspektywy trudno nam wyjaśnić czego oczekiwaliśmy od „hotelu” który w pokoju nie miał nawet zawieszki „nie przeszkadzać”.
Nasza kolejna interakcja z Recepcjonistą nie należała do najprzyjemniejszych. Korzystając z okazji wyjścia na spacer, przy stojącym w drzwiach wyjściowych tłumie i hałasie dobiegającym z restauracji za ścianą chcieliśmy uzyskać informację na temat możliwości skorzystania z jakichkowiek dodatkowych usług hotelu – strefy sportowej, basenu – literalnie czegokolwiek. Poddenerwowany i zdecydowanie mniej grzeczny Recepcjonista wycedził jedynie przez zęby „Proszę się iść pytać w Hotel & Suites„. Zarówno postawa jak i komunikat przekazany przez Recepcjonistę były tym bardziej zaskakujące, że wcześniej, omawiając sprawę śniadań zapewniano nas, że oba obiekty nie mają ze sobą zupełnie nic wspólnego.
Nasza uwaga na temat tego, że swój pobyt rezerwowaliśmy w Radisson RED i od tego hotelu oczekujemy informacji na temat jego oferty nie zrobiła na Recepcjoniście wrażenia.
Pokój – standardowy z prysznicem 102 (aktualizacja w 2023)
Podczas kolejnej wizyty, której nie możemy już odwołać, przydzielono nam pokój 102. Jak sugerować może oznaczenie, znajduje się on na pierwszym piętrze budynku, tym razem po drugiej stronie względem głównej klatki schodowej w stosunku do poprzednio opisywanego „apartamentu”.
Sam pokój nie wyróżnia się generalnie niczym nadzwyczajnym – duże łóżko, pojedynczy fotel, jak przystało na pomieszczenie przeznaczone dla dwóch osób, brak jakiegokolwiek stolika czy biurka, przy którym można wygodnie popracować. W łazience, zamiast wanny pojawił się prysznic typu walk-in.
Prawdziwą niespodzianką jest tu nasza przygoda ze stojącą lampa. Pewnie nie dowiedzielibyśmy się o jej tajemnicy, gdybyśmy „na złość” hotelarzom nie postanowili z niej skorzystać. Po kilku nieudanych próbach jej włączenia, zaczynamy przyglądać się przyczynie problemu. Po krótkim śledztwie ustalamy, że przyczyną braku możliwości skorzystania z dodatkowego oświetlenia jest luźno rzucony na podłogę, nigdzie niepodłączony kabel. Próba rozwiązania tego problemu przynosi więcej pytań niż odpowiedzi – w okolicy fotela, szafki pod telewizorem, oraz wszystkich pobliskich ścian nie udało nam się znaleźć żadnego miejsca, do którego można podłączyć cokolwiek. Jak na Radisson RED Gdańsk przystało, lampa jest zupełnie bezużyteczna i pełni jedynie wątpliwą funkcję ozdobną, ze względu na brak zainstalowanych w pobliżu gniazd elektrycznych.
Pokój – standardowy z wanną 114 (aktualizacja w 2023)
Niestety, mając szansę ograniczyć swoje fatalne doświadczenia w Radisson RED Gdańsk na pokoju 102, jak amatorzy postanawiamy poprosić o zmianę pokoju. Po chwilowej konsternacji Obsługi i odrobinie kręcenia nosem, okazuje się, że znajduje się jedyne, ostatnie, wolne pomieszczenie, w którym możemy być zameldowani.
Pokój 114 – ponownie na pierwszym piętrze, mieści się na rogu budynku, granicząc z jednej strony z przestrzenią dzielącą Radisson RED Gdańsk od pobliskiego Holiday Inn’a, z drugiej zaś wychodzi niemal idealnie w świetle ulicy Chmielnej.
Po krótkim zapoznaniu się z nietuzinkowymi rozwiązaniami w tym pokoju, dochodzimy do wniosku, że można go bez wstydu wystawić w konkursie na najlepszy przykład patohotelarstwa polskiego, oczekując jednocześnie zajęcia wysokiego miejsca.
Zacznijmy od sprawy najprostszej – łazienki. Tu już bez przeszkleń, jednak cały czas z brakiem jakiegokolwiek sposobu na zawieszenie słuchawki prysznica dla wygodniejszego mycia. Widzieliśmy to już w pokoju 209, zero zaskoczenia.
Prawdziwe wisienki na torcie (tak, było ich kilka) skrywała dla nas niewielka przestrzeń mieszkalna. Od czego tu zacząć? Może od trudnego do przeoczenia elementu jakim była przyklejona niemal do prawej strony łóżka wielka betonowa kolumna. Umieszczenie przy niej łóżka w odległości zaledwie kilku centymetrów, w sposób w jaki to uczyniono, sprawiło, że korzystanie z jednej z najważniejszych funkcji pokoju hotelowego stało się, w zależności od sprawności gościa, albo uciążliwe, albo niemożliwe.
