Wyprawa do Chengdu była wielką kumulacją doświadczeń. Przelot Boeingiem 747 w rzadkiej wersji Combi linii KLM, krótki przystanek w Hong Kongu, wizyta w ośrodku badawczym i rozrodczym Pandy Wielkiej. Wymieniać można by długo. Aby hotelowo dorównać poziomem do reszty podróży, na miejsce odpoczynku wybraliśmy nowo otwarty hotel Waldorf Astoria Chengdu.
Do hotelu przyjeżdżamy wczesnym popołudniem. Już w drzwiach wita nas ubrany w charakterystyczny strój Bellboy. Warto od razu zaznaczyć, że nie mówimy jeszcze o drzwiach hotelu, do których nie zdążyliśmy dotrzeć. Witani jesteśmy w drzwiach auta, którym do hotelu przyjechaliśmy. W czasie, kiedy witający nas Bellboy otwiera drzwi auta, kolejny już wyjmuje nasze walizki z bagażnika samochodu. Co nie jest normą w tych rejonach, witani jesteśmy w języku angielskim: „Welcome to Waldorf Astoria Chengdu”.
W czasie drogi do drzwi budynku, Bellboy informuje nas, że nasze bagaże zostaną dostarczone bezpośrednio do pokoju. Informuje nas również, że recepcja hotelu znajduje się na pięćdziesiątym piętrze budynku, gdzie chętnie nas zaprowadzi. Czekając na jedną z wind, mamy chwilę, aby rzucić okiem na niezwykle przestronne i urządzone ze smakiem lobby budynku hotelu. Tam Tang, „nasz” Bellboy, pyta nas o nazwisko, które za pomocą połączenia radiowego przekazuje do recepcji, która w czasie naszej drogi przygotowuje już wszystkie niezbędne dokumenty. Przez cały czas w lobby, windzie i później, jesteśmy zabawiani niezobowiązującą rozmową, przeplataną ciekawostkami i informacjami na temat hotelu, budynku, miasta, czy usług. Winda pojawia się na parterze dość szybko, tak samo zresztą szybko zawozi nas na piętro, na którym znajduje się hotelowa recepcja.
Bellboy prowadzi nas od windy do lobby, w którym znajduje się recepcja. Naszą uwagę przyciąga jednak nie malutka w porównaniu z całością pomieszczenia recepcja, ale ogrom znajdującego się na pięćdziesiątym piętrze lobby. Bardzo wysokie, jasne, otoczone z jednej strony ścianą okien pomieszczenie, zalewane jest wręcz naturalnym światłem. Za oknem rozpościera się wielkie logo marki Waldorf Astoria. Bez dwóch zdań, to miejsce nie tylko wywołuje efekt WOW, ale po prostu zapiera dech w piersiach. Zdjęcia nie są w żaden sposób w stanie oddać jego rzeczywistego wyglądu, a już na pewno nie są w stanie zobrazować wrażeń, jakie wywołuje.
Po chwili na nacieszenie oczu miejscem, w którym się znaleźliśmy, możemy spokojnie przejść do procesu meldowania. Obsługujące ten proces z nami Estella i Amber, dają nam tyle czasu, ile potrzebujemy, na podziwianie widoku panoramy miasta z pięćdziesiątego piętra. Po przekazaniu niezbędnych dokumentów, jedna z recepcjonistek zajmuje się kontaktem z nami, druga zaś załatwia wszystkie sprawy, które tego kontaktu nie wymagają. W języku korpomowy, można by powiedzieć, że jej zadaniem jest obsługa backoffice. Kto był w Chinach ten wie, że proces meldunkowy może trwać dość długo. Oddelegowanie dwóch osób do obsługi check-in jednego pokoju skraca ten czas w sposób znaczący. Podczas załatwiania przez nas formalności i konwersacji z recepcjonistkami, Tam Tang częstuje nas wodą.
