Alitalia – Klasa Biznes w Airbus 320 Monachium – Rzym
Hainan Airlines – Klasa Biznes w Airbus 330 Rzym – Xi’an
Hilton Honors – Hilton Xi’an, Xi’an
Hainan Airlines – Klasa Biznes w Airbus 330 Xi’an – Rzym
Alitalia – Klasa Biznes w Airbus 320 Rzym – Monachium
Lufthansa – Klasa Biznes w Airbus A319 Monachium – Warszawa
Linie: Hainan Airlines
Lot: HU7971
Trasa: XIY – FCO
Samolot: Airbus 330-300
Klasa: C (biznes)
Czas planowy: 01.00 – 06.25
Nasza wizyta w Xi’an dobiegała powoli końca. Nadeszła pora pożegnania się z Hilton Xi’an i powrotu do Europy. Przygotowując się do lotu próbowaliśmy zacheck’ować się przez internet. Niestety, Hainan Airlines nie pozwolił dokonać nam tej procedury. Dodatkowo, podczas wizyty na stronie linii z konsternacją stwierdziliśmy, że nasze wybrane od dawna miejsca w samolocie zostały usunięte z rezerwacji. Próba powrotu na nie również skończyła się niepowodzeniem. Jedyną dobrą wiadomością w tej sytuacji był fakt, że zmianie uległ model samolotu, którym mieliśmy polecieć do Rzymu – tym razem miał to być Airbus A330 w wersji 300. Dobrą stroną tej zmiany było to, że wszystkie samoloty tego typu we flocie Hainan Airlines wyposażone są w nowoczesną kabinę klasy biznes z układem siedzeń w jodełkę w konfiguracji 1-2-1.
Zamówiona wcześniej limuzyna, będąca częścią standardowej oferty linii dla pasażerów klasy biznes przyjechała po nas do Hilton Xi’an kilka minut przed czasem. Uczynni pracownicy recepcji pomogli nam odnaleźć kierowcę w wielkim lobby. Po drodze na lotnisko mieliśmy raz jeszcze szansę podziwiać świetnie odrestaurowane mury starego miasta w Xi’an, oraz dostosowaną stylem do historycznego centrum infrastrukturę drogową, która w nocy podświetlana jest w bardzo widowiskowy sposób.
Na lotnisko docieramy na nieco ponad dwie godziny przed planowanym rejsem, przyzwyczajeni do niemal uniwersalnej zasady, że stanowiska check-in dla lotów długodystansowych otwierane są na trzy godziny przed odlotem. Nie tym razem, nie Hainan Airlines, nie w Xi’an. Stanowiska odprawy są zamknięte, w pobliżu krąży kilka osób, najwyraźniej również czekających na ich otwarcie. Po kwadransie zaczynają się pojawiać pierwsi pracownicy, którzy rozpoczynają swoją służbę od … odprawy dużych grup wycieczkowych. Stanowiska check-in klasy biznes otwiera się dla pasażerów niespełna 10 minut później. Miła i sprawna obsługa drukuje nam karty pokładowe na lot do Rzymu, oraz kolejny z Rzymu do Monachium. Udaje nam się usiąść na miejscach o tych samych numerach, które wybraliśmy pierwotnie.
Zarówno kontrola paszportowa jak i bezpieczeństwa odbywają się sprawnie, bez zbędnych kolejek i opóźnień. Zapewne jest to spowodowane porą odlotu naszego samolotu – lotnisko w Xi’an nie wydaje się być bardzo aktywne po północy. Po dokonaniu wszelkich formalności udajemy się do saloniku linii Hainan Airlines. Jest to stosunkowo nowa (otwarta zaledwie kilka miesięcy wcześniej) oferta dla pasażerów klasy biznes, oraz pasażerów statusowych chińskiego przewoźnika. Salonik jest niewielki, ale oferuje wszystko, co niezbędne – wygodne miejsca do siedzenia, odpoczynku i pracy, strefę barową z przekąskami, napojami i daniami a’la cart. Jest również prysznic. Obsługa saloniku jest bardzo chętna do pomocy, do tego stopnia, że działania głównie żeńskiej ekipy mogą wywołać wrażenie nadaktywności. Wszystko podszyte jest jednak dobrymi intencjami. Pewien problem stanowi bariera językowa – nie wszyscy pracownicy saloniku radzą sobie z angielskim.
