Emirates – Klasa Pierwsza w A380 Hongkong – Bangkok
Emirates – Klasa Biznes w A380 Bangkok – Hongkong
SAS – Klasa Ekonomiczna Premium (SAS PLUS) w A330 Sztokholm – Hong Kong
Day Room – pokój dzienny w saloniku biznesowym SAS Gold Lounge, Kopenhaga
Podczas wizyty w Hong Kongu nie sposób odmówić sobie kilku rzeczy. Jedną z uświęconych tradycji dla nas jest wizyta w restauracji Tim Ho Wan. Szybka, sprawna obsługa, przepyszne dania, z gorącymi, słodkimi bułeczkami z rwaną wieprzowiną na czele, a także więcej niż rozsądne ceny – to główne zalety restauracji. To, że została ona nagrodzona gwiazdką Michelin jest już tylko przysłowiową wisienką na torcie.
Rytuał zawsze jest ten sam – przy wejściu do restauracji (czasami trzeba chwilę poczekać na swoją kolej) dostajemy blankiet zamówienia (po chińsku, angielsku, bądź wspólny blankiet dwujęzyczny) oraz ołówek, po czym zaproszeni jesteśmy do konkretnego stolika. Zamówienie – menu jest krótkie, obejmuje kilka kategorii dań serwowanych przez lokal – dania na parze, na głębokim tłuszczu, ryż na parze, congee, vermicelli, desery i napoje. Dla nas tradycją jest też zamówienie herbaty Pu-ehr, od której zaczyna się menu.
Po odebraniu od nas wypełnionego menu, obsługa sprawnie i bez zbędnych opóźnień zaczyna serwować dania. Pojawiają się one szybciej niż w niejednej restauracji szybkiej obsługi, co w żaden sposób nie wpływa na ich jakość, a świadczy jedynie o ilości serwowanych posiłków i ilości klientów, które przetaczają się przez Tim Ho Wan.
Warto zaznaczyć, że menu z czasem ewoluuje, niektóre dania zostają zastąpione innymi, część ulega jedynie drobnej korekcie, jednak herbata, oraz pozycja, z której restauracja słynie – czyli słodkie bułeczki z rwaną wieprzowiną barbecue dostępne są zawsze.
Nie było dania, którego spróbowaliśmy, które by nam nie smakowało. Nie znaczy to, że wszystkie trafiały w nasze gusta – amatorów kurzych łapek wśród nas nie ma, niemniej, kiedy zamówiliśmy je, aby przekonać się jak wygląda ten chiński przysmak, którym zajadają się goście przy stoliku obok, ich smak potrafiliśmy docenić. Gorzej z formą, niemniej to już kwestia indywidualnych preferencji.
W naszej ocenie, niepodważalnym hitem Tim Ho Wan jest zasłużenie wspomniana już wcześniej bułeczka z wieprzowiną barbecue. Porcja to trzy małe bułeczki drożdżowe, w smaku przypominające bardzo nasze bułki maślane, dużo jednak od nich mniejsze, ze słodką, kruchą górą, wypełnione po brzegi delikatną, rozpływającą się w ustach rwaną wieprzowiną w aromatycznym sosie barbecue. Podane do stołu są jeszcze ciepłe, parujące, a mięsne nadzienie wręcz gorące. Każdy kęs rozpływa się w ustach w idealnej harmonii smaków i faktur mięsa, ciasta, kruchej, słodkiej skórki – po prostu niebo w gębie.
Pierożki na parze z różnymi nadzieniami, w których ciasto jest tak cieńkie i przezroczyste, że widać przez nie farsz, jakim są wypełnione to feria smaków. Wyraźny smak farszu, nie zdominowany przez nadmiar ciasta, delikatna forma i doskonałe doprawienie – czy to słodkich niemal krewetek, czy aromatycznej wieprzowiny z ryżem, czy wyraźny smak warzyw – po prostu trzeba tego spróbować!
Ryż z wołowiną i jajkiem sadzonym to istna feria smaków! Sowita porcja ryżu, przykryta równie bogatą warstwą delikatnej, mielonej wołowiny, doprawionej jedynie solą i pieprzem, bardzo soczystej, której soki spływają powoli, aromatyzując dodatkowo ryż, a to wszystko przykryte idealnie wysmażonym jajkiem sadzonym, które stanowi dodatkowe wzbogacenie smaku i aromatu wołowiny.
Desery, znacznie odbiegające od tego co znamy z rodzinnych stron – głównie w formie mniej lub bardziej gęstych płynów z dodatkami, w których wyczuwalny jest delikatny smak skrobi ryżowej, tapioki, mleczka kokosowego, owoców – a co najważniejsze, nie zabija tej subtelności nadmierna słodycz, stanowią świetne zwieńczenie posiłku.
Ale Tim Ho Wan to nie tylko fenomenalne jedzenie, ale również majstersztyk efektywnej obsługi klienta – osobna lada z kasą, gdzie przy wyjściu płacimy za posiłek, obsługa sali, która krąży nieustannie i służy dzbaneczkami z sosem sojowym, z których nalewa kolejne porcje przyprawy potrzebującym. Z drugiej strony inne osoby oferującę dodatkową dolewkę zamówionej herbaty bez ograniczeń, lub wózek z ciągle podgrzewanymi na parze pierożkami, serowanymi bezpośrednio z niego zgodnie z zamówieniem…
Wybierając się do Tim Ho Wana warto wziąć pod uwagę, że porcje, mimo, że na pierwszy rzut oka nie wydają się wielkie, są bardzo sycące i mimo, że oczy i portfel chciałyby spróbować wszystkiego, na pewno nie będzie to łatwe przy pojedynczej wizycie nawet dla największego głodomora. Oczywiście, taki stan rzeczy należy potraktować jako jasny znak, że na jednej wizycie w Tim Ho Wan skończyć nie można.
Jako anegdotę należy również dodać, że Tim Ho Wan to jedna z niewielu restaurcacji, w której nikt nie rozpacza, kiedy wpadniesz do niej na 5 minut przed zamknięciem (co zdarzyło nam się kilkukrotnie przy późnym przylocie do Hong Kongu). Dostaniesz swoje jedzenie w kilka minut zapakowane na wynos.
Z czystym sercem i żołądkami pełnymi pyszności serwowanych przez Tim Ho Wan możemy polecić tę jedną z najtańszych na świecie restauracji odznaczoną w pełni zasłużoną gwiazdką Michelin.
Na fali sukcesu otwarto kilka restauracji Tim Ho Wan na świecie – w Singapurze, Bangkoku, USA. My odwiedziliśmy lokal w stolicy Tajlandii, znajdujący się w foodcourt’cie jednej z galerii handlowych.
Menu w tajskiej filii Tim Ho Wan zawierało praktycznie te same potrawy co w lokalach w Hong Kongu a serwowane dania nie różniły się znacznie smakiem od 'oryginalnych’, niemniej czy to ze względów sentymentalnych, czy też innych mieliśmy wrażenie, że te w Hong Kongu były nieco lepsze. Nie oznacza to oczywiście, że w Bangkoku było coś nie tak – bułeczki z rwaną wołowiną pulled pork cały czas były niczym narkotyk, niemniej chętniej wrócimy do Tim Ho Wan przy naszej kolejnej wizycie w Hong Kongu.
Hong Kong