Po kilku chwilach cały proces dobiega końca, a mówiąca świetnym angielskim Estella pyta nas, czy mamy ochotę na to, aby przedstawiła nam szerszą informację na temat hotelu i oferowanych przezeń udogodnień, czy wolimy raczej wersje skróconą. Prosimy o wersję krótką. Recepcjonistka informuje nas o upgrd do apartamentu, przysługującym nam śniadaniu, serwowanym w restauracji Brasserie 99, godzinach otwarcia strefy sportowej wraz z basenem, oraz naszej osobistej Concierge, która będzie nam w stanie pomóc w każdej sprawie. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziemy w hotelowym systemie informacyjnym, a także w wersji skróconej w mini książeczce z kluczami do naszego apartamentu.
Dziękujemy uprzejmie za upgrd i miłą obsługę. Estella wręcza klucze do naszego pokoju Bellboyowi, który nas do niego zaprowadzi. Apartament King Executive o numerze 4411, znajduje się na 44 piętrze budynku, którego górną część zajmuje hotel. Z hotelowego korytarza wchodzimy do pomieszczenia, będącego rodzajem przedpokoju. Tu znajdują się dwie pary drzwi, z których Tam Tang otwiera jedne. Naszym oczom ukazuje się sporych rozmiarów przedpokój. Z niego, prowadzeni jesteśmy do pięknego, wielkiego, jasnego salonu. Nasz wzrok przyciągają natychmiast dwie rzeczy. Ściana okien, dzięki której mamy stąd piękny widok na panoramę miasta, oraz wazon wypełniony szczelnie, po brzegi, pięknymi, czerwonymi różami. Tam Tang oprowadza nas po reszcie pokoju, informując przy tym o dostępnych udogodnieniach i sposobach sterowania wszystkim, czym da się sterować w tym miejscu.
Po pierwszym rzucie oka na pokój, Bellboy upewnia się, czy apartament nam odpowiada, a niemal idealnie z końcem tour’u po nim, u drzwi rozlega się dzwonek. To nasze bagaże. Tam Tang pyta nas, czy może je umieścić od razu w okolicach garderoby, wykorzystując do tego drugą parę drzwi wejściowych. W ten sposób nie będzie potrzeby transportu bagażu przez pokój dzienny, sypialnię i część garderoby, a będzie można to zrobić bezpośrednio, najkrótszą drogą. Na nasze wyraźne zaciekawienie sytuacją, wyjaśnia nam ideę i funkcję drugiej pary drzwi, które są niejako wejściem 'serwisowym’, ułatwiającym służbom hotelowym obsługę najczęstszych potrzeb gości, takich jak transport bagażu czy sprzątanie łazienki oraz sypialni, bez potrzeby przeszkadzania gościom przebywającym wtedy w części dziennej apartamentu. Pomysłowe, użyteczne i eleganckie rozwiązanie odwiecznego problemu, co zrobić ze sobą podczas serwisu pokoju przez hotelowe służby. Żegnamy się z Bellboyem i dziękujemy mu za poświęcony nam czas.
Mamy teraz chwilę na to, aby na spokojnie rozejrzeć się dookoła. Zarówno pokój dzienny jak i sypialnia są dość wysokie, oraz bardzo jasne. To zasługa ściany okien od podłogi do sufitu, która dostarcza naturalne światło w ilościach hurtowych.
W salonie jest niemal wszystko, czego możemy potrzebować za dnia. Wygodny, okrągły stół z krzesłami dla czterech osób. Masywne, wyposażone w pełen asortyment biurowych akcesoriów biurko, przy którym praca to czysta przyjemność. Wielkie, wygodne kanapy i fotele. Telewizor, szafka z akcesoriami kawowo-herbacianymi, minibar. Na stoliku kawowym, pośród wzywających gości, aby się w nich zanurzyli kanap, w eleganckim, obitym skórą pudełku z logiem hotelu, na poszczególnych półeczkach, znajdują się owoce, oraz czekoladki, nawiązujące wzorem do lokalnych symboli, z Pandą Wielką na czele.
Tu następuje mała przerwa, gdyż po raz kolejny u drzwi wejściowych rozległ się dzwonek. Tym razem dostarczono nam kolejny prezent – wstawkę dla gości, w postaci talerza świeżych truskawek w czekoladzie. Pachną obłędnie, podobnie zresztą wyglądają. Minęło już sporo czasu od naszego przyjazdu, a my wciąż mamy jeszcze tyle rzeczy do odkrycia! A mówimy na razie wyłącznie o naszym apartamencie.
