Pisanie tej recenzji jest trochę dziwne. Recenzja Radisson Blu Béke Budapest miała być jedną z pierwszych na naszej stronie. Odwiedzając Budapeszt, zatrzymywaliśmy się w Béke niemal od zawsze. Nigdy jednak, poza pierwszymi planami, nie udało nam się zebrać i opisać doświadczeń z tego miejsca. Nadszedł wreszcie czas, aby to zmienić.
Fakt, że odwiedzamy budapesztańskiego Radisson Blu od tak dawna, niesie ze sobą bardzo ważną zaletę – widzieliśmy jak obiekt ten zmienia się na przestrzeni lat. A są to zmiany znaczące, dostrzegalne nawet dla niezbyt uważnego obserwatora. Mowa tu oczywiście o zmianach wizualnych, bo pod względem serwisu i jakości obsługi hotel przyciągał nas od samego początku.
Nie zamierzamy owijać w bawełnę – nasz „pierwszy raz” w Béke był wynikiem trzech czynników – przynależności hotelu do programu lojalnościowego Radisson Rewards (wtedy Club Carlson), lokalizacji, oraz ceny. Od wielu lat, do niedawnej zmiany, hotel ten kosztował równe 15 000 punktów zgromadzonych na koncie programu lojalnościowego. To bardzo atrakcyjna stawka za hotel w takiej lokalizacji, która w połączeniu z benefitami statusu Platinum (w czasach Club Carlson – status Concierge), czyli bezpłatnym upgrd oraz śniadaniem, powodowała, że realnie, nie szukaliśmy nigdy nawet alternatyw dla Radisson Blu Béke Budapeszt.
Nasza pierwsza wizyta przebiegała mniej więcej tak – z lotniska, z pomocą autobusu i metra, dotarliśmy do pobliskiej stacji Nyugati pályaudvar. Po przejściu dosłownie dwóch przecznic, byliśmy już przed wejściem do hotelu. Pierwsze wrażenie? Freski na elewacji i trącące już nieco myszką lobby tworzą wrażenie miejsca z historią, w starym stylu. Podobnie jest z obsługą – grzeczną, uprzejmą, ale jednak z rezerwą, gdzie recepcjonista, zza kontuaru recepcyjnego, sprawia wrażenie przekazywania informacji o hotelu w trybie nieznoszącym przerywania i sprzeciwu. Po krótkiej wymianie zdań i wyjaśnieniu kilku detali okazuje się jednak, że to tylko wrażenie, a nie rzeczywistość – recepcjoniści są mili, uprzejmi i chętni do pomocy. Formalności trwają moment i już po chwili wędrujemy z kartami – kluczami w dłoniach w kierunku wind, aby udać się na czwarte piętro, do naszego apartamentu.
Po drodze orientujemy się, że Radisson Blu Beke strukturalnie składa się najprawdopodobniej z dwóch różnych budynków, które w czasie adaptacji ich do funkcji hotelowych, zostały połączone. Konsekwencją i pozostałością takiego stanu rzeczy są na przykład różne wysokości (a co za tym idzie i ilość) pięter w obu częściach. To z kolei powoduje, że po dotarciu na czwarte piętro, aby dotrzeć do naszego pokoju, musimy pokonać jeszcze kilka stopni. Same korytarze wydają się dość wiekowe, nie tylko ze względu na wystrój.
Apartament 435, okazuje się być jednym z pokoi, które jakiś czas temu przeszły już proces odświeżenia. W jego skład wchodzi ogromny, znajdujący się na rogu kamienicy pokój dzienny, z wielkimi oknami, dającymi bardzo dużą ilość światła dziennego. Są tu wszystkie podstawowe elementy wyposażenia pokoju dziennego w apartamencie, jakich moglibyśmy się spodziewać – kanapy, fotele, stolik kawowy, miejsce do przygotowywania napojów, wraz ze ekspresem do kawy, minibar, telewizor. Dodatkowo znajdziemy tu wielkie biurko, przy którym można bardzo wygodnie pracować, oraz wielką przestrzeń, której wrażenie potęguje wysokość pomieszczenia. Z pokojem dziennym połączona jest sypialnia, z dużym łóżkiem typu king, toaletką, szafami, deską do prasowania – jednym słowem standard. Z sypialni przechodzimy do już nie tak wielkiej łazienki z wanną.
Apartament jest wygodny i przestrzenny, widać transformację, którą musiał przejść w nieodległej przeszłości, jednak pewnym zgrzytem i elementem trzymającym to miejsce w tradycji całego hotelu i jego poprzednim wcieleniu jest wykładzina w dziwne, florystyczno – heraldyczne wzory. Miłym uzupełnieniem atrakcji apartamentu 435 jest wychodzący na ulicę Teréz mały balkon.
Ważną instytucją w hotelu jest oczywiście śniadanie. W czasie naszej pierwszej wizyty (i kilku kolejnych) odbywało się ono w restauracji na pierwszym piętrze, która w tym czasie nosiła nazwę „Olive’s Restaurant”. Z pewnym uśmiechem wspominamy nieporadny i sztuczny wystrój tego miejsca, który w założeniu miał chyba przypominać i wywoływać atmosferę greckiej tawerny. Takie było w każdym razie nasze wrażenie. Sztuczne okiennice w oknach, dużo koloru oliwkowego, otwarta część kuchni, służąca jako hot station przypominająca bar w tawernie. Budowa odpowiedniej atmosfery w tym miejscu była tak zaawansowana i szła tak daleko, że obsługa zachowywała się dokładnie jak pracownicy knajp w greckich kurortach – trochę frywolnie, trochę nonszalancko, trochę niedbale. Całość tworzyła dość śmieszny, sztuczny, niepasujący do niczego obraz, który w sposób pokrętny i nieoczywisty pasował do całości instytucji pod nazwą Radisson Blu Beke.
Wspominając o pierwszym posiłku dnia, warto skupić się nie tylko na wyglądzie restauracji i obsłudze, ale też na jedzeniu. To nigdy nie było w Radisson Blu Beke wybitne, nigdy też nie było jednoznacznie złe. Po prostu średnia, przeciętna jakość, z nieco na siłę wymuszanymi zmianami wprowadzanymi przez sieć. Kiedy więc w formacie Radissonowskiego SuperBreakfast jako element obowiązkowy pojawił się pieczony/wędzony łosoś, znalazł się on i tutaj. Obowiązkowa jest wyciskarka do samodzielnego wyciskania soku z pomarańczy przez gości? Gdzieś w kąt wepchnięto i ją. Wszystko było tu w tym czasie trochę na pół gwizdka, co ponownie, wydawało nam się pasować do zupełnie sztucznej koncepcji śniadania w greckiej tawernie w centrum Budapesztu po prostu idealnie!
Podczas kilku naszych pierwszych pobytów, goście hotelowi mieli możliwość skorzystania ze znajdującego się w podziemiach hotelu basenu. Był on niewielki, przestarzały (choć nie jakoś znacznie bardziej niż ten w Radisson Blu Collection Warsaw) i zazwyczaj pusty. Podobnie było z całą infrastruktura „sportową” w Radisson Blu Beke – stare szatnie, stare prysznice. Wszystko krzyczało więc o remont i odświeżenie!
Na przestrzeni lat, goszcząc w Radisson Blu Beke Budapest wielokrotnie, jako członkowie programu Club Carlson o statusie Concierge, a po zmianie nazwy programu Radisson Rewards Platinium, zawsze traktowani byliśmy wyśmienicie. Za każdym razem otrzymywaliśmy upgrd do apartamentu, wstawkę powitalną, w razie potrzeby późne wymeldowanie, oraz każdą inną pomoc lub poradę, o którą zwróciliśmy się do któregoś z pracowników. Kilku recepcjonistów, na przestrzeni lat, próbowało z nami rozmawiać po polsku, wykazując szczere zainteresowanie tym, co sprowadza nas do powrotu do hotelu, mimo sporego wysypu nowych instytucji tego typu na terenie stolicy Węgier.
W apartamencie typu junior suite o numerze 739 zatrzymaliśmy się na krótko podczas jednej z kolejnych wizyt. Tu widać już wyraźnie zmianę stylu i nowszy design pokoju. Wszystkie elementy wyposażenia i wystroju są zdecydowanie bardziej współczesne w formie. Wezgłowie centralnie usytuowanego łóżka przechodzi w element wykończenia całej ściany, z szafkami nocnymi przechodzącymi naturalnie w wygodne siedziska. Do tego mamy w pokoju również biurko, stolik, czerwone fotele oraz przytulnie wykorzystaną wnękę okienną, w którą wbudowano rodzaj fotela, nad którym góruje okrągłe, niczym okrętowy bulaj okno, z widokiem na dachy okolicznych kamienic. Warta uwagi jest też grafika, stanowiąca wykończenie drzwi szafy w przedpokoju. Stanowi ona ciekawe uzupełnienie wystroju tego pokoju. Współczesne jest również wykończenie łazienki w tym pokoju.
Innym razem, zaproszeni zostaliśmy do apartamentu executive suite o numerze 241. Znajdujące się na końcach korytarza części frontowej budynku apartamenty, są chyba największymi, jeśli chodzi o powierzchnię w całym hotelu. Tu, po raz kolejny, mamy do czynienia z metamorfozą kompletną. Po wejściu do pokoju, znajdujemy się w pokoju dziennym, z wielkim oknem od podłogi do wysokiego sufitu, wychodzącym na nieużywany dziedziniec hotelu. Salon wyposażony jest w przepastną kanapę, owalny stół z czterema krzesłami, ławę, barek, minibar, telewizor. Wykończony jest w pastelowych kolorach, a wielką pozytywną zmianą w stosunku do wielu pokoi, które przyszło nam odwiedzić wcześniej, jest tu podłoga z paneli. Bezpośrednio z salonu możemy wejść do oddzielnej łazienki z prysznicem i toaletą.
Inne drzwi w pokoju dziennym, prowadzą do korytarza z szafami i wnęką na rozłożenie walizki. W korytarzu znajdują się też drzwi do drugiej, pełnej łazienki. Po dotarciu na koniec korytarza, znajdujemy się w ogromnej sypialni, z oknami wychodzącymi na ulicę Teréz. Wielkie łóżko typu king, w tak wielkim pomieszczeniu nie jest już elementem bezwzględnie dominującym. Ciekawym rozwiązaniem jest wykończenie całej ściany za wezgłowiem łóżka za pomocą luster. Ich wielka tafla robi wrażenie. W sypialni znalazło się wystarczająco dużo miejsca, aby bez problemu umieścić tu kolejną, wykończoną kamieniem ławę, oraz dwa wielkie, wygodne fotele. Innym elementem, którego nie mogło tu zabraknąć, jest umieszczona w rogu toaletka z lustrem i ciekawie zaaranżowaną za nim ścianą. Toaletka, może również bez problemu sprawować funkcję wygodnego biurka. A może jest to raczej biurko, mogące służyć również jako toaletka?
Wisienką na torcie eskapady przez apartamemty Radisson Blu Beke, jest pokój, a w zasadzie apartament typu one bedroom suite o numerze 641. To chyba najstarszy z funkcjonujących do tej pory w hotelu stylów wyposażenia i aranżacji wnętrz. Znajdujący się na szóstym piętrze pokój, podobnie jak opisywany wyżej apartament 241, mieści się na końcu korytarza części hotelu przylegającej do głównej ulicy. Wrażenie wyjątkowości tego miejsca rysuje się na długo przed wejściem do niego. Wystarczy spojrzeć na ogromne, dwuskrzydłowe drzwi które do niego prowadzą.
Po ich otwarciu, naszym oczom ukazuje się pokój dzienny, który nam bardziej kojarzył się z poczekalnią czy pomieszczeniem sekretarskim jakiegoś ważnego dygnitarza, z minionej epoki. Wrażenie to potęguje wielki, szklany witraż zamontowany przy oknie wychodzącym stąd na patio hotelu. Dopełnieniem obrazu apartamentu 641 niech będzie granatowa wykładzina, w kropki w kolorze niebieskim, zielonym, żółtym i kremowym. Nie zawodzi też wyposażenie – czerwone fotele i kanapa, wielkie, masywne, drewniane biurko, lampka biurkowa stylizowana na brązowy antyk, ciężka, drewniana komoda skrywająca minibar i szkło, na której w sposób nieco surrealistyczny ustawiono ogromny, nowoczesny monitor.
Nie bez znaczenia dla wczucia się w atmosferę tego miejsca jest fakt, że jest ono bardzo wysokie.
Z salonu, vel poczekalni, ciemnym korytarzem możemy udać się do sypialni. Po drodze mijamy, z jednej strony szafy z wnęką na rozłożenie bagażu, z drugiej zaś łazienkę z toaletą.
Po dotarciu do sypialni, możemy po raz kolejny poczuć się, jakbyśmy cofnęli się w czasie. Dwa ogromne łóżka, wypełniają przestrzeń pod jedną ze ścian. Pod oknem ustawiono niewielki stolik z czterema krzesłami. W rogu pokoju znajduje się szafa, do której przylega blat, nad którym zawieszono lustro. Po raz kolejny trudno zgadnąć, czy bardziej to toaletka, czy może jednak biurko. Z ciekawostek – za drzwiami wejściowymi do sypialni znajdziecie przymocowaną do ściany deskę do prasowania w starym stylu. Trudno w kilku słowach opisać wrażenie, jakie robi to miejsce. Mimo wszystko, aby rozwiać jakiekolwiek wątpliwości – na nas zrobiło ono wrażenie pozytywno – nostalgiczne. Tak kiedyś wyglądały zapewne jedne z najlepszych pokoi w tym mieście.
Po podróży sentymentalnej, warto jednak wrócić do czasów współczesnych. Jak wspominaliśmy niejednokrotnie, hotel przez lata naszych wizyt przeszedł wielką transformację. Najbardziej widać chyba tę, która miała miejsce w restauracji śniadaniowej. Na dzień dzisiejszy zmieniła ona nazwę na The Globe. Całkowicie zmienił się jej wystrój. W zasadzie, zbudowano ją od nowa. Nie ma już sztucznych rekwizytów czyniących z tego miejsca imitację greckiej tawerny. Jest jasno, nowocześnie, funkcjonalnie. W osobnym pomieszczeniu, na końcu restauracji znajduje się teraz bufet w formie wielkiej wyspy. W centralnym punkcie znajdziemy tu teraz stację przygotowywania dań na zamówienie – jajek w różnej postaci, naleśników i temu podobnych, śniadaniowych evergreenów.
Sam zestaw dań również uległ zmianie – pojawiają się od czasu do czasu pozycje regionalne (leczo). Elementem, który pozostaje bez zmian jest duża część ekipy kelnerskiej, oraz jej podejście do swoich obowiązków i gości. Mimo wszystko, po wielu latach odwiedzin, przyzwyczailiśmy się już do tego, a nawet nieco polubiliśmy ten styl bycia ekipy śniadaniowej hotelu Radisson Blu Beke Budapest.
Jednym z ulubionych miejsc wszystkich, którzy choćby zajrzą do Radisson Blu Beke jest znajdująca się na poziomie lobby kawiarnia Zsolnay Café. Można tu nie tylko zjeść pyszne ciastka czy napić się wyśmienitej kawy lub herbaty, ale przekąsić również inne dania z karty.
Prawdziwą gwiazdą Zsolnay Café jest wielki żyrandol, wypełniający niemal całkowicie sufit jednej z sal. O popularności tego miejsca świadczyć może fakt, że podczas większości naszych wizyt, w godzinach popołudniowych, o miejsca siedzące nie było tu łatwo. Niejednokrotnie byliśmy świadkami sytuacji, w której chętni na ciastko i kawę, lub inny element ofety Zsolnay Café, musiał na swoje miejsce bądź poczekać, bądź też zadowolić się stolikiem w odnowionym lobby hotelu.
Radisson Blu Beke Budapeszt to miejsce specyficzne, z którym łączy nas długa historia. Specyficzna, ale przyjazna i przychylna gościom obsługa, dogodna lokalizacja w centrum stolicy Węgier, wygodny dojazd z lotniska, a także łatwo dostrzegalne w czasie, zachodzące tu, pozytywne zmiany, to niektóre z atutów tego miejsca. Innym, do niedawna, była cena noclegu w pokoju w punktach programu lojalnościowego Radisson Rewards. Niestety, niedawne zmiany stawek spowodowały, że hotel ten, przy wykorzystaniu punktów, podrożał niemal dwukrotnie. Mimo, że stawki gotówkowe cały czas są tu atrakcyjne, to taki obrót rzeczy, uznaliśmy za dobry moment na wypróbowanie czegoś nowego z oferty budapesztańskich hoteli, przy kolejnej wizycie.
Mimo to, wszystkim, którzy chcieliby wykorzystać ostanie chwile na uchwycenie tego, jak zmienia się hotelarstwo – nie tylko w Radisson Blu Beke, nie tylko w Budapeszcie, nie tylko na Węgrzech, polecamy wizytę w tym hotelu, szczególnie w apartamencie 641, zanim i on przejdzie nieuniknioną renowację. Jeśli już tu będziecie, nie zapomnijcie o śniadaniu oraz koniecznie odwiedźcie Zsolnay Café.
My, mimo, że chętnie spróbujemy wkrótce czegoś nowego, mamy nieodparte przeczucie, że do Radisson Blu Beke Budapeszt jeszcze niejednokrotnie wrócimy!
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.