Z drugiej strony tego samego łóżka, jego lokalizacja, wraz z towarzyszącym stolikiem nocnym powodowała, że dostęp do szafki, w której umieszczono lodówkę był poważnie ograniczony. W istocie rzeczy, pomieszczenie to nie było w stanie pomieścić łóżka we wstawionym tu rozmiarze. Nie przeszkadzało to jednak projektantom, wykonawcom oraz pseudohotelarzom na stworzenie takiego „czegoś”.
Inne przykłady innowacyjnego podejścia do wygody i komfortu gości? Większa część blatu, który w zamiarze miał być chyba miejscem do przygotowywania ciepłych napojów umieszczona została w głębokiej, nieoświetlonej, całkowicie bezużytecznej wnęce.
Kolejne problemy z tym konkretnym pokojem można by wymieniać długo, nie ma to jednak sensu. Dość powiedzieć, że nawet gdyby Radisson RED Gdańsk był pełnoprawnym hotelem (a podczas naszej wizyty nie był) należałoby tytułować go mianem patohotelu – coraz częściej spotykanego na krajowym rynku produktu gościnno-podobnego.
O hotelu i hotelarstwie
Swoje zdanie na temat drogi, którą kroczy polskie hotelarstwo wyrażamy jasno od długiego już czasu. W najbardziej pesymistycznych przewidywaniach nie przewidzieliśmy jednak, że tak dramatyczny spadek jakości i kultury hotelarskiej przyjdzie nam doświadczyć tak szybko, w obiekcie sieciowym, będącym ze wszech znak „przybudówką” do dobrze przez nas ocenianego Zielonego Radissona w słynącym z bardzo wysokiego poziomu obsługi klienta Trójmieście.
To Radisson RED doprowadził do tego, że poświęciliśmy kilka minut swojego życia, aby zweryfikować, że według wymogów kategoryzacyjnych nie ma możliwości, aby obiekt hotelowy, nawet jednogwiazdkowy, nie oferował swoim gościom śniadania. Co prowadzi wprost do logicznego wniosku, że albo Radisson RED nie jest hotelem, albo łamie on zasady klasyfikacyjne nie dostarczając swoim klientom jednej z podstawowych usług, których spodziewają się oni wybierając tego typu obiekty.
Niestety, degrengolada hotelarska w Polsce okazała się postępować znacznie dalej. Jak inaczej nazwać fakt, że nawet branżowe strony opisując Radisson RED Gdańsk piszą oczywistą nieprawdę?
Niestety, pierwszemu polskiemu czerwonemu Radissonowi nie pomógł nawet doceniany przez nas dotychczas Dyrektor Generalny – nomen omen ten sam, który kieruje obecnie przez zupełny przypadek również Radisson Hotel & Suites Gdańsk. Mielismy okazję spotkać tego Managera w innych obiektach, gdzie chwaliliśmy sposób zarządzania i świetne podejście ekipy hotelowej do gości.
Osobną sprawą jest sieć Radisson (tak umownie nazywać będziemy organizację zajmującą się zarządzaniem między innymi markami Radisson, w tym Radisson RED). Motta marek hotelowych to zwyczajowo oceany słów, i minimum treści. Mimo wszystko, nawet tak trudna do zrozumienia i miękko zdefiniowana marka jak Radisson RED ma kilka elementów, których występowanie powinno charakteryzować obiekty pod nią występujące.
Z całą odpowiedzialnością możemy stwierdzić, że gdański obiekt, poza dyskusyjnym „design with attitude” nie może się poszczycić realizacją żadnego z markowych postulatów.
Mówiąc szczerze, w przypadku Radisson RED Gdańsk wydaje się, że ktoś postanowił zrobić krzywdę obiektowi, w którym mieści się hotel dobierając dla niego tę właśnie markę. Najprawdopodobniej, po tym co dane było nam widzieć, nie da się tam zorganizować ciekawej przestrzeni publicznej, która umożliwiłaby pracę czy interakcję gości. Zaznaczmy, że w pokojach hotelowych nie ma absolutnie żadnego miejsca do pracy.
Radisson RED Gdańsk jest też obiektem, który wyrządza szkodę i tak mocno poturbowanej w Polsce, poprzez niezrealizowane, ogłaszane z wielką pompą inwestycje, marce.
Podsumowanie
Dobrego imienia hotelu, oraz bardzo nadszarpniętego wizytą w Radisson RED Gdańsk obrazu gdańskiego hotelarstwa próbowała bronić sympatyczna i empatyczna Recepcjonistka, która obsługiwała nas podczas checkout’u. Niefortunnie, zapewne z powodu wczesnej pory i mniejszej niż zazwyczaj liczby osób w mikroskopijnej recepcji, zapytała nas o wrażenia z pobytu. Niestety, po usłyszeniu kilku z najważniejszych problemów, które napotkaliśmy, uśmiech zaczął opuszczać jej twarz, za co bardzo przepraszamy, podkreślając raz jeszcze, że żadna z uwag nie miała charakteru osobistego. Na zakończenie rozmowy otrzymaliśmy wizytówkę osoby, która miała wyjaśnić nasze problemy. Niestety, jakby na dobitkę, była to wizytówka z logiem „Zielonego” Radisson, z którym RED nie miał mieć nic wspólnego.
Dane kontaktowe
Radisson RED Gdańsk
ul. Chmielna 2, 80-748 Gdańsk