Sypialnia z wielkim łóżkiem typu king wita nas wielką ilością dodatkowych poduszek. Wydawało nam się, że prosiliśmy o dwie dodatkowe, ale nie będziemy narzekać na którąkolowiek ponadto! Piękna, atłasowa pościel kusi niezmiernie, aby zdrzemnąć się choć na chwilę. Moglibyśmy rozpisywać się bardzo długo na temat udogodnień i rozwiązań w samej tylko sypialni, ale byłoby to nudne i niepraktyczne. W zamian, zwrócimy jedynie uwagę na drobny szczegół, który był dla nas świetnym podsumowaniem tego, w jaki sposób dba się tu o gości. Na małym stoliku, stojącym nieopodal fotela, ustawiono drugi wazonik wypełniony po brzegi świeżymi, pięknymi, soczystymi różami w kolorze czerwonym, których delikatny aromat unosił się w powietrzu w sypialni i garderobie podczas całego naszego pobytu.
Wspomniana wcześniej garderoba, jest elementem łączącym sypialnię z łazienką. Innym takim elementem jest rodzaj okna w ścianie, zamykanego przesuwnymi drzwiami, które dzielą łazienkę, a konkretnie jej część z wanną, od sypialni. Wracając jednak do garderoby, oprócz szaf, z dominującą tu wielką szafą, zawierającą wszystkie możliwe akcesoria, jak worek do butów, worek na brudną bieliznę, tacę do pozostawienia butów do czyszczenia, łyżkę do butów czy szczotkę do ubrań, mieści także bardzo wygodną toaletkę z wygodnym siedziskiem, sporym blatem i wielkim lustrem, a co najważniejsze, idealnym oświetleniem! Wszystko jest jak należy, wliczając w to opisywane już wcześniej, drugie drzwi wejściowe, 'serwisowe’.
Łazienka jest spora, a co najważniejsze, jasna i wygodna. Można tu wypocząć po ciężkim dniu, zażywając kąpieli w wannie, oglądając telewizję, lub zerkając na świat za oknem sypialni. Dwie spore umywalki, z wielkimi lustrami pozwalają na spokojną toaletę dwóch osób, bez wchodzenia sobie w paradę. Oddzielna kabina prysznicowa jest przestronna i bardzo wygodna w użyciu, a ciśnienie wody na czterdziestym czwartym piętrze za każdym razem było doskonałe. Uzupełnieniem udogodnień w tej części apartamentu są nienachalne dekoracje w stylu orientalnym, które spójne są z tym, co zaobserwować możemy w sypialni czy salonie.
Cała przestrzeń apartamentu robi bardzo dobre wrażenie – wszystkie elementy wykonane są z najwyższej jakości materiałów. Co jeszcze ważniejsze, są one przemyślane, zarówno pod względem funkcjonalnym jak i wizualnym, w związku z czym przestrzeń tutaj, jak zresztą w całym hotelu, robi świetne wrażenie. Ani przez moment nie odnieśliśmy wrażenia, że znajdujemy się w muzeum, gdzie przypadkowe dotknięcie któregoś z 'eksponatów’ grozi wielkimi stratami dla kultury, oraz portfela. Wbrew pozorom, efekt taki, z naszego doświadczenia, jest bardzo trudny do uzyskania. Znaczna część luksusowych hoteli, które przez lata odwiedzaliśmy, w mniejszym lub większym stopniu sprawiała wrażenie zbędnego przepychu, nie służącemu niczemu, poza możliwością chwalenia się tym, że hotel taki lub inny obiekt posiada. Takie podejście, wraz z częstą manierą pracowników takich obiektów, którzy świadomie lub nie, w pewien subtelny sposób emanują aurą podobną do tej, którą otaczają się muzealni kustosze, sprawia, że nie czujemy się komfortowo w tych miejscach i bardzo często ze względu na ten właśnie element, już tam nie wracamy. Zarówno w przypadku hoteli marki Conrad, które mieliśmy okazję odwiedzić, jak i w tych spod znaku Waldorf Astoria, w jakiś sposób udało się uchronić przed tym losem. W zamian otrzymujemy ciepłe, wygodne, przytulne wnętrza, które są eleganckie, ale zarazem funkcjonalne, nie wywołując przy okazji atmosfery przytłoczenia.
