LATAM Airlines – Klasa Biznes w Boeing B787 Auckland – Sydney – Auckland
Radisson Rewards – Radisson Blu Plaza Hotel Sydney, Sydney
Air China – Klasa Biznes w Boeing 747 Pekin – Frankfurt
Szybka recenzja: Air China – Salonik Pierwszej Klasy, Pekin
Hilton Honors – DoubleTree by Hilton Wellington, Wellington
Hilton Honors – Chateau on the Park – Christchurch, a DoubleTree by Hilton, Christchurch
Rozglądając się za hotelem w stolicy Nowej Zelandii, tamtejszy DoubleTree by Hilton od razu wydał nam się sympatyczny. Sympatyczna była cena, jeszcze sympatyczniejsze wydały nam się uwiecznione na hotelowych fotkach wnętrza, a za najsympatyczniejszą uznaliśmy lokalizację w samym niemal sercu miasta, dosłownie naprzeciwko słynnego tramwaju linowego. Im dłużej szukaliśmy, tym trudniej przychodziło nam znalezienie oferty choćby w przybliżeniu tak atrakcyjnej, jak wizyta w DoubleTree by Hilton Wellington.
Ponieważ nasz lot z Auckland do Wellington był opóźniony, do hotelu docieramy stosunkowo późno. Plusem całej sytuacji jest fakt, że z lotniska WLG do centrum miasta kursuje autobus komunikacji miejskiej, którego przystanek znajduje się dosłownie kilka kroków od drzwi wejściowych hotelu.
Zameldowanie przebiega błyskawicznie, do tego w typowej, nowozelandzkiej, miłej, przyjemnej, luźnej atmosferze. Malith, pełniący funkcję Night Managera pokrótce przedstawia nam zakres usług oferowanych przez hotel, informuje o czasie i miejscu serwowania śniadania, a także wręcza garść voucherów na drinki, które możemy wykorzystać w hotelowym barze w lobby, lub tym przy restauracji Spring.
Miłym akcentem jest też upgrd do najwyższej kategorii pokoju dostępnej w hotelu – One Bedroom King Junior Suite High Floor. Przy windzie, w niewielkim lobby, spotykamy też Concierge, którego biurko zostało tam właśnie umieszczone.
Sama winda, jak i niemal cały wystrój części wspólnych hotelu, nawiązuje do typowo kamienicznej zabudowy, w której znajduje się hotel. Ciężkie okucia z polerowanej miedzi, na klatkach schodowych porządne, drewniane poręcze i wyłożone kamieniem schody. Wszystko utrzymane w wyśmienitym porządku i zgrane ze sobą.
Nasz apartament, o numerze 702, znajduje się na siódmym piętrze, w głębi korytarza. Składa się z pięknej łazienki, dużej części sypialnej, oraz mniejszej części dziennej, oddzielonej od reszty pokoju za pomocą szafy i biurka.
W części sypialnej króluje wielkie łóżko typu king, przy którym ustawiono wygodną podstawkę pod bagaże. Całość wyposażenia i wykończenia wygląda na niemal nową.
Głębiej w pokoju znajduje się biurko i szafa, którymi w pewien sposób wyodrębniono z niego strefę dzienną z szezlongiem, fotelem, miejscem do pracy przy biurku, a także zestawem do parzenia kawy i herbaty, wraz z ekspresem kapsułkowym, lodówką, oraz dużą szafą na ubrania.
Sam pokój sprawia bardzo dobre wrażenie – jest przestrzennie, nowocześnie, ale klasycznie, z dużą ilością jasnego światła, co jest szczególnie ważne w długim, ułożonym na planie prostokąta pomieszczeniu z jednym tylko oknem. Za to jakie to okno! Mamy widok niemal idealnie na wprost wejścia do stacji tramwaju linowego – jednej z ważnych atrakcji turystycznych miasta, ale i istotnego środka komunikacji miejskiej.
Bardzo dobre wrażenie robi również wspomniana wcześniej łazienka, utrzymana w jasnych barwach, z „szachownicą” na podłodze. Jak przystało na pokój najwyższej kategorii, oferuje ona komplet udogodnień – jest tu więc zarówno piękna, wolnostojąca wanna jak i przeszklony prysznic. Centralnym elementem jest natomiast spora umywalka z blatem i okrągłym lustrem. Rzeczą, która zwróciła naszą uwagę niemal natychmiast, była miękkość i świeżość bielizny łazienkowej udostępnianej Gościom – niestety, takie przyjemności dostępne są zazwyczaj jedynie w drogich lub nowo otwartych hotelach.