Na niespełna 10 minut przed planowanym czasem wejścia na pokład udajemy się do gate’u, z którego odlatuje nasz samolot. Wszystko jest już przygotowane i niemal bezpośrednio po przyjściu zostajemy zaproszeni na pokład Airbusa A330-300. Boarding odbywa się z zachowaniem pierwszeństwa dla pasażerów niepełnosprawnych i z małymi dziećmi, oraz w dalszej kolejności pasażerów klasy biznes oraz posiadających status w programie Fortune Wings Club. Przy wejściu do samolotu pracownik ochrony dokonuje dodatkowego sprawdzenia karty pokładowej, na której dokonuje adnotacji w języku chińskim. Po przekroczeniu progu samolotu witają nas stewardesy, z których jedna odprowadza nas na nasze miejsce, prezentując przeznaczone dla nas fotele, oraz otwierając schowki bagażowe i proponując pomoc z włożeniem do nich naszych walizek. Chwilę po zajęciu miejsc pojawia się szefowa pokładu (purser), przedstawia się, życzy miłego lotu, oraz prosi, żeby w razie jakichkolwiek pytań bądź problemów zgłaszać się do niej.
Siedzenia w układzie 1-2-1, rozmieszczone „w jodełkę” bardzo przypominają te, które pamiętamy z lotu Boeing’iem B787 Dreamliner AirCanada oraz tych z Dreamlinera Qatar Airways. Wybraliśmy miejsca z lewej strony samolotu, pod oknem. Siedzenia są lekko skierowane w kierunku okna, umożliwiają również bezpośredni dostęp do przejścia. Wszystko jest przygotowane na nasze przybycie zawczasu – kosmetyczki podróżne, zwyczajowe dla linii azjatyckich kapcie podróżne, pościel i poduszka. Warto w tym miejscu zwrócić również uwagę, że samolot w tej konfiguracji posiada dla klasy biznes trzypunktowe pasy bezpieczeństwa.
Nie mamy zbyt wiele czasu na podziwianie kabiny, bo rzeczy na pokładzie dzieją się szybko. Chwilę po zajęciu miejsca pojawia się stewardesa z mokrym ręczniczkiem odświeżającym, kolejna przynosi welcome drink i orzeszki, następnie steward rozdaje pasażerom piżamy, po czym każdego z pasażerów odwiedza podniebny kucharz (Sky Chef), aby uzgodnić czas i formę podania kolacji. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że pozycje z menu są generalną sugestią dań, natomiast w ramach usługi „Podniebnego Kucharza” możemy je dowolnie modyfikować i miksować, oczywiście w ramach możliwości dostępnych na pokładzie samolotu. Mimo to, dowolność w konstruowaniu swojego własnego posiłku jest bardzo duża, a usługa taka, przy pełnej kabinie biznes musi być niezwykle wymagająca. Na szczęście dla obsługi dzisiejszy lot nie jest pełny – łącznie z nami w kabinie nie ma nawet 10 osób, wliczając w to dwóch członków załogi, którzy część lotu spędzają w odgrodzonych specjalną zasłonką ostatnich fotelach klasy biznes po prawej stronie kabiny. Po kolejnej chwili jedna ze stewardess zbiera zamówienia na śniadanie i preferencje odnośnie budzenia przed lądowaniem. Jeszcze tylko serwis z prasą i szefowa pokładu ogłasza zakończenie procedury wejścia pasażerów na pokład i przygotowania kabiny do startu. Następuje odłączenie od rękawa, kołowanie na pas, w czasie którego szefowa pokładu przekazuje informacje o dzisiejszym locie, instrukcja bezpieczeństwa na ekranach monitorów i po krótkim rozbiegu unosimy się w powietrzu. Wszystko o czasie.