Już w dniu naszego przyjazdu, miał też miejsce jedyny incydent, który nas spotkał w tym miejscu. Podczas zapoznawania się z apartamentem, usłyszeliśmy nieregularny, dość głośny, uporczywy świst. Starając się go zlokalizować ustaliliśmy, że wydobywa się on z okolicy okien w pokoju dziennym. Ponieważ efekt był nieregularny, odczekaliśmy dłuższą chwilę, aby upewnić się, czy aby na pewno dobrze namierzyliśmy źródło problemu. Im bardziej przyglądaliśmy i przysłuchiwaliśmy się oknom, tym bardziej dochodzący do nas dźwięk zaczął nam przypominać odgłosy znane z filmów, towarzyszące wybijanym szybom na wysokich piętrach budynków (hello Mission Impossible). Zaniepokojeni, postanowiliśmy sprawę zgłosić na recepcji, wykorzystując tę okazję na dodatkową wędrówkę po hotelu. Kiedy dotarliśmy na pięćdziesiąte piętro i wyłuskaliśmy swoją sprawę, wyraźnie zmieszana Amber, w najsubtelniejszy, jak to tylko możliwe, sposób dała nam do zrozumienia, że niepotrzebne fatygowaliśmy się do recepcji. Według jej sugestii, o wiele wygodniej byłoby nam, gdybyśmy zadzwonili w tej sprawie do naszej osobistej Concierge. Nie tracąc ani chwili, Amber powiadomiła o sprawie Estellę, oraz inżyniera, którzy pojawią się 'u nas’ za kilka minut, aby zbadać całą sytuację. Przy okazji pytamy Amber o możliwość zakupu hotelowej maskotki, co skwitowane zostaje stwierdzeniem, że zostanie ona dostarczona do naszego pokoju wkrótce.
Wracamy do pokoju, gdzie przed drzwiami czeka już na nas 'nasza’ concierge, Estella, którą zapraszamy do środka. Za chwilę pojawia się też dwóch pracowników technicznych z niezbędnym sprzętem, którzy dość dokładnie, przez blisko dziesięć minut badają sprawę. W tym czasie Estella zabawia nas rozmową, będąc przy okazji tłumaczem pomiędzy nami, a pracownikami technicznymi. Wspomina również o maskotce, o której rozmawialiśmy ledwie pięć minut wcześniej z Recepcjonistką. Tak właśnie powinien wyglądać obieg informacji o gościu w hotelu tej klasy! Ostatecznie specjaliści ustalają, że okna są w porządku, a świst, który pojawia się nieregularnie również w czasie obdukcji, jest efektem wywoływanym przez wiatr smagający elewację na tej wysokości. Estella proponuje nam zmianę pokoju, dodając, że według prognozy wiat powinien zmienić kierunek w ciągu najbliższej pół godziny, co spowoduje, że efekty dźwiękowe ustaną. Ponieważ i tak wybieraliśmy się na basen, postanawiamy zostać w obecnym pokoju, z opcją przeprowadzki jeśli po naszym powrocie objawy nie ustąpią. Objawy ustąpiły niecały kwadrans po naszym spotkaniu z ekipą i nie pojawiły się już podczas naszego pobytu w hotelu.
Kilka minut po wyjściu Estelli, pojawia się natomiast Pracownica hotelu, trzymająca w rękach hotelową maskotkę – oczywiście Pandę – jakby to był prawdziwy zwierzak. Ten przemiły obrazek pozostanie z nami na zawsze, kiedy będziemy wracać do Waldorf Astoria Chengdu, a także za każdym razem, kiedy będziemy go wspominać. Maskotka jest piękna, niewyobrażalnie mięciutka i nadzwyczaj przyjemna w dotyku. Do dziś dnia pozostaje ona jednym z najlepszych suwenirów hotelowych, jakie kiedykolwiek otrzymaliśmy.
Jako, że głównym celem naszej wizyty w Waldorf Astoria jest relaks, najważniejszą chyba częścią hotelu jest dla nas strefa sportowa oraz zaplecze basenowe z wszystkimi dodatkowymi atrakcjami, które oferuje. Zacznijmy od pryncypiów – nazwanie części hotelu, w której można poćwiczyć siłownią, salą fitness, salą ćwiczeń czy czymś podobnym, byłoby dla tego miejsca zniewagą. Zajmująca ogromną powierzchnię strefa sportowa przypomina bardziej elegancki club lounge, w którym dla wygody gościu umieszczono w różnych sekcjach akcesoria sportowe, ułatwiające zażycie aktywności fizycznej. Jest tu przestrzennie, jasno, nigdy tłoczno, a ilość i jakość akcesoriów sportowych to klasa sama w sobie. Znajdą tu coś dla siebie miłośnicy sportów siłowych, aerobowych, gimnastyki, czy dowolnej innej dziedziny aktywności fizycznej, z której da się korzystać pod dachem. Pod ręką zawsze są tu ręczniki, woda, słuchawki, porozkładane dyskretnie w wielu miejscach w ten sposób, że nigdy nie jesteśmy dalej niż kilka metrów o tego co nam potrzebne. A jeśli i to za wiele, dyskretna obsługa poda nam wszystko do ręki, w magiczny sposób przewidując czego potrzebujemy.
Ze względu na panującą w tej części hotelu atmosferę równie dobrze można tu przyjść poćwiczyć, odpocząć lub poczytać. Wygodne kanapy, fotele, kąciki, dające poczucie intymności w otwartej przestrzeni – aranżacja przestrzeni pod względem funkcjonalnym i estetycznym, w sposób niemal wzorcowy.
Nie inaczej jest w strefie basenowej. Oczywiście, dominantą tej przestrzeni jest piękny, pełnowymiarowy basen z lazurową wodą. Wysokie pomieszczenie, okna od podłogi do sufitu, jasne wykończenia, zintegrowane jacuzzi, najwyższej jakości materiały, wysmakowane, w żadnym razie nie pretensjonalne elementy ozdobne – to wszystko to tylko baza do tego, czego możemy tu doświadczyć. Dla nas, tym, co wyniosło nasze doświadczenie w Waldorf Astoria Chengdu na zupełnie inny poziom była obsługa. Miła, uśmiechnięta, dyskretna, nie narzucająca się, zdająca się przewidywać potrzeby gości – trudno tu przedawkować zachwyty.
Najłatwiej będzie zobrazować to, czego doświadczyliśmy przytaczając dwie anegdoty.
Po wizycie w mieście, postanowiliśmy odpocząć w przybasenowym jacuzzi. Był wieczór, cały basen do naszej dyspozycji. Po kilku minutach zażywania kąpieli, przechadzająca się dyskretnie po basenie pracownica przyniosła nam butelki lodowatej wody. Oczywiście, mogliśmy samodzielnie wyjść i wyjąć je z lodówki, ale o ile przyjemniej jest, kiedy nie musimy opuszczać ciepłej kąpieli, a nasza potrzeba zostaje zaspokojona zanim jeszcze uświadomimy sobie jej wystąpienie.
Innym razem, pływając w basenie, byliśmy świadkami sceny, w której inny gość, pływając stylem grzbietowym, zbliżał się do krawędzi basenu. Przechodzący w pobliżu pracownik widząc sytuację, podszedł do brzegu, w kierunku którego zmierzał gość i delikatnym ruchem dłoni zamortyzował zbliżanie się głowy gościa w kierunku ściany. Dzięki temu pływak uniknął nagłego i twardego kontaktu ze ścianą. To kolejny, mały gest, który pokazał z jaką dbałością o gościa, jego wygodę, bezpieczeństwo i komfort mamy do czynienia w Waldorf Astoria Chengdu.
Podobnych, drobnych sytuacji moglibyśmy wymieniać bez liku. Nie to jest jednak naszym celem. Takie gesty w pojedynkę, mogą wydawać się błahostkami, przerostem formy nad treścią. W masie jednak, kiedy obserwuje się takie rzeczy na codzień, jako reakcje niewymuszone, naturalne, bezpretensjonalne, człowiek zaczyna myśleć w inny sposób o miejscu, w którym się znajduje. Ktoś ciągle, aktywnie, w sposób rzeczywisty i namacalny dba tu o gości, ich wygodę, komfort, bezpieczeństwo, dobre samopoczucie. To nie tylko slogany w folderach reklamowych, a rzeczywiste działania, czyny. To zupełnie inna liga.
Powinniśmy się też rozpisać szerzej o dostępnych dla gości saunach – mokrych, suchych, hammamach, grotach solnych, pokojach lodowych, jacuzzi w męskiej i damskiej przebieralni, pokoju doznań, gdzie za pomocą wody, światła i dźwięku można przeżyć różne zaprogramowane „przygody”, jak deszcz tropikalny, sztorm, letnią ulewę, lub wymyślić swój scenariusz. Takich rzeczy jest tu multum. Ale strefa „mokra” części sportowej hotelu to nie tylko wymyślne atrakcje, ale też solidne podstawy – przestronne prysznice z kompletem najwyższej jakości kosmetyków, publiczne i prywatne pokoje do make-up’u, z pełnym wachlarzem akcesoriów, ale także opisywane już przez nas i uwielbiane w takich miejscach wirówki do strojów kąpielowych. Działają tu wyśmienicie zarówno rzeczy proste, jak i te wymyślne, czyli jest tak, jak należy!
Ważnym elementem hotelowego doświadczenia jest także kuchnia. Mimo szczerych chęci, nie byliśmy w stanie skorzystać z restauracyjnej części oferty Waldorf Astoria Chengdu. Kuchnia Syczuańska jest tak ciekawa, a nasza miłość do autentycznego, azjatyckiego street foodu tak wielka, że nie znaleźliśmy czasu, ani miejsca w żołądkach na wizyty w hotelowych restauracjach.
Z jednym wyjątkiem, rzecz jasna. Waldorf Astoria Chengdu należy do grupy hoteli WA, które oferują gościom – uczestnikom programu Hilton Honors o statusie Diamond pełne śniadanie w formie bufetu. Jak wszyscy wiemy, największą zaletą hotelowych śniadań jest ich wygoda. Biorąc to pod uwagę, nie potrafiliśmy sobie odmówić jedzenia pierwszego posiłku dnia bez opuszczania murów hotelu. I oczywiście nie żałujemy.
Śniadania serwowane są w restauracji Brasserie 99. Opisywanie wielości potraw, które serwuje kuchnia zajęłoby wieki. Dość powiedzieć, że był to chyba jeden z najbardziej rozbudowanych bufetów śniadaniowych, jakie przyszło nam widzieć kiedykolwiek. Sekcja dań ciepłych ciągnęła się w nieskończoność, ilość kucharzy i stanowisk przyrządzających dania na zamówienie, według indywidualnych preferencji gości ogromna, oferty owoców, płatków śniadaniowych, wędlin, serów, pieczywa czy słodkich wypieków nie miały sobie równych w żadnych innych odwiedzanych przez nas hotelach.
Spróbujmy jednak przybliżyć nieco to, czego udało nam się spróbować. Kuchnia oferuje zarówno dania regionalne, jak i kuchnie europejską oraz amerykańską. My zdecydowaliśmy się spróbować najlepszych opcji z obu światów. Zamówiliśmy więc u kelnera jajka po benedyktyńsku, a przy stanowisku z nudlami, pod okiem kucharza, skomponowaliśmy najlepsze miski zupy, jakie kiedykolwiek jedliśmy w hotelu.
Makaron ugotowany w punkt, aromatyczny wywar i niebotyczne wręcz ilości możliwych do użycia dodatków zaowocowały pięknym, głębokim w smaku daniem z makaronem ryżowym, kapustą pok choi, kulkami rybnymi, pieczoną wołowiną, pastą czosnkową i dużą dawką oliwy z chilli. Oraz, rzecz jasna, pieprzu syczuańskiego, ma się rozumieć. W drugiej odsłonie postawiliśmy na łagodność i subtelność, przychylając się do sugestii kucharza, który zaproponował nam aromatyczny wywar wraz z pierożkami do zupy. Kompozycja była, jak można się domyślać wyśmienita. Nic dodać, nić ując – fachowa robota.
O jajkach po benedyktyńsku nie będziemy się rozpisywać, niech mówią o nich zdjęcia. Były idealne.
Już tradycyjnie, wart uwagi jest też serwis – wszyscy uwijają się jak w ukropie, zamówione dania pojawiają się bardzo szybko, a po spożyciu ostatniego kęsa, znikają po nich naczynia. Bufet wygląda idealnie o dowolnej porze – zarówno w chwili otwarcia restauracji, jak i znacznie później – wszystko uzupełniane jest na bieżąco.
Warto również zauważyć, że śniadanie można tu zjeść w sposób bufetowy, samodzielnie buszując pośród bezmiaru dostępnych opcji. Można też, jak to zaobserwowaliśmy u niektórych gości, traktować śniadanie, jako wizytę w restauracji z pełną obsługą kelnerską. Obie formy nie wywoływały zdziwienia na twarzach obsługi, w związku z czym należy przypuszczać, że są one praktykowane równocześnie.
Przed końcem naszej wizyty, skontaktowała się z nami nasza osobista Concierge, Estella, pytając o nasze ewentualne potrzeby i wrażenia z pobytu. Załatwiła za nas również wszelkie formalności związane z check-outem. Mimo to, nie mogliśmy sobie odmówić kolejnej wizyty w lobby na pięćdziesiątym piętrze i spojrzenia jeszcze raz na panoramę miasta z tego miejsca. Efekt WOW dokładnie taki sam jak w momencie przyjazdu.
Czekając na zamówioną taksówkę, przypomnieliśmy sobie o kuponie o wartości 200RMB, który otrzymaliśmy jako goście o statusie Diamond w programie lojalnościowym Hilton Honors. Nie mając lepszego pomysłu, postanowiliśmy wykorzystać go w hotelowym barze – Peacock Alley. Zamówiliśmy drinki, które barmanka przygotowała ucinając sobie z nami miłą pogawędkę o podróżach, pandach i świecie. Drinki zaserwowano nam w towarzystwie przekąsek, a miła barmanka wskazała nam stolik z najlepszym widokiem na park rozpościerający się u podnóży budynku hotelu.
Nasza recenzja pobytu w Waldorf Astoria Chengdu to tylko zbiór impresji, które zebraliśmy w jeden tekst. Postanowiliśmy nie pisać o tym, że cały nasz bagaż przy wyjeździe, używając drzwi serwisowych do naszego apartamentu, uczynny Bellboy zawczasu zabrał do lobby na parterze budynku, a później spakował do bagażnika naszej taksówki. Nie wspominaliśmy o takich rzeczach jak wybór poduszek z Menu Poduszkowego, które oferuje hotel, nie opisaliśmy również setek innych interakcji z obsługą hotelu. Z jednej strony, chcemy oszczędzać Wasz czas i oczy. Z drugiej zaś, mamy nadzieję, że pewien element niedosytu, spowoduje u Was chęć wizyty w tym hotelu, jeśli znajdziecie się w pobliżu. W naszej ocenie, jeśli tylko lubicie takie doświadczenia, to to, jak ugości Was Waldorf Astoria Chengdu, jest warte zachodu, a może nawet osobnej wizyty?
Chiny nie są naszą ulubioną destynacją na świecie, ale ze względu na pamięć o tym, co przeżyliśmy w Waldorf Astoria Chengdu, poważnie rozważamy, czy wszystkie formalności związane ze zdobywaniem wizy, problemy językowe i inne przeszkody nie są czasem warte pokonania, aby zawitać tam ponownie.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.