LOT – Salonik biznesowy, Warszawa
Salonik Biznesowy Bolero, Warszawa
LOT – Klasa ekonomiczna w Dash Q400 Warszawa – Kiszyniów
Lotnisko w Kiszyniowie – przyloty
Club Carlson – RadissonBlu Leogrand, Kiszyniów
Lotnisko w Kiszyniowie – odloty
Linie: PLL LOT
Lot: LO513
Trasa: WAW-KIV
Samolot: Dash Q400
Klasa: Y (ekonomiczna)
Czas planowy: 11.15-14.05
Warszawa to hub LOT-u. Dzięki temu, stanowiska odprawy linii otwarte są całą dobę, więc check-in możliwy jest wcześniej niż 2 godz przed wylotem. W związku z tym przybyliśmy na lotnisko dość wcześnie, i jeszcze przed godz. 9.00 nadaliśmy bagaż, otrzymaliśmy karty pokładowe i przeszliśmy fast-trackiem tradycyjnie do Poloneza – saloniku biznesowego LOT-u. Spędziliśmy tam chwilę, po czym skierowaliśmy się do kontroli paszportowej, gdzie zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę (spora kolejka), po czym udaliśmy się do jedynego w strefie Non-Schengen saloniku biznesowego – Bolero. Boarding rozpoczął się o czasie, do samolotu przewieziono nas autobusem – w warszawskim porcie w ten sposób obsługiwane są wszystkie loty wykonywane samolotami typu Dash.
Według mapy miejsc, prawie wszystkie miejsca w samolocie miały być zajęte, ale ponieważ wchodziliśmy na pokład jako ostatni – z przyjemnością odnotowaliśmy, że obok naszych miejsc są dwa wolne fotele. Rozsieliśmy się na miejscach 17A i 17D, zyskując wówczas “euro-biznes klasę bez serwisu” (na rejsach europejskich LOT w klasie biznes miejsce obok każdego pasażera pozostaje wolne).
Wystartowaliśmy parę minut po czasie rozkładowym. Dash jest dość wygodnym samolotem na krótkich trasach. Śmiało zaryzykuję tezę, że miejsca na nogi jest więcej w Dashu niż w LOT-owskich B737. Jeśli ktoś lata Dashem na rejsach krajowych to polecam miejsca w rzędach 1-3, które mają dodatkową przestrzeń na nogi (w rejsach europejskich jest tam klasa biznes i premium).
Ok. 20 min po starcie rozpoczął się serwis płatny, według oferty LOT Gurmet.
Za zakupy można zapłacić gotówką (PLN, EURO, USD i CAD) lub kartami kredytowymi (VISA, Mastercard, Diners, JCB, American Express, Polcard). Gdyby ktoś potrzebował, w sprawie faktury za zakupy trzeba zgłasić się do CallCenter LOT z potwierdzeniem z terminala.
Mimo wizyt w saloniku, zdecydowaliśmy się przetestować serwis na pokładzie. Wybór padł na wrapa (15 zł) i cydr lubelski (8 zł). Okazało się jednak, że w Dash’ach nie ma możliwości podgrzewania posiłków (brak kuchenek), więc do wyboru pozostały nam sałatki i kanapki. Zdecydowaliśmy się na kanapkę z kurczakiem.
Można dyskutować czy 12 zł to dużo czy mało za kanapkę w samolocie. To 3€ i mniej więcej tyle kosztują gotowe kanapki w supermarketach na zachodzie Europy a wiadomo, że LOTem nie latają tylko Polacy.
Kanapka jest świeża, pieczywo bardzo dobre, jest dużo kurczaka i ogórka, bułka jest słusznych rozmiarów, więc zaspokoi średni głód.
Na lotnisku w Warszawie podobna kanapka kosztuje również kilkanaście złotych (w zależności od rodzaju i miejsca zakupu- generalnie od 9-12 zł w automatach na lotnisku do nawet >20 zł w restauracjach), więc jeśli ktoś poczuje głód – możemy polecić zakupy na pokładzie.
Po kilkunastu minutach od rozpoczęcia serwisu płatnego załoga zaoferowała serwis pokładowy podstawowy, czyli woda, wafelek Prince Polo (na tym locie nie było naszych ulubionych żelków Frugo).
W międzyczasie odezwał się do nas Kapitan przedstawiając parametry lotu (wysokość 7000m i prędkość 600 km/h) oraz informując, że lądowanie przewiduje 10 min przed czasem rozkładowym. Pogoda do lądowania jest dobra. To dobra informacja, bo pogoda w trasie była nienajlepsza. W trakcie całego lotu trochę nami rzucało, momentami jak na huśtawce. O 13.40 rozpoczęliśmy zniżanie do lądowania. Stewardesy ostatni raz sprzątnęły kabinę po serwisie i pozostało nam wyczekiwać lądowania w Kiszyniowie, do którego lecimy z dużym zainteresowaniem (nie tylko w związku z pysznym mołdawskim winem).
Lądowanie punktualnie o godz. 14.00. Niestety ze względu na niska podstawę chmur i mgłę, słabo widzialne były winnice przy podejściu do lotniska. Wyjście z samolotu w bardzo krótkim czasie. Już o 14.05 byliśmy w autobusie, który zawiózł nas do terminala.