Dziesięć minut po starcie wyłączona zostaje sygnalizacja zapiąć pasy. W czasie wznoszenia mamy chwilę spokoju i nieco czasu na zaznajomienie się z fotelem. Zawsze zwracamy uwagę na miejsce przy fotelu do przechowywania własnych drobiazgów. Rozwiązanie Hainana to dość duża, ale niezbyt głęboka, zamykana od góry przestrzeń pod blatem przy oknie. Jest tam schowany również pilot do pokładowego systemu rozrywki. Skrytka ma wewnątrz ładowarkę USB, a konstrukcja przykrycia pozostawia małą szparę, przez którą możemy przełożyć kabel ładowanego gadgetu – z naszymi telefonami sprawdziło się to wyśmienicie. Mała rzecz, a cieszy.
Serwis rozpoczyna się nie więcej niż kwadrans od startu z lotniska. Oczywiście przed posiłkiem obowiązkowy serwis z mokrymi ręczniczkami. Jako amuse bouche podano kolorowe pierożki na parze w jesiennej odsłonie – są delikatne i niemal słodkie w smaku, podane w akompaniamencie liści, których jednak nie odważamy się spróbować, nie będąc pewnymi, czy są one elementem dekoracji czy dania. Po raz kolejny dla wygody pasażerów wykorzystano trick z ułożeniem pierożków na „podstawce” z plasterka marchewki, aby nie przyklejały się one do porcelany. Przy okazji serwowania „czekadełka” nasz steward, Marco, zbiera zamówienia na napoje do kolacji.
Bardzo szybko na naszych stolikach pojawiają się białe obrusy, oraz przynoszone przez załogę na tacach dodatki – sztućce, masło, przyprawniki. Potem kolejny mokry ręczniczek i zaraz po nim wybór pieczywa. Wszystko skoordynowane jest tak, że kolejne elementy serwisu, wykonywane przez różnych członków personelu pokładowego, pojawiają się w odstępach kilku, kilkunastu sekund. Czas na przystawkę. To składające się z czterech części danie skutecznie pobudza kubki smakowe przed główną częścią posiłku. Krewetka jest świeża i jędrna, ryba w panierce chrupiąca i soczysta, pozostałe elementy, odpowiednio słodkawe i kwaśne.
Teraz kolej na sałatkę, którą na miejscu stewardesa doprawia sosem wybranym przez gościa. Wybór sosjerek z sosami jest szeroki, a my decydujemy się spróbować sosu tysiąca wysp. Sama sałatka jest świeża, warzywa jędrne i chrupiące, poza standardową sałatą znajdujemy tu plasterki rzodkiewki i groszek cukrowy – świetna kompozycja. Po takim wstępie główne danie z kuchni azjatyckiej jest wspaniałą kulminacją wieczoru. Wybór małych porcji z dodatkiem miseczki świetnego ryżu to rzadko spotykana w samolotowym jedzeniu feria smaków. Mięso z orzechami nerkowca i krążkami chili, skórka tofu, grzybki, groszek cukrowy i warzywa w różnej postaci – wszystko było wyśmienite.
Na zakończenie posiłku obsługa proponuje deser złożony z lodów Haagen-Dazs i świeżych owoców. Tym razem lody są nieco bardziej zmrożone niż na poprzednim locie, ale owoce jak zwykle bez zarzutu – świeże, soczyste, jędrne. Stewardesy obecne są przez cały czas posiłku w kabinie, proponując pasażerom dolewki napojów oraz dodatkowe porcje dań. Po skończonym posiłku naczynia natychmiast znikają ze stolików.
Pasażerom oferowany jest tak zwany turndown service, czyli przygotowanie fotela do spania. Stewardesy rozkładają fotel, kładą na nim specjalny, dodatkowy materac, układają pościel.
Decydujemy się na odpoczynek przez kilka godzin i… śpimy jak dzieci. Śpi się świetnie – w kabinie nie jest ani za gorąco, ani za zimno, jednostajny dźwięk silników raczej pomaga niż przeszkadza w zaśnięciu. Część pasażerów decyduje się spędzić podróż pracując bądź korzystając z uciech pokładowego systemu rozrywki, którego repertuar różni się nieco od tego co widzieliśmy na locie do Xi’an. Warto zaznaczyć, że na pokładzie Airbusa A330-300, podobnie jak na poprzednim locie do dyspozycji pasażerów oddano również świetne słuchawki z systemem redukcji szumów Bose QC25.
Na niespełna dwie godziny przed planowanym czasem lądowania, o uzgodnionej porze, steward Marco, który, jak się dowiedzieliśmy z rozmowy, leci na wakacje w swoje rodzinne strony, budzi nas, podając po kilku minutach zamówione wcześniej napoje. Nie ma wielu przyjemniejszych rzeczy po przebudzeniu w samolocie niż gorąca herbata bądź kawa i świeży sok pomarańczowy. Serwis śniadaniowy rozpoczyna się chwilę później. Na początek jak można się było spodziewać – mokry (ciepły) ręczniczek do odświeżenia. Po chwili obrusik, oraz zaserwowany na jednej tacy przyniesionej z pokładowej kuchni zestaw śniadaniowy – po raz kolejny postanowiliśmy dać szansę congee – tym razem w wersji wytrawnej (z wołowiną). Dość powiedzieć, że nasza miłość do tej potrawy cały czas nie rozwinęła się dostatecznie. Mimo wszystko, cała reszta elementów menu śniadaniowego, warzywa, pierożki, grzybki, są pyszne.
Może to sprawa congee, może apetytu po dobrze przespanej nocy, postanawiamy zagrać z losem va banque i sprawdzić czy w tak krótkim czasie, jaki pozostał nam do lądowania załoga będzie w stanie przygotować ciepłą przekąskę, która jest częścią oferty dań na zamówienie przez cały czas trwania lotu. Zamawiamy kanapkę z polędwicą z wołowiny. Kanapka pojawia się na stoliku po kilku minutach. Nic skomplikowanego – kawałek bagietki, kawałek średnio wysmażonego mięsa, kilka listków rukoli, plasterki pomidora. Chrupiąca bagietka, odpowiednio przygotowane, ciepłe, soczyste mięso – czegóż można chcieć więcej? Kiedy komplementujemy Marco za pyszne danie ten kwituje nasze pochwały stwierdzeniem, że to standard na pokładzie Hainan Airlines i nie powinniśmy się spodziewać niczego innego – wszystko z miłym, pogodnym uśmiechem.
W czasie posiłku kabinę odwiedza również pokładowy kucharz i zbiera opinie i uwagi pasażerów, pytając ich o wrażenia i podejmując rozmowę na tematy kulinarne – bardzo to miłe.
Sprzątanie po posiłku odbywa się bardzo sprawnie, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Na nieco ponad pół godziny przed lądowaniem z głośników rozlega się głos kapitana, który informuje o zbliżającym się lądowaniu, stanie pogody, oraz czasie lokalnym w Rzymie.
Po chwili obsługa pokładowa zbiera słuchawki od pasażerów, wymieniając je na mniejsze, douszne. Kabina jest gruntownie sprzątana, podobnie jak na locie w drugą stronę.
Podejście do lotniska w Rzymie oraz samo lądowanie przebiega bez żadnych przygód. Do bramki dokołowaliśmy dokładnie o godzinie szóstej rano – niemal pół godziny przed czasem.
W czasie lotu powrotnego dużo łatwiej zrozumieć powód, dla którego Hainan Airlines, jako jedyna chińska linia lotnicza, zasłużył na wyróżnienie pięcioma gwiazdkami w rankingu SkyTrax. Całe doświadczenie, począwszy od limuzyny, przez wizytę w nowoczesnym i wygodnym lounge, aż po sam lot i oferowany podczas niego serwis są wspaniałe.
Świetni też są ludzie – na przekór stereotypom, wszyscy członkowie załogi pokładowej, których mieliśmy okazję spotkać na pokładzie samolotów Hainan Airlines władali bardzo dobrym angielski, co nie jest oczywiste w przypadku linii lotniczych z Chin.
Podsumowując – przy pierwszej nadarzającej się okazji bez wahania zdecydujemy się na lot na pokładzie Hainan Airlines. Z całą pewnością będziemy też polecać tę linię innym – nasze wspomnienia po skorzystaniu z ich usług są jak najlepsze.