Kolejną istotną rzeczą, którą zaskoczył nas pokój w DoubleTree Wellington jest bardzo duża ilość gniazd elektrycznych – niektóre w oczywistych i oczekiwanych miejscach, inne sprytnie poukrywane za pasującymi do otoczenia maskownicami. Jak frustrujący potrafi być brak łatwego dostępu do prądu w pokoju hotelowym wie chyba każdy, kto musiał odłączać lampki lub inne elementy, aby naładować swoje gadgety, lub ten, kto musiał żonglować wtyczkami od różnych urządzeń, gdyż ilość zamontowanych gniazd nie pozwalała na jednoczesne podłączenie urządzeń będących standardem wyposażenia pokoju, jak na przykład czajnik i ekspres do kawy.
Nie mieliśmy wiele czasu na rozejrzenie się po pokoju, zanim nie wparował do nas – dosłownie – bez żadnych sygnałów, czy choćby pukania, Kelner z zestawem powitalnym (welcome gift). Po chwili konsternacji, szybko udało nam się zażegnać niezręczność sytuacji, co jak przekonaliśmy się wcześniej i wielokrotnie później, jest jednym z elementów magii w kontaktach z ludźmi z Antypodów.
Po krótkiej, ale bardzo wygodnie spędzonej nocy, z samego rana, udaliśmy się na śniadanie na pierwsze piętro, gdzie mieści się restauracja Spring. Tu również doświadczyliśmy odrobiny nowozelandzkiej niefrasobliwości – przez prawie dziesięć minut, wraz z innymi Gośćmi przyszło nam się prawie dobijać do restauracji, która nie została otwarta na czas z powodu braków personelu. Po raz kolejny jednak, spóźniona Kelnerka przeprosiła soczyście wszystkich i z prędkością godną podziwu podała wszystkim ich napoje.
Wybór potraw i dań w czasie śniadania nie był może imponujący, ale każdy chętny znajdzie tu mimo to coś dla siebie – są płatki, są wędliny i sery, są warzywa i owoce. Jest też kilka typowych dań na ciepło – jajecznica, fasolka w sosie pomidorowym, podsmażane grzyby, oczywiście bekon i kiełbaski. Na życzenie kuchnia przygotuje również dania z jajek – te podstawowe jak omlet czy jajka sadzone, albo jajecznica z dodatkami w ramach ceny śniadania, bardziej wymyślne, jak jajka po benedyktyńsku za dodatkową opłatą.
Rzeczą ciekawą dla osób wybierających się do DoubleTree Wellington może być fakt, że mimo zamawiania do posiłków kaw innych niż czarna czy flat white, które z reguły w Nowej Zelandii są obarczone dodatkową opłatą, nam taka opłata nie została naliczona. Mieliśmy nawet zapytać, czy to jakiś wyjątek, element przywilejów dla posiadaczy statusu Diamond w programie lojalnościowym Hilton Honors czy po prostu praktyka hotelu dla wszystkich Gości, ale jak się okaże wkrótce, nie było nam to dane.
W restauracji Spring, a konkretnie w jej barze, postanowiliśmy też jednego z wieczorów zrealizować otrzymane vouchery na drinki. Według informacji na nich zawartych, informacje na temat dostępnych w ramach kuponów napojów znajdują się w specjalnym menu. Nam nie udało się go zobaczyć – Kelnerka wskazywała nam palcem pozycje w pełnym menu baru opcje, z których możemy skorzystać. Nie jest to rozwiązanie fortunne i wygodne ani dla Obsługi, ani dla Gości. Mimo wszystko, nowozelandzkie wina, które mieliśmy okazję spróbować były wyśmienite i w pełni rekompensowały nam po długim dniu zwiedzania miasta i okolic te drobne niedociągnięcia.
Ciekawy przebieg miał nasz wyjazd z hotelu. Ostatniego dnia z samego rana, jeszcze przed otwarciem restauracji śniadaniowej postanowiliśmy zamknąć i opłacić nasz rachunek, aby zaoszczędzić sobie czasu przy samym wyjeździe. Drobne kłopoty z oprogramowaniem sprawiły, że nie udało nam się wszystkiego załatwić tak sprawnie, jakbyśmy tego chcieli. Recepcjonistka zaproponowała, abyśmy zjedli spokojnie śniadanie, w czasie którego rozwiąże Ona wszystkie problemy i rozliczy nasz pobyt.
Po zjedzeniu śniadania, udaliśmy się do pokoju, aby dokończyć pakowanie i przygotować się do wyjazdu. W pewnym momencie usłyszeliśmy głośny dźwięk syren, ale będąc w ferworze walki z bagażami, w pierwszej chwili założyliśmy, że jest to dźwięk dochodzący z włączonego telewizora. Po chwili okazało się jednak, że to nie telewizor, ani nawet ćwiczenia – z głośników w pokoju wybrzmiał wyraźny komunikat o tym, że odbywa się ewakuacja budynku ze względu na zagrożenie pożarowe i wszyscy Goście proszeni są o jak najszybsze wyjście przed budynek przy użyciu schodów. Nie zdążyliśmy nawet złapać swoich dokumentów osobistych, kiedy w naszych drzwiach stanęła jedna z osób z Obsługi hotelu, dzierżąca w ręce listę Gości, która poinformowała nas osobiście, że obecny alarm to nie ćwiczenia i zdecydowanym głosem ponagliła do opuszczenia budynku.
Po wyjściu na korytarz poczuliśmy delikatny zapach przypominający spalone grzanki, który wzmacniał się z każdym krokiem w kierunku klatki schodowej. Na schodach panował mały chaos – część Gości zaczęła wracać na górę, twierdząc, że to jednak tylko ćwiczenia. Pani, która przyszła po nas (i innych Gości) do pokoi, w trymiga, za pomocą krótkofalówki ustaliła, że definitywnie nie mamy do czynienia z ćwiczeniami, a prawdziwym alarmem i grzecznie, acz stanowczo, nakazała wszystkim wyjście przed budynek hotelu.
Kiedy dotarliśmy już do drzwi, przed hotelem stały dwa wozy strażackie, a wokół kłębiło się sporo Gości i Obsługi hotelu. W ciągu kilku minut, pojawili się też Managerowie różnego szczebla, roznoszący na tacach Gościom wodę, kawę i herbatę, oraz ciastka, z których słynie marka DoubleTree. Wszyscy Pracownicy byli nad wyraz troskliwi w stosunku do Gości, dopytując, często po wielokroć, czy nie trzeba im ciepłych kocy, napojów lub czegoś na ząb.
Akcja straży trwała kilkadziesiąt minut. Nam bardzo szybko topniał zapas czasu, który alokowaliśmy jako bufor na dotarcie na czas na lotnisko. Mimo odrobiny nerwów, cały czas czuliśmy troskę Obsługi, która była żywotnie zainteresowana tym, jakie są nasze plany i jak ewentualnie mogą nam pomóc w zaistniałej sytuacji.
Na szczęście okazało się, że pożar nie był wielki – miał miejsce tylko w kuchni, ale uruchomił niemal całą instalację oddymiającą i przeciwpożarową w hotelu. Kiedy tylko było to bezpieczne, jako jedni z pierwszych Gości zostaliśmy wprowadzeni z powrotem do hotelu, gdzie odebraliśmy swoje spakowane rzeczy.
Warto podkreślić nie tylko troskę i rzeczywistą opieką jakimi w tej niecodziennej sytuacji zostali otoczeni Goście hotelu, ale również fakt, że zaproponowano nam odwiezienie na lotnisko na koszt hotelu. Na całe szczęście, podobnie jak w przypadku przyjazdu z lotniska, przystanek autobusowy znajduje się kilka kroków od hotelu, a kolejny kurs miał się odbyć za mniej niż kwadrans. Podziękowaliśmy za propozycję i ruszyliśmy w drogę.
W DoubleTree Wellington nie wszystko poszło idealnie, ale ciepłe przyjęcie, miła, łamiąca nieco standardy sztywnej formalności Obsługa, ze swoim spokojnym, a zarazem przychylnym Gościowi podejściem, była dla nas świetnym powiewem lokalnej, nowozelandzkiej gościnności w hotelowych ramach sieci Hilton. Gdybyśmy mieli wrócić do Wellington, bez wahania wybralibyśmy tamtejsze DoubleTree – obsługa, lokalizacja, troska o Gościa – wszystko czego szukamy w hotelach było tam na „tak”.
DoubleTree by Hilton Wellington
28 Grey Street, Lambton Quay, Wellington 6011, Nowa